Jan Malicki: Ukraińcy powinni wykazać dramatyczną odwagę, aby oderwać się od Rosji – Nasz Wybir – Portal dla Ukraińców w Polsce

Jan Malicki: Ukraińcy powinni wykazać dramatyczną odwagę, aby oderwać się od Rosji

29 grudnia 2014
Jan Malicki: Ukraińcy powinni wykazać dramatyczną odwagę, aby oderwać się od Rosji

„Jeśli dziś Ukraińcy nie oderwą się od Rosji, wówczas będą bez końca spotykać się na tym samym terytorium z tymi samymi problemami” – powiedział dyrektor Studium Europy Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego Jan Malicki w wywiadzie udzielonym redakcji ukraińskiej Polskiego Radia dla Zagranicy.

Redakcja Ukraińska Polskiego Radia: Panie dyrektorze, rok temu ukraińskie władze odmówiły podpisania Umowy o Stowarzyszeniu z Unią Europejską, co doprowadziło do masowych protestów. Czy ktoś wówczas przypuszczał, że minie kilka miesięcy i będziemy świadkami regularnej rosyjsko-ukraińskiej wojny oraz odnowienia Zimnej Wojny między Zachodem i Wschodem?

Jan MALICKI: Oczywiście, że nie, chociaż obecnie coraz częściej można spotkać osoby, które twierdzą, że o tym wiedziały. To jak z upadkiem komunizmu – im dalej od niego, tym coraz więcej osób mówi, że przewidywało jego upadek. (…) Rok temu można było jedynie przewidywać, że Rosja nie pozostawi Ukrainy w spokoju. Ale niepojętym jest to, że Kreml spowodował regularną wojnę z Ukrainą, otwarty konflikt i podział dwóch narodów. (…) Putin doprowadził do niesamowitej sytuacji – obecnie większość Ukraińców jednoznacznie wie, że są oni – Ukraińcami, że ich wrogiem jest „bolszewik” i Moskwa. (…) Przez dziesięciolecia, a nawet setki lat, „głównym wrogiem kozaka”, nie tylko w propagandzie , ale i w państwowej ideologii był Polak – a Putinowi udało się stworzyć sytuację, gdy każdy politycznie świadomy Ukrainiec powie, że największym wrogiem Ukrainy jest Moskwa. Oczywiście, to co się odbywa, jest straszne: zniszczenia, śmierć, ale z punktu widzenia dalekosiężnych interesów Ukrainy – właśnie teraz krystalizuje się ukraiński naród.

W Instytucie Europy Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego uczycie studentów, szczególnie z Ukrainy, którzy powrócą do ojczyzny i być może będą pracować w państwowych instytucjach. To realny wkład w rozwój ukraińskiego państwa. Jak, Pana zdaniem, Polska może realnie wesprzeć Kijów?

Dostrzegam dwa aspekty: w strategicznym, dalekosiężnym sensie nie ma ważniejszej sprawy, niż edukacja. Na posiedzeniu Rady Głównej Szkolnictwa Wyższego oświadczyłem, że obecnie powinniśmy przyznawać nie setki, a tysiąc albo i dwa tysiące stypendiów (Ukraińcom – red.). Każdy program stypendialny, jeśli trwa nie mniej niż jeden rok, pozwala stypendyście poznać nowe środowisko naukowe i nawiązać kontakty. Ma to nadzwyczajny wpływ, mam na to setki dowodów, ponieważ przez Instytut Europy Wschodniej przewinęło ponad tysiąc stypendystów z różnych kierunków.

A co do bezpośredniej pomocy  – Ukrainie trzeba po prostu dać uzbrojenie. Przekazać, sprzedać, kredytować. Polska to  członek NATO, ale w Sojuszu nikt nie odważy się na wojskową interwencję w Ukrainie – istnieje przekonanie, że dojdzie wówczas do starcia NATO z Rosją, a tego nikt nie chce. Myślą, że wówczas sytuacja może wymknąć spod kontroli, że zawsze istnieje zagrożenie użycia broni jądrowej. Ale Ukrainie trzeba dać uzbrojenie, aby Ukraińcy mogli sami siebie obronić.

Czyli, jeśli u sąsiada płonie dom, wówczas my Polacy nie zamykamy się w swoim, a łapiemy za wiadro z wodą i śpieszymy na pomoc? 

Ktokolwiek nie byłby w Polsce przy władzy, wcześniej lub później, zda sobie sprawę z jednej prawdy – Polska musi mieć sojuszników na wschodzie kontynentu, a jeśli tak, wówczas musi wspierać tych, którzy mają obecnie kłopoty. Nie można tworzyć sojuszy inaczej, niż poprzez jak najbliższe relacje z Białorusinami (z białoruskim państwem obecnie nie bardzo można), z Ukraińcami i Ukrainą, z państwami kaukaskimi, z Mołdawią, a także z państwami bałtyckimi, w tym z Litwą, z którą Polska ma obecnie bardzo złe relacje, które wymagają „remontu”. Gdy wróg u bram, bracia powinni jednoczyć się, a nie dzielić.

Czy Rosja zatrzyma się?

Dlaczego ma się zatrzymać, jeśli nikt nie staje jej na przeszkodzie?

Czy nie obawia się Pan, że na Ukrainie powtórzy się scenariusz, jakiego świadkami byliśmy po Pomarańczowej Rewolucji, gdy prezydent nie mógł się porozumieć z premierem? Na ile skonsolidowana jest obecnie ukraińska władza?

To zależy od skali zagrożeń oraz od działań rosyjskiej agentury w Ukrainie, która, jak wiemy, jest dość znacząca. Ale obecnie nie obawiałbym się wewnętrznego konfliktu i bezładu w państwie. Większe niebezpieczeństwo i zagrożenie dostrzegam w kwestii poruszonej w pani pytaniu – czy Rosja się zatrzyma? Które granice Ukrainy uda się obronić? Mam dosyć odważną teorię, że musimy myśleć nie o ukraińskim Donbasie, ale o zachowaniu ukraińskiego państwa. Być może Ukraińcy powinni odważyć się na niesamowicie dramatyczny krok i odgrodzić się od sąsiada ścianą, na jakiś czas coś tracąc. Gruzja nie przejmuje się utratą Abchazji, ponieważ w swej historii już kilka razy traciła swe księstwa, a następnie znów powracała jako całość. Gruzini już się do tego przyzwyczaili. A więc, w imię ratowania państwa nie należy panikować, że w tym kraju nie będzie Ługańska – trzeba ratować kraj, który istnieje. A może pójść jeszcze dalej, za ideami głoszonymi w XIX wieku – zmienić alfabet, oderwać się (od związku z Rosją – red.). Obawiam się, że jeśli Ukraińcy nie okażą dziś dramatycznej odwagi, wówczas będą w nieskończoność napotykać na tym samym terytorium na te same problemy.

Czy zgadza się Pan z tezą, że Rosję można pokonać?

Rosja jest „pobiedimaja”, można ją pokonać – takie przekonanie panuje wśród optymistów. Odpowiem słowami przedstawicieli przedwojennego ruchu prometejskiego w Polsce – oczywiście, Ukraina przeszła przez ogień, było wiele ofiar, ale zwycięstwo nadejdzie!

Opracował Andrij SZEREMET

Fot. dyrektora Jana Malickiego – aut. Anna Woźniak, źródło: Flickr.com