Ćwierćwiecze Związku Ukraińców w Polsce – ukraińska mniejszość w regionach – Nasz Wybir – Portal dla Ukraińców w Polsce

Ćwierćwiecze Związku Ukraińców w Polsce – ukraińska mniejszość w regionach

23 lipca 2015
Ćwierćwiecze Związku Ukraińców w Polsce – ukraińska mniejszość w regionach

Z okazji 25-lecia Związku Ukraińców w Polsce poprosiliśmy o podzielenie się refleksjami lokalnych liderów organizacji. I chociaż zarząd Związku ma siedzibę w Warszawie, to właśnie w regionach mieszka najwięcej, rozproszonych w wyniku deportacji 1947 roku,  przedstawicieli mniejszości narodowych. 

Południowy wschód – i blisko, i daleko

Igor Horkiw pracuje obecnie w przemyskim oddziale Związku Ukraińców w Polsce. Mówi, że przynależność do organizacji to poczucie wspólnoty, funkcjonowania wśród ludzi z podobną historią, a także praca dla polepszenia ukraińsko – polskich relacji w trudnym pod tym kątem południowo-wschodnim regionie Polski.

– W swej pracy cenię fakt, że działam na rzecz konkretnej idei. To także odczucie, że jako Ukrainiec nie jestem sam – zaznacza Igor Horkiw.

W Przemyślu znajduje się, zwrócony Ukraińcom w 2011 roku, Ludowy Dom, który obecnie, siłami całego Związku oraz wielu darczyńców, jest remontowany. Do lokalnych zalet Igor zalicza działanie na ojczystych ziemiach, bliskość do materialnego i kulturalnego dziedzictwa Ukraińców, a także do samej Ukrainy. Dodatkowo, zwraca uwagę na pewną osobliwość.

– Nasza organizacja ma w Polsce 10 oddziałów i każdy ma swą specyfikę oraz problemy. Ale przez cały czas pozostajemy jedną strukturą. Moim zdaniem ukazuje to siłę zjednoczenia ludzi wokół pewnej idei. Mamy świadomość, że działając na Mazurach, czy w Przemyślu, w ostatecznym rozrachunku wszyscy pracujemy razem – mówi Igor Horkiw.

Przemyskiego działacza martwi stały odpływ Ukraińców do większych ośrodków.

– Może dojść do takiej sytuacji, że zabraknie młodego pokolenia do kontynuacji działalności i jej przeformatowania – mówi Igor Horkiw, który dostrzega, że koncentracja organizacji na pewnych stałych inicjatywach może prowadzić do rutyny, a to będzie blokować przypływ nowych osób, w tym, obecnych w regionie obywateli Ukrainy.

Śląsk – region perspektyw

Także na  południu państwa, ale tym razem w  jego zachodniej części, działa przewodnicząca koła Związku Ukraińców w Polsce w mieście Lubin Ksenia Dowhań – Domańska. Bizneswoman, działaczka społeczna i polityczna, nie tylko w ukraińskich strukturach. W 2013 roku przeprowadziła swoistą „inwentaryzację dusz” – przejrzała członkowskie deklaracje aż od lat 60-tych – od czasów Ukraińskiego Towarzystwa Społeczno – Kulturalnego, które w obliczu nowych demokratycznych realiów i z potrzeby odnowy w 1990 roku przetworzono na Związek Ukraińców w Polsce.

Co pokazała lubuska analiza, która polegała na przejrzeniu pół tysiąca dokumentów? Okazało się, że połowa członków znikła – umarli, wyjechali do innych miast lub za granicę. Ale z drugiej strony, Ksenia Dowhań – Domańska dowiedziała się, że w regionie jest nadal 150 byłych członków organizacji, do których wysłała zaproszenie na zebranie. Zrobiła to, aby rozwijać struktury. Głównym celem Kseni jest integracja społeczności. Sposoby są różne: zwyczajna, rozrywkowa zabawa, koncerty i tradycyjne święta, akcje charytatywne, rodzinne spotkania, wspólne wyjazdy, także na Ukrainę. Osoby, które przybyły z zewnątrz także włączają się do pracy organizacji. Gdy odbywają się jakieś akcje pomocy o ukraińskich sprawach w regionie informują media.

Zdaniem Kseni, ważne wyzwania na dziś to zorganizowanie w Lubinie punktu nauczania języka ukraińskiego i aktywizacja młodzieży. Jak podkreśla działaczka, ponad 80% członków jej koła to ludzie w wieku ponad 60-ciu lat.

– Młodzież, nawet jeśli ma jakieś ciekawe pomysły to jednak chęć ich realizacji przegrywa z potrzebą pracy – mówi Ksenia. Przyznaje, że ludziom ciężko podejmować się jakichś zobowiązań wobec społeczności, gdy brakuje na chleb.  Pojawia się tu kolejny kontekst.

– Ludzie byli tak „głodni”, że nie myśleli, w jaki sposób budować społeczeństwo obywatelskie, tylko jak wypełniać wszystkie ekonomiczne luki z czasów komunistycznej Polski – kupić mieszkanie, samochód, telefon, telewizor, komputer i pojechać w podróż za granicę. Dopóki ludzie się tym nie nasycą, nie będą pracować dla społeczności – podsumowuje Ksenia.

Północ – wszystko w swoje ręce

Michał Kajda jeszcze się uczy, ale oprócz tego jest przewodniczącym koła ZUwP w Olsztynie, na północy Polski.

– Jeśli my, młodzież nie podejmiemy teraz części działalności organizacji, szczególnie w strukturach terenowych, to przestanie ona istnieć – tłumaczy swe przystąpienie do ZUwP w 2013 roku.

Michał Kajda jest przekonany, że najlepsze rezultaty może przynieść współpraca Kościoła oraz różnych organizacji, w tym także Związku Ukraińców w Polsce. Olsztyński lider chce, aby miejscowa siedziba organizacji i świetlica była maksymalnie otwarta dla wszystkich. Chce, aby odbywały się tam pokazy ukraińskich filmów, ciekawe prezentacje, dyskusje, aby nadal była to przestrzeń, w której Ukraińcy mogliby po prostu pobyć razem. Michał Kajda marzy o rozbudowie strony internetowej, a także stworzeniu bazy „swoich ludzi”, aby szukając fotografa czy lekarza, można było trafić do miejscowych Ukraińców. Pod koniec sierpnia, na Światowym Kongresie Ukraińskich Młodzieżowych Organizacji w Odessie Michał chce rozmawiać o potrzebie stworzenia takiej sieci na poziomie międzypaństwowym. Za jej pomocą, na przykład, Ukraińcy z Chorwacji będą mogli poinfromować, gdzie w ich kraju można dobrze odpocząć, korzystając z usług miejscowych Ukraińców. Olsztynianin chce, aby taki system działał w całej Europie. Dzieląc się refleksją o jubileuszu Związku, Michał Kajda mówi, że obecnie liderzy organizacji są nazbyt przeciążeni obowiązkami. Z drugiej strony, ludzie są zmęczeni cyklicznymi imprezami: ich publiczność zmniejsza się, starsi odchodzą, a młodzież nie przejawia zainteresowania takimi inicjatywami. Nad tą kwestią trzeba dyskutować na forum organizacji, koniecznie z udziałem młodzieży.

Michał Kajda jest przekonany, że organizacja musi wzmacniać struktury terenowe i profesjonalnych lokalnych liderów. Atuty lokalnej społeczności ukraińskiej to napływ młodzieży z ukraińskiego liceum z pobliskiego Górowa Iławeckiego, niezłe możliwości, jakie daje Olsztyn na tle całego regionu. W mieście pojawiają się obywatele Ukrainy – przesiedleńcy z Donbasu, sportowcy, studenci, robotnicy. Ale zdaniem Michała Kajdy obecnie koncentrują się oni przeważnie na swych prywatnych i zawodowych sprawach.

Zachód – nowe pomysły i doświadczenie

Refleksjami dzieli się przewodniczący Koszalińskiego Oddziału ZUwP Roman Biłas. W tym wypadku chodzi o Ukraińców w północnozachodniej Polsce. Ma on bogate doświadczenie w działalności społecznej i zawodowej. Rozpoczynał od przewodniczenia szkolnej radzie w ukraińskim liceum w Białym Borze, następnie przechodził różne szczeble pracy w Związku Ukraińców w Polsce, był dyrektorem Zamku Książąt Pomorskich w Szczecinie, prowadzi także własny biznes.  Roman Biłas twierdzi, że w przestrzeni publicznej jest znany przede wszystkim jako przewodniczący lokalnych struktur Związku.

– To pewna odpowiedzialność, bo czego bym nie robił, będę zapamiętany jako przedstawiciel ukraińskiej społeczności – mówi działacz.

Biłas jest także przekonany – jeśli ukraińscy liderzy udowodnili swą wartość na zewnątrz, wówczas lepszy jest wizerunek całej organizacji.  Na „regionalnym rynku” wśród członków Związku taki pozytywny wizerunek tworzą między innymi: rektor Akademii Pomorskiej w Słupsku profesor Roman Drozd; były dyrektor teatru, a obecnie biznesmen Roman Radziwonowicz; były koszaliński starosta Roman Szewczyk. Na pierwszym miejscu wśród plusów dwudziestopięcioletniego istnienia organizacji Biłas stawia kwestię edukacji

– Od początku lat 90-tych zbudowaliśmy lub wzmocniliśmy nasze szkoły, stworzyliśmy w kraju sieć punktów nauczania języka ukraińskiego.

Zdaniem Romana Biłasa, ważne jest, że organizacja okazała się świetnym organizatorem masowych imprez, które w różnych regionach Polski gromadzą kilkutysięczną publiczność. Tworzy to wizerunek, nie tylko dobrych organizatorów, ale także pozytywny obraz całej ukraińskiej społeczności.

Jako problemy Roman Biłas wymienia fakt, że przez lata istnienia Związku nie udało się stworzyć między Ukraińcami w Polsce relacji biznesowych lub wykreować mechanizmu, który pod szyldem organizacji stwarzałby młodym ludziom możliwość profesjonalnego rozwoju. Swego czasu sam chciał jednoczyć aktywnych Ukraińców na różnych poziomach samorządu, a także szerzej – w politycznej przestrzeni.

– Niestety, ostatnie wybory samorządowe spowodowały, że bardzo mało osób z  naszej społeczności trafiło do lokalnych władz – konstatuje Biłas i dodaje, że istnieje także inny problem – część z tych, którzy trafili do władz, nie chcą się kojarzyć z ukraińskością. Jednej z przyczyn takiego stanu Roman Biłas upatruje  w tym, że, stereotypowo, Ukrainiec w Polsce nadal kojarzony jest z  trudną przeszłością, zbrodniami i Wołyńską Tragedią.

W swym regionie przewodniczący Koszalińskiego Oddziału ZUwP póki co nie postrzega dużego znaczenia migrantów z Ukrainy. Twierdzi, że ludzie przyjeżdżają przede wszystkim do pracy i na tym się koncentrują.

– Bywa i tak, że ktoś mieszka tu 10 lat, a zgłasza się do nas dopiero, gdy straci pracę lub szuka pomocy – mówi przewodniczący, dodając także, że w regionie nie brakuje i takich, którzy zajmują się wolontariatem, biorą udział w akcjach pomocy Ukrainie.

Związek Ukraińców w Polsce ma więc swe sukcesy, porażki i wyzwania. To jak na ćwierć stulecia całkiem normalne. Jednocześnie wypowiedzi liderów organizacji jasno wskazują, że bez istotnych zmian zagwarantowanie „normalnego istnienia” w przyszłości może być trudne.

Grzegorz SPODAREK