Marcin Święcicki – W relacjach z Rosją Unia Europejska jest na razie za bardzo miękka – Nasz Wybir – Portal dla Ukraińców w Polsce

Marcin Święcicki – W relacjach z Rosją Unia Europejska jest na razie za bardzo miękka

27 maja 2014
Marcin Święcicki – W relacjach z Rosją Unia Europejska jest na razie za bardzo miękka

Poseł Sejmu RP Marcin Święcicki już od dziesięcioleci zajmuje się projektami związanymi z Ukrainą. Zimą tego roku, prawie codziennie przychodził na warszawski Euro-Majdan, aby wyrazić solidarność z Ukraińcami, którzy opowiedzieli się za europejską i demokratyczną Ukrainą. W przeddzień ukraińskich wyborów oraz wyborów do Parlamentu Europejskiego rozmawiamy z nim o polityce międzynarodowej, reformach w Ukrainie oraz prawach migrantów w Polsce.    

Panie Marcinie, gdy niedawno w siedzibie Sejmu przyjmował Pan nagrodę od komitetu organizacyjnego warszawskiego Euro-Majdanu, powiedział Pan, że musi szybko opuścić spotkanie, bo spóźni się Pan na nocny autobus do Lwowa. Obecni byli zdziwieni, że poseł na Sejm jeździ na Ukrainę zwyczajnym autobusem. Od jak dawna zdobywa Pan doświadczenie takich podróży?  

To nie była moja pierwsza przygoda z tym autobusem. Przez cztery lata pracowałem w Kijowie. Trafiały się sytuację, gdy miałem być w stolicy Ukrainy rano, a porannych wylotów z Warszawy nie było. Kupowałem wówczas bilety na nocny autobus do Lwowa, a tam wsiadałem do samolotu lub pociągu. Kiedyś jeździłem nawet autobusem do Kijowa. 

Czyli, gdy Ukraińcy mówią o problemach na granicy, to dla Pana nie jest jakaś abstrakcja?

Niestety, ten problem jest mi dobrze znany. Kiedyś chciałem pieszo przekroczyć polsko-ukraińską granicę, ale nie pozwolono mi tego zrobić –  akurat w tym miejscu nie było przejścia dla pieszych. Ogólnie, jest ich mało na całej naszej granicy. Przekraczałem granicę wiele razy autostopem, swym samochodem, pociągiem. To co tam widziałem, często wywoływało moje oburzenie, dlatego z łatwością mogłem prowadzić merytoryczne rozmowy na ten temat w Straży Granicznej, w Ministerstwie Spaw Wewnętrznych, a także w Sejmie. Chociaż w ostatnich latach niektóre rzeczy zmieniły się na lepsze, jednak nad obsługą obywateli na polsko – ukraińskim, a szerzej – na unijno – ukraińskiej granicy trzeba jeszcze mocno popracować.   

Kiedy po raz pierwszy trafił Pan na Ukrainę?

Już w 1996 roku. Brałem wówczas udział w mistrzostwach Europy w lekkoatletyce juniorów. 

Pod koniec lat 80-tych, gdy w Polsce rozpoczął się proces demokratycznej transformacji, zainteresowanie większości polskich polityków zostało skierowane na Zachód. Dlaczego Pan obrał wschodni wektor? 

Jest coś takiego, jak poczucie misji. Ludzie w Polsce myśleli, jak reformować system komunistyczny, a w 1989 dostaliśmy szansę go całkowicie zmienić. Demokracja, wolny rynek – po tym, gdy zbudowaliśmy go w Polsce, logicznym wydawało się podzielić tym doświadczeniem z sąsiadami. W latach 90-tych często jeździłem na Litwę, Ukrainę, do Kazachstanu, na Bałkany, aby prezentować polskie doświadczenia w sferze reform ekonomicznych oraz reformy lokalnego samorządu. Było to jakieś naturalne wypróbowanie własnych doświadczeń w innych warunkach, a także ciekawość rezultatów tych przemian.  

Przez kilka lat pracował Pan jako szef biura ONZ-towskiego programu UNDP w Kijowie i miał możliwość zaznajomienia się z ukraińskim politycznym życiem. Co, Pana zdaniem, najbardziej odróżnia ukraińską politykę od polskiej? 

Na Ukrainie dziwiły mnie różne rzeczy. Na przykład, blokowanie parlamentarnej trybuny. Początkowo pytałem kolegów, czy to jakiś konstytucyjny mechanizm, ponieważ tak często się to zdarzało, ale śmiali się ze mnie. Wydawało mi się także nienormalnym, że główny organ stanowiący prawo państwa może miesiącami nie pracować. Dziwiło także niespełnianie przez ukraińskich polityków wyborczych obietnic.  Zdaję sobie sprawę, że jest to choroba rządzących w całym świecie, ale właśnie w Ukrainie jest ona bardzo widoczna. Były jednak także rzeczy, które zrobiły na mnie pozytywne wrażenie. To aktywność Ukraińców podczas wyborów. Kolejki w komisjach wyborczych – nocne warty pod lokalami wyborczymi, w celu niedopuszczenia do fałszerstw. Imponowało mi pragnienie ludzi do demokracji i państwa prawa.    

W tym roku w Polsce weszły w życie przepisy nowej Ustawy o cudzoziemcach. Niektóre przepisy, regulujące pobyt obywateli państw spoza Unii zostały zliberalizowane, ale zmiany nadal nie zaszły tak daleko, aby uprościć biurokratyczną procedurę legalizacji migrantów. Jakie są Pana przemyślenia w tej sprawie?

Jako liberał uważam, że procesy migracyjne należy upraszczać, a nie komplikować. Za niedopuszczalną uważam sytuację, gdy człowiek ma w Polsce pracę, ale nie może bez niepotrzebnych problemów przedłużyć swego pobytu na następne lata. Wizowa polityka Schengen także pozostawia wiele do życzenia. Problematyczną kwestią w Polsce jest fakt, że nadal obowiązują nas wizy do USA. Ale jeśli Polak taką wizę już otrzyma, wówczas ma ją na 5 albo 10 lat, z prawem do wielokrotnego wjazdu. Liczbę Ukraińców, którzy w ubiegłym roku otrzymali 5-letnie, wielokrotne wizy można policzyć na palcach dwóch rąk. Te uregulowania nie zależą akurat od Polski i pozostaje nam oczekiwać na decyzję Komisji Europejskiej o bezwizowym ruchu dla Ukrainy.  

W kwestii prawa pobytu cudzoziemców w Polsce – powinno być zliberalizowane. Należy uprościć procedury wystawiania zaproszeń osobom, które chcą odwiedzić Polskę. Proponuję, aby nie wymagać zaświadczenia o posiadaniu nieruchomości oraz zarobkach osoby, która zaprasza cudzoziemca, a ograniczyć się do oświadczenie, że dana osoba niesie odpowiedzialność za swego gościa. Proponowałbym także wydłużyć okres obowiązywania zezwolenia na pracę. 

Kandyduje Pan do Parlamentu Europejskiego. Co chciałby Pan zmienić w obecnej unijnej polityce w sprawie Ukrainy oraz Rosji – ostatnio te dwie kwestie są mocno związane? 

W obecnej sytuacji wiele zależy od przywódców poszczególnych państw, ale Parlament Europejski mógłby, i może wywierać większy nacisk na Rosję. Uważam, że bardziej zdecydowane sankcje kilka miesięcy temu mogły zatrzymać rosyjską agresję na wschodzie  Ukrainy. Wszyscy członkowie Państwowej Dumy Rosji oraz Rady Federacji muszą otrzymać zakaz wjazdu na terytorium Unii, a ich konta bankowe powinny zostać zamrożone. Unia musi wprowadzić embargo na eksport broni do Rosji. Proponowałbym także ograniczenie importu paliw z Rosji poprzez wprowadzenie pewnych kwot. Przecież za zarobione na Zachodzie pieniądze, Rosja finansuje potem swą „piątą kolumnę” w Ukrainie. Niestety, w relacjach z Rosją Unia, póki co, jest zbyt miękka. 

Następna sprawa – należy pomóc Ukrainie. Polska otrzymała znaczną pomoc finansową, gdy przygotowywała się do wstępu do Unii Europejskiej. Kijów tym bardziej zasługuje na takie wsparcie. Już obecnie Europa udziela konsultacji Ukrainie odnośnie reform. Osobiście kieruję polskim zespołem doradców, który konsultuje przeprowadzenie reform lokalnego samorządu.   

Prawie każdego dnia przychodził Pan pod Ambasadę Ukrainy w Warszawie, kilka razy był na kijowskim Majdanie. Jaką lekcję, Pana zdaniem, pokazali Europie Ukraińcy?

Myślę, że najważniejsze, czego Europejczycy mogą nauczyć się od Majdanu – to jak bronić swych zasad. Że należy być zdecydowanym i wiernym swym ideałom. A najważniejsza lekcja dla polityków w Unii – nie można uzależniać pomocy Ukrainie od tego, co o tym pomyśli Rosja.

Oksana KRAVCHENKO