Andrij DESZCZYCA: Ukraińcy w Polsce coraz bardziej uświadamiają sobie, że są wpływową grupą – Nasz Wybir – Portal dla Ukraińców w Polsce

Andrij DESZCZYCA: Ukraińcy w Polsce coraz bardziej uświadamiają sobie, że są wpływową grupą

16 maja 2015
Andrij DESZCZYCA: Ukraińcy w Polsce coraz bardziej uświadamiają sobie, że są wpływową grupą

Ambasador Ukrainy w Polsce Andrij Deszczyca opowiada o tym, jak dyplomaci współpracują z ukraińską społecznością, czy Ukraińcy przychodzą ze swymi problemami do ambasady oraz jak Polacy i Ukraińcy powinni rozmawiać o Wołyńskiej Tragedii. 

Andriju Bohdanowiczu, już wcześniej pracował Pan w Ambasadzie Ukrainy w RP i od dawna ma Pan kontakty z miejscową ukraińską społecznością. Czy Pana zdaniem w ostatnich latach w środowisku ukraińskich migrantów  zmienił się stosunek do swej ojczyzny?

Zmienił się dosyć znacznie. Ukraińska społeczność w Polsce wzmacnia się, i to naturalne, że ludzie poszukują lepszych warunków społeczno-ekonomicznych. Jednak ci, którzy wyjechali obecnie nie tylko pracują w Polsce, ale są także aktywni w życiu politycznym i społecznym kraju. Wydaje mi się, że Ukraińcy coraz bardziej uświadamiają sobie, że są siłą, z którą należy się liczyć przy wypracowywaniu polityki w państwach, w których mieszkają. Do tego, Ukraińcy, którzy już byli za granicą po powrocie do domu starają się wprowadzać w swym życiu zachodnie standardy. Możliwe, że to zjawisko nie jest tak zauważalne na poziomie ogólnopaństwowym, ale takie przykłady zaczynają tworzyć realną, silną tendencję.

Działania Ukraińców diaspory, które miały na celu zwrócenie uwagi miejscowych władz oraz społeczeństwa na wydarzenia na Ukrainie, były zauważalne już jesienią 2013 roku, chociażby na przykładzie działalności licznych Euromajdanów. Niektóre z tych inicjatyw, szczególnie warszawska, nadal działają. W jaki sposób ich inicjatywy łączyły się z działalnością ambasady, która ma obowiązek informowania o wydarzeniach na Ukrainie, nagłaśniać największe problemy, tworzyć wizerunek Ukrainy za granicą? Czy są to nadal dwa paralelne projekty? 

Myślę, że to w pewnej mierze procesy, które się wzajemnie uzupełniają. Nie można oddzielić interesów ambasady, która odpowiada przede wszystkim za oficjalne kontakty, od interesów społeczności. Nasze zadania są wspólne: wesprzeć Ukrainę jako państwo w walce z rosyjskim agresorem na jej drodze do Unii Europejskiej. Zarówno dyplomaci, jak i członkowie społeczności mają swój wkład w tym konkretnym zadaniu. Jako ambasada stawiamy w większym stopniu na współpracę z polskimi organami władzy, społeczność – na współpracę z polskim społeczeństwem obywatelskim.

Jaki jest Pana zdaniem obecnie wizerunek Ukraińców w Polsce? Badania polskich socjologów pokazują, że prawie po 30% Polaków deklaruje pozytywny i negatywny stosunek do swych sąsiadów. Jedna trzecia pozytywnych ocen – to dużo czy mało?

Moje osobiste doświadczenie dowodzi pozytywnego odbierania Ukraińców w polskim społeczeństwie. Nasi polscy partnerzy na różnych poziomach bardzo dobrze oceniają profesjonalizm Ukraińców, którzy pracują nad Wisłą. Wszyscy chwalą chęć Ukraińców do współpracy oraz ich zdolność do życia razem z Polakami. Oczywiście, nie wykluczam, że są ludzie, którzy mają negatywny stosunek do Ukraińców. Źródeł tego należy przeważnie szukać w historycznej pamięci. Ale ogólnie stosunek do Ukrainy i Ukraińców w Polsce jest raczej pozytywny.

Z Warszawy wielokrotnie płynęły oświadczenia o chęci pomocy Ukraińcom, którzy ucierpieli przez rosyjską okupację Krymu oraz konflikt na wschodzie państwa. Ale rok po aneksji Krymu żaden ukraiński wniosek o przyznanie statusu uchodźcy nie był przez polską stronę rozpatrzony pozytywnie.  Problemy mają także migranci zarobkowi  – w Polsce mówi się o potrzebie zwiększenia rąk do pracy poprzez zaproszenie cudzoziemców, jednak zmiana prawa postawiła w niekorzystnej sytuacji tych, którzy nie posiadają stałych umów o pracę. Czy ambasada robi coś w tym kierunku, aby zmienić tę sytuację?

Oczywiście, przeprowadzamy konsultacje z przedstawicielami polskich służb migracyjnych oraz Straży Granicznej. To na co przez cały czas zwracamy uwagę, i co potwierdzają polscy partnerzy, to dążenie do tego, aby migracja z Ukrainy do Polski odbywała się na legalnych zasadach. Rozumiem sytuację tych osób, które uciekając przed rosyjską agresją chcą otrzymać status uchodźcy w Europie. Ale rozumiem także podejście polskiej strony – jest znaczne terytorium Ukrainy, które nie jest objęte konfliktem, można tam żyć i się rozwijać. Naszym, jako ambasady, zadaniem jest obrona interesów ukraińskich obywateli, którzy legalnie pracują w Polsce. Dlatego nawołuję do wszystkich Ukraińców, którzy szukają tu pracy – podpisujcie umowy o pracę. Możliwe, że polskie prawo migracyjne potrzebuje udoskonalenia. Ale nie możemy ingerować w proces ustanawiania prawa. Naszym priorytetem jest to, aby ustanowione w Polsce prawa obywateli Ukrainy w Polsce były przestrzegane w pełnym wymiarze.

A czy Ukraińcy często zwracają się do ambasady ze swymi problemami, które dotyczą zatrudnienia oraz wypełnienia migracyjnych dokumentów? 

Organizujemy spotkania ze społecznością, konsulat ma swe ustalone godziny przyjęć, w czasie których może przyjść nasz każdy obywatel. Szczerze mówiąc, w czasie mojej kadencji nie mieliśmy wielu uwag. Proponuję członkom naszej ukraińskiej społeczności, aby nadsyłali swe propozycje oraz uwagi na naszą pocztę elektroniczną lub na stronę ambasady na Facebooku. Jeśli ktoś ma problem z dostępem do Internetu – można wysłać po prostu list. Chcę podkreślić, że nie możemy zrobić tak, aby pobyt Ukraińców w Polsce przebiegał całkowicie bezproblemowo. Nie mamy bezpośredniego wpływu na polskie służby konsularne w Ukrainie czy na pracę Urzędu do Spraw Cudzoziemców. Ale jeśli otrzymujemy informację o naruszaniu praw ukraińskich obywateli, wówczas powiadamiamy policję i odpowiednie służby, aby pomogły osobie zgłaszającej sprawę.

Jak kształtują się relacje ambasady z ukraińską mniejszością w Polsce?

Aktywnie współpracujemy z posłem na Sejm RP Mironem Syczem, który jest z pochodzenia Ukraińcem i wie, jak prezentować ukraińską tematykę w polskiej polityce. Nie można nie doceniać współpracy ze Związkiem Ukraińców w Polsce oraz osobiście z Piotrem Tymą. Często widuję się z Mirosławem Czechem, publicystą „Gazety Wyborczej”, także Ukraińcem z pochodzenia. Kontakty ze znanymi Ukraińcami sprzyjają bardziej efektywnemu reprezentowaniu interesów naszego państwa. Zdaję sobie sprawę, że ukraińska społeczność ma swe oczekiwania odnośnie oficjalnego Kijowa. Znam tę sytuację – Ukraińcy za granicą oczekują większego wsparcia ze strony rządu, a jest ono niewystarczające. Najważniejsza przyczyna to brak finansów. Nie jestem zwolennikiem tego, aby składać wielkie obietnice, które następnie nie są realizowane. Uważam, że należy obiecać ukraińskiej mniejszości wsparcie na takim poziomie, na które pozwala realny stan ukraińskich finansów.

Czy Pana zdaniem, Polska jest zadowolona z Ukrainy jako partnera? W Warszawie można usłyszeć, że Ukraina jest bardziej zainteresowana kontaktami z innymi krajami Unii Europejskiej, a na rozmowy do Mińska polskiej delegacji także nie zaproszono.

Tak, odczuwam wśród miejscowych polskich polityków niezadowolenie z  faktu, że Polska nie bierze bezpośredniego udziału w negocjacjach odnośnie uregulowania sytuacji na wschodzie Ukrainy. Ale negocjacje w Mińsku nie ograniczają całego frontu robót na rzecz ustanowienia pokoju w Ukrainie. Ukraina ceni zdanie Polski w Unii odnośnie konfliktu  z Rosją, działania Polaków w Brukseli mają nawet większe znaczenie, niż przyjazd polskiej delegacji na rozmowy w Mińsku. Ukraina z chęcią zaprosiłaby Polskę do stołu takich negocjacji, ale nie wszyscy ich uczestnicy zgadzają się  na to.

Kwestia, która obecnie najbardziej utrudnia polsko – ukraińskie relacje to Wołyńska Tragedia. Jaka jest Pana recepta – jak należy pochodzić do tego tematu?  

Myślę, że należy otwarcie i szczerze mówić o tym, co się odbyło. Warto to robić także na najwyższym poziomie – mam na uwadze wystąpienie prezydenta Petra Poroszenki w polskim parlamencie, a także na poziomie społeczeństw oraz społeczności wyznaniowych. Oczywiście, potrzebujemy obiektywnej oceny przez historyków wydarzeń, które miały miejsce podczas II Wojny Światowej. Moje zdanie, nawet nie jako ambasadora, ale człowieka jest takie – należy przyjąć formułę „przebaczamy i prosimy o przebaczenie”, ale jednocześnie musimy pamiętać, że ta tragedia może być wykorzystywana do politycznych rozgrywek. Nie można dopuścić, aby kremlowska propaganda wykorzystała temat Wołyńskiej Tragedii do tego, aby skłócić nardów ukraiński i polski.

Ma Pan bardzo popularny profil na Facebooku. Ukraińcy zwracają się, przede wszystkim, z wyrazami wsparcia. O czym piszą Polacy?

Także piszą, że wspierają Ukrainę. Że dowiadują się o wydarzeniach od znajomych Ukraińców. Nawiasem mówiąc, myślę, że nie wykorzystujemy potencjału wpływu ukraińskiej społeczności na polskie społeczeństwo, szczególnie, ukraińskich studentów. Piętnaście tysięcy ukraińskich studentów w Polsce – to potężny kanał informacyjny dla Polaków o wschodnich sąsiadach.

W takich krajach jak Włochy, Hiszpania, Portugalia są specjalne sklepy z ukraińskimi towarami. Nie brakuje tego Panu w Polsce?

Kupuję ukraińskie towary spożywcze w polskich supermarketach. Wydaje się, że lepiej byłoby, aby ukraińscy producenci byli obecni w polskich sklepach, a nie w niszowej strefie. Są już w sprzedaży ukraińskie soki, olej, słodycze.

Kilka miesięcy temu, gdy polscy dziennikarze organizowali akcję „Bieg na Majdan”, odwiedził ich Pan na treningu i obiecał, że pomyśli nad tym, aby biegać każdego ranku. Biega Pan? 

Szczerze – nie, nie mam czasu. Ale myślę nad tym, aby jeździć do pracy rowerem. A więc – gdy będzie trochę cieplej – będziecie mieć okazję zobaczyć mnie na rowerze.

Olena BABAKOVA