Nie tylko Giedroyć. Rzecznicy polsko-ukraińskiego porozumienia – Nasz Wybir – Portal dla Ukraińców w Polsce

Nie tylko Giedroyć. Rzecznicy polsko-ukraińskiego porozumienia

25 maja 2017
Nie tylko Giedroyć. Rzecznicy polsko-ukraińskiego porozumienia

Materiał ten jest dostępny również w języku ukraińskim

Jerzy Giedroyć to dalece niejedyna z osób, które opowiadały się za polsko-ukraińskim porozumieniem i sympatyzowały z ideą budowy ukraińskiej państwowości. 

Chociaż, gdy mówimy o polsko-ukraińskim pojednaniu, pierwszym kto przychodzi na myśl jest, oczywiście, Jerzy Giedroyć – redaktor naczelny paryskiej „Kultury”. W artykule spróbujemy opowiedzieć na pytanie – kto wśród polskich historycznych postaci sprzyjał temu porozumieniu?

 „Nie ma wolnej Polski bez wolnej Ukrainy”

Te słowa są dobrze znane chyba każdemu Ukraińcowi. Zarówno podczas Pomarańczowej Rewolucji, jak i na EuroMajdanie, gdy polscy liderzy wspierali Ukrainę, każdy z nich przytaczał to hasło. Wiele osób omyłkowo uważa za autora tych słów właśnie Jerzego Giedroycia. W rzeczywistości, jej autorem jest twórca polskiego państwa, Marszałek Józef Piłsudski, a zrodziła się ona, gdy w 1920 roku, podczas radziecko-polskiej wojny Piłsudski i Petlura byli sojusznikami. 17 maja tego samego roku w Winnicy Józef Piłsudski powiedział – „W imieniu Polski wznoszę okrzyk: niech żyje wolna Ukraina”. Oczywiście, Marszałek działał przede wszystkim w interesach swego państwa. Zdawał sobie sprawę, że Polska może odnowić dawną niepodległość (możliwe, że nie w dawnych granicach) jedynie wówczas, gdy będzie miała wiernych sojuszników przeciwko Rosji. U podstaw geopolitycznej koncepcji Marszałka leżała idea stworzenia „federacji” niezależnych państw od Bałtyku do Morza Czarnego, którym liderowałaby Polska – tak zwanego Międzymorza. Idea stała się podstawą „prometeizmu” – ruchu w Polsce międzywojennej, który nadawał jej kluczową rolę w wyzwoleniu narodów spod radzieckiej hegemonii.

Jak okazuje się, Józef Piłsudski miał rację. II Wojna Światowa pokazała, że bez wolnej Ukrainy nie było wolnej Polski. W powojennych latach zrodziła się więc znacząca koncepcja „ULB”- skrótu od: „Ukraina – Litwa – Białoruś”, która zakładała historyczne pojednanie między Rzeczpospolitą i jej byłymi terytoriami na wschodzie oraz przyjęciem powojennych granic, w celu pozyskania sojuszników przeciwko radzieckiej Rosji. Z czasem, Jerzy Giedroyć oraz „ukraińskie grono” „Kultury” rozwinęło tę doktrynę do poziomu wschodniej polityki niepodległej Polski.

Ukraińska kwestia w międzywojennej Polsce

Doktrynę Giedroycia poprzedziła ożywiona dyskusja w międzywojennej Polsce. Wśród wszystkich politycznych ruchów największymi zwolennikami polsko-ukraińskiego porozumienia byli socjaliści. Krakowska badaczka przedmiotu Barbara Stoczewska pisze, że z czasem socjaliści zamienili ideę federalizmu Piłsudskiego na dosyć szerokie wspieranie prawa Ukraińców do własnego państwa. Najbardziej wierzył w to sojusznik Józefa Piłsudskiego – Leon Wasilewski. Wszędzie podkreślał, że naród Ukrainy „nie powiedział jeszcze ostatniego słowa”. Angażował się także w propagowanie określenia „Ukraińcy”,  a nie upowszechnionego w tym czasie – „Rusini”. Leon Wasilewski uważał, że Ukraińcy powinni uczyć się w języku ojczystym i posiadać swój uniwersytet. W artykule „Ruski, Rusiński czy Ukraiński?” pisał; „Dlaczego na Wołyniu  prawie nie ma ukraińskich szkół, chociaż część Ukraińców stanowi tam większość… Dlaczego w Kijowie, Charkowie czy Odessie na koszt okupacyjnego radzieckiego rządu wydawane są nie tylko agitacyjne broszury, ale także setki ukraińskich prac naukowych, a w budżecie Rzeczypospolitej nie ma grosza na Towarzystwo im. Szewczenki we Lwowie?”.

Kolejnym zwolennikiem polsko-ukraińskiego porozumienia był socjalista Tadeusz Hołówko. W swych artykułach wypowiadał się za przyznaniem Wschodniej Galicji autonomii oraz prawa do używania języka ukraińskiego we wszystkich sferach życia. „Wszyscy urzędnicy państwowi i sędziowie muszą znać język polski, a także język miejscowego narodu, na przykład, na Wołyniu – ukraiński”, – powiedział w 1931 roku podczas przemówienia „Kwestia narodowa w Polsce”. Politykę wrogości wobec Ukraińców Tadeusz Hołówko nazwał „absurdem z punktu widzenia interesów polskiej państwowości i polskie demokracji”.

Podobnie jak Leon Wasilewski, o zwiększenie liczby ukraińskich szkół i stworzenie własnego ukraińskiego uniwersytetu apelował publicysta Aleksander Bocheński. W 1937 roku napisał głośny artykuł  zatytułowany „Położyć kres szaleństwu”. Jego autor ostro krytykował antyukraińską politykę międzywojennej Polski, mówił, między innymi, o prawie Ukraińców do swobodnego korzystania ze swego języka, uważał także, że ukraiński powinien rozbrzmiewać obok polskiego także w radiu. Aleksander Bocheński był gorącym zwolennikiem używania określenia „ukraiński”, a nie „rusiński”: „Sam fakt nieuznania nazwy „ukraiński”, a także odmowa prawa do ukraińskich napisów, szkolnictwa, uniwersytetu, stawia każdego Ukraińca przed alternatywą: albo będziesz Polakiem, albo musisz Polski nienawidzić”. Aleksander Bocheński domagał się zasady równości w traktowaniu Ukraińców w różnych sferach. We wspomnianym artykule publicznie oskarżał Polaków o ciągłe demonstrowanie swej cywilizacyjnej „wyższości” i o dyskryminowanie Ukraińców. Autor podaje przykład, gdy na poczcie pewnej osobie nie wydano listu za to, że zaadresowano go „Szymczak Pawło”, a nie „Szymczak Paweł”. Był jednym z tych Polaków, którzy rozumieli przyczyny akcji „sabotażu” w 1930 roku. Podczas wojny brał udział w rozmowach prowadzonych między Armią Krajową a OUN-B, starając się chociaż trochę zmniejszyć wzajemną nienawiść.

To tylko niektóre przykłady historycznych postaci oraz działaczy, którzy występowali jako zwolennicy polsko – ukraińskiego porozumienia. W 2013 roku ukazała się, wydana w dwóch językach,  praca zbiorowa „Na szlakach zgody: Rzecznicy polsko-ukraińskiego porozumienia 1918-1939” pod redakcja Macieja Marszała. Oprócz powyżej opisanych, w książce można znaleźć takie nazwiska, jak Teofil Merunowicz, Włodzimierz Bączkowski, Jan Stanisław Łoś, Piotr Dunin-Borkowski, Jerzy Pogonowski. Nastał taki czas, gdy oba narody – Polacy, jak i Ukraińcy, powinni poszukiwać w historii autorytetów – ludzi, którzy dążyli do porozumienia i współpracy, a nie głosili nienawiść i wzajemne obrazy.

Olga TKACZENKO