„Nasz Wybir”, wspólnie z portalami ProUA w Pradze i „Nowyny zi Słowaczczyny” w Bratysławie, rozpoczyna projekt „Zwalczanie dezinformacji odnośnie ukraińskich uchodźców w krajach Grupy Wyszehradzkiej”. Przez kolejne trzy miesiące będziemy publikować cotygodniowy wybór informacji, w których będziemy obalać fałszywe narracje szerzące się w tych krajach na temat Ukrainy, ukraińskich uchodźców i migrantów.
W pierwszym wydaniu naszego biuletynu przeczytacie o tym, jak w Polsce tworzy się fałszywe konta organizacji ukraińskich i są rozpowszechniane dezinformacje w „kwestii Wołynia”; jak nacjonaliści manipulują decyzją sądu, domagając się usunięcia flag ukraińskich, między innymi z instytucji państwowych; jak w Słowacji rozpowszechniane są nieprawdziwe informacje na temat rzekomego obciążenia budżetu przez Ukraińców i ich udziału w inwazji z 1968 roku; jak czeski polityk Tomio Okamura promuje prorosyjskie tezy; dlaczego szkolny podręcznik oskarżono o „ukrainizację Czechów”; i jak kolejny czeski poseł próbuje uzasadnić aneksję Krymu.
Polska
Ukraińskie organizacje i aktywiści w Polsce – na celowniku dezinformacji
W ostatnich miesiącach ukraińskie organizacje i aktywiści w Polsce stali się celem skoordynowanych ataków dezinformacyjnych.
W marcu urzędy kilku polskich miast otrzymały listy, rzekomo od szefowej warszawskiej Fundacji „Ukraiński Dom” Myrosławy Keryk, z prośbą o wsparcie kampanii wyborczej jednego z kandydatów na prezydenta Polski. Następnie w sieci pojawiły się fałszywe wpisy o zbiórce pieniędzy na ten cel. Fundacja sprostowała te powiadomienia i oświadczyła, że jest to próba wciągnięcia organizacji w walkę polityczną i wzniecenia antyukraińskich nastrojów.
W maju na cel został wzięty Związek Ukraińców w Polsce – rozpowszechniano plotki (wysyłano listy rzeźbiarzom) o jego rzekomych planach wzniesienia pomnika UPA pod Przemyślem. Organizacja zaprzeczyła i nazwała to częścią kampanii mającej na celu sztuczne rozpalanie nienawiści.
W obu przypadkach dezinformacji towarzyszyły fałszywe strony internetowe, które imitowały prawdziwe zasoby organizacji.
Kilka tygodni później podobny atak został skierowany na jeden z największych ukraińskich festiwali kulturalnych w Polsce – „Ukraińską Wiosnę” w Poznaniu. Hakerzy stworzyli fałszywą stronę internetową i stronę na Facebooku, na której opublikowali fałszywy program z rzekomym udziałem znanych polskich artystów. Informacja była szeroko promowana w sieci, co wywołało oburzenie wśród wspomnianych artystów i widzów.
5 czerwca pojawiła się informacja o fejkowych kontach współzałożycielki festiwalu i działaczki społecznej Marii Andruchiw. W jej imieniu z fałszywych stron, które całkowicie duplikowały prawdziwą stronę na Facebooku, wysyłane były wiadomości z groźbami i pretensjami do polskich działaczy.
W momencie publikacji większość fałszywych stron została już zablokowana, a incydenty zgłoszono odpowiednim organom. Organizacje apelują o nierozpowszechnianie niezweryfikowanych informacji i przestrzeganie higieny informacyjnej. Celem takich ataków jest między innymi rozsiewanie nieufności między Polakami a Ukraińcami.
Rosyjskie fake newsy o „przekazaniu Wołynia Polsce”
Propaganda rosyjska poszerza informacje o rzekomych przygotowaniach do „przekazania Wołynia Polsce”. W sieci publikowana jest fałszywa mapa, na której obwód wołyński jest oznaczony jako terytorium Polski.
Rosyjskie media i kanały Telegram twierdzą, że mapa jest rozpowszechniana wśród uczniów i studentów Instytutu Polskiego na Wołyńskim Uniwersytecie Narodowym im. Łesi Ukrainki. Są również doniesienia o spotkaniach, na których rzekomo mówi się o „wspólnej tożsamość” i wychowaniu młodzieży w duchu zbliżenia z Polską. Jako źródło tej mapy Rosjanie podają nazwisko Switłany Zinczuk – przewodniczącej Związku Nauczycieli Polonistów Ukrainy w obwodzie wołyńskim.
Kierowniczka Katedry Polonistyki na Wołyńskim Uniwersytecie, Switłana Suchariewa sprostowała te doniesienia. Wyjaśniła, że Instytut Polski nie jest odrębną instytucją, ale inicjatywą trzech koordynatorek współpracy naukowej między Ukrainą i Polską. Instytut nie ma uczniów czy studentów, a Switłana Zinczuk nigdy nie była jego członkinią.
Fejk sprostowała również sama Switłana Zinczuk. Stwierdziła, że od dawna jest na emeryturze, nie pracuje na uczelni i nie zajmuje się działalnością dydaktyczną.
Również ukraińskie Centrum Zwalczania Dezinformacji określiło oświadczenie jako sfabrykowane. W informacji agencji stwierdzono, że mapa istnieje wyłącznie w źródłach rosyjskich, a celem fałszywej informacji jest zasianie nieufności między Ukraińcami a Polakami, zdyskredytowanie współpracy między oboma państwami i wpłynięcie na nastroje przed drugą turą wyborów w Polsce.
Więcej informacji na temat pod linkiem.
Nacjonaliści w Polsce manipulują decyzją sądu, wzywając do usunięcia flag Ukrainy i Unii Europejskiej
W polskich mediach społecznościowych krąży nagranie, w którym namawia się do usuwania z budynków flag Ukrainy, Unii Europejskiej, LGBTQ+ i innych „niepolskich”, twierdząc, że jest to rzekomo dozwolone decyzją Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu. W rzeczywistości sąd nie wydał żadnej decyzji, która by zezwalała na takie działania.
To manipulacja prawdziwym orzeczeniem sądu, które nie dotyczyło zgody na usuwanie flag, ale było związane z incydentem z 2022 roku. Wówczas polityk Marcin B., były kandydat do Sejmu z ramienia Konfederacji, zdjął ukraińską flagę z budynku Urzędu Miasta w Jeleniej Górze i wrzucił ją do kosza. W październiku 2024 roku sąd pierwszej instancji uznał go za winnego obrazy symbolu narodowego, a w maju 2025 roku Sąd Apelacyjny podtrzymał wyrok, ale warunkowo zamknął sprawę bez wymierzania kary.
W wyroku sąd stwierdził, że zdjęcie flagi z budynku i wrzucenie jej do kosza na śmieci to zniewaga. Jednak jeśli ktoś po prostu zdejmie flagę i wręczy ją urzędnikowi, nie podlega odpowiedzialności karnej za „zniewagę”. Nie oznacza to, że takie działania są zgodne z prawem – sąd w ogóle nie ocenił legalności zdejmowania flag.

Krążące w sieci wideo zostało prawdopodobnie stworzone przy pomocy sztucznej inteligencji – głos lektora i twarz mężczyzny wyglądają nienaturalnie. Autorzy twierdzą, że „każdy ma prawo usunąć obcą lub „niepolską” flagę z instytucji państwowej”, co jest jawną dezinformacją.
30 maja pojawiło się nagranie, na którym dwóch mężczyzn zdejmuje ukraińską flagę z budynku Urzędu Miasta w Gdańsku. Sądząc po hashtagach, zrobili to zwolennicy skrajnie prawicowego polityka Grzegorza Brauna, znanego z antyukraińskich i ksenofobicznych wypowiedzi.
Więcej informacji pod linkiem.
Słowacja
Nie tylko wydatki – jak obecność Ukraińców wpływa na budżet Słowacji?
Od początku pełnoskalowej inwazji Rosji na Ukrainę w sieciach społecznościowych na Słowacji rozprzestrzeniają się fałszywe informacje o Ukraińcach, którzy rzekomo „żyją kosztem miejscowych”. Jednak oficjalne dane pokazują, że prawdziwa sytuacja jest całkowicie inna. W maju tego roku biuro wicepremiera ds. planu odbudowy i funduszy europejskich opublikowało dokument, który zawiera szczegółową analizę wydatków Słowacji na wsparcie ukraińskich uchodźców i korzyści ekonomicznych płynących z ich obecności. „Ukraińcy pracujący w Słowacji wspierają gospodarkę nie tylko poprzez płacenie podatków i składek na ubezpieczenia społeczne, ale także poprzez konsumpcję dóbr i usług” – stwierdzono w rządowym raporcie.

Zgodnie z danymi słowackiego rządu, w czerwcu 2025 roku ponad 130 tysięcy Ukraińców miało status ochrony tymczasowej. W latach 2022–2024 państwo wydało 509 mln euro na wsparcie ukraińskich uchodźców, głównie na mieszkania i edukację. Znaczną część środków zrekompensowały fundusze europejskie – około 424 mln euro. Ukraińcy aktywnie integrują się ze społeczeństwem słowackim i przyczyniają do rozwoju gospodarki. Pod koniec 2024 roku na słowackim rynku pracy zarejestrowanych było około 45 tys. Ukraińców. Jedynie w 2024 roku kwota podatków płaconych przez Ukraińców osiągnęła 217 mln euro, a w 2025 prognozuje się jej wzrost do 231 mln euro.
Łącznie wpływy od Ukraińców w latach 2022–2024 wyniosą 439 mln euro, a biorąc pod uwagę rekompensaty z UE obecność uchodźców przynosi Słowacji korzyści ekonomiczne.
Więcej można przeczytać pod linkiem.
Fejk, który żyje latami – kto ponosi winę za okupację Czechosłowacji w 1968 roku?
Już trzeci rok z rzędu w Słowacji krąży dezinformacyjna narracja, że Ukraińcy byli odpowiedzialni za radziecką okupację Czechosłowacji w 1968 roku. Ten fejk regularnie pojawia się w sieciach społecznościowych, grupach prorosyjskich, a nawet w przemówieniach polityków. Ponownie tę kontrowersyjną tezę w maju 2025 roku wygłosił słowacki minister obrony Robert Kaliniak, donosi Denník N. Stwierdził wówczas: „Ukrainiec Breżniew podjął decyzję o okupacji Czechosłowacji”. Kaliniak podkreślił przy tym, że nie obwinia współczesnej Ukrainy za inwazję z 1968 roku i nie łączy wydarzeń historycznych z obecną sytuacją. Jednak sama konstrukcja oświadczenia – wzmianka o pochodzeniu narodowym Breżniewa w kontekście okupacji – faktycznie tworzy emocjonalny związek między Ukrainą a inwazją z 1968 roku. Twierdząc, że „to Ukrainiec rzekomo spowodował okupację”, minister w rzeczywistości łączy odpowiedzialność za działania kierownictwa radzieckiego z narodowością Breżniewa – co przeczy jego własnym oświadczeniom.
Na fejk zareagowano w tym roku na stronie Hoaxy a podvody / „Mistyfikacje i oszustwa”, która regularnie demaskuje zmanipulowane informacje. Leonid Breżniew rzeczywiście urodził się w mieście Kamieńskie (dziś jest to terytorium Ukrainy), ale w 1906 roku było ono częścią Imperium Rosyjskiego, a później – Ukraińskiej SRR, która nie miała politycznej niezależności. Sam Breżniew w swoich wspomnieniach z 1979 roku nazywał siebie Rosjaninem: „Jestem Rosjaninem, proletariuszem, dziedzicznym metalurgiem”. Decyzję o inwazji podjął nie sam Breżniew, ale Biuro Polityczne Komitetu Centralnego KPZR – kolektywne ciało składające się z 11 członków, z których większość stanowili etniczni Rosjanie. Ukraińska SRR w 1968 roku nie miała suwerenności ani armii, ponieważ sama znajdowała się pod kontrolą Moskwy. Już w 2022 roku oficjalna strona internetowa Ministerstwa Spraw Wewnętrznych Słowacji dotycząca ujawniania fejków i schematów manipulacyjnych oświadczyła, że taka narracja to część szerszej rosyjskiej propagandy, która nie tylko zaprzecza zbrodniom ZSRR, ale także wykorzystuje historię do usprawiedliwiania obecnej agresji przeciwko Ukrainie.
Czechy
Polityk Tomio Okamura powiela narracje rosyjskiej propagandy pod pretekstem „ochrony czeskich interesów”
W Czechach nasila się antyukraińska retoryka, którą aktywnie promuje Tomio Okamura, lider skrajnie prawicowej partii SPD. To jeden z głównych czeskich liderów walki przeciwko migrantom, który niemal każdego dnia oskarża o coś Ukraińców: między innymi o wojnę, żerowanie na czeskim budżecie, niechęć do integracji. Najczęściej mówi, że zależy mu na interesach obywateli Czech, a Ukraińcom należy się „zero koron”. Jego wypowiedzi coraz bardziej przypominają retorykę rosyjskich propagandystów.
Na przykład niedawno Okamura stwierdził, że dyskryminacja mniejszości rosyjskiej i ataki na nią ze strony „skorumpowanej Ukrainy” były przyczyną wojny, a Ukraina musi oddać „odwieczne rosyjskie terytoria”. „Problem z konfliktem polega na tym, że wielomilionowa mniejszość rosyjska, jest ich ponad dziesięć milionów, Ługańsk, Donieck, nie chce już być częścią Ukrainy. Po doświadczeniach ze skorumpowaną Ukrainą. To są terytoria, na których żyli przez stulecia. Fundamentalnym artykułem Karty Narodów Zjednoczonych jest prawo do samostanowienia” – powiedział Tomio Okamura w czeskiej telewizji. Dodał, że do wojny doprowadził „kult Bandery”, „odrzucenie neutralności, rozmowy o NATO” i „teraz wszyscy płacimy wysoką cenę za tę wojnę”.
Przeciwko takim wypowiedziom oponuje zastępczyni szefa Partii Piratów Olga Richterowa: „Dostaliśmy właśnie lekcję rosyjskiej propagandy. W ogóle nie chronicie czeskich interesów. W naszym interesie jest, aby Rosja była jak najdalej od naszych progów, aby Europa była bezpieczna. (…) Zdecydowana większość uchodźców pracuje” – kontynuowała polityczka. – „W 2024 roku wydatki na uchodźców wynoszą 15,5 mld koron czeskich, a dochody 23,5 mld”.
Okamura grozi, że jeśli dojdzie do władzy, nastąpi „fundamentalny przegląd wszystkich zezwoleń na pobyt dla Ukraińców w Czechach”. Powiedział, że powinni zostać tylko ci, którzy pracują tam, gdzie obywatele Czech nie chcą pracować. Polityk ciągle mówi o wskaźnikach przestępczości Ukraińców. Jednak według statystyk policyjnych poziom przestępczości wśród Ukraińców w Czechach jest niższy niż na przykład wśród Słowaków, Polaków czy Rumunów.
Ciekawe, że radykalnymi wypowiedziami odnośnie cudzoziemców w Czechach (szczególnie Ukraińców) polityk przeczy sam sobie. W 2011 roku, będąc w połowie Japończykiem, zorganizował konkurs „Miss Expat Czech”, którego celem była „likwidacja uprzedzeń wobec obcokrajowców”. W tych samych latach publicznie krytykował Rosję jako zagrożenie dla Europy.

Tak radykalna zmiana stanowiska budzi wątpliwości co do szczerości wypowiedzi Okamury. Jego retoryka nie tylko podsyca ksenofobiczne nastroje, ale także gra na korzyść narracjom Kremla, których celem jest destabilizacja jedności europejskiej i zerwanie poparcia dla Ukrainy.
Czesi z Ukrainy? Spór wokół podręcznika szkolnego
W Czechach wybuchł skandal wokół podręcznika szkolnego, w którym wspomina się, że Słowianie przybyli do Czech z terytoriów dzisiejszej Ukrainy. Niektórzy politycy i użytkownicy mediów społecznościowych są oburzeni, mówiąc, że to „ukrainizacja czeskiej historii”. Deputowany partii PRO Richard Perman napisał na swojej stronie na Facebooku: „Wiecie, że dzieci uczą się, że pochodzimy z Ukrainy, więc tak naprawdę jesteśmy Ukraińcami, a nie Czechami. Nadpisują pamięć dzieci, a rodzice albo o tym nie wiedzą, albo ich to nie obchodzi”.
Czeski historyk Jan Rychlik, ekspert z dziedziny historii narodów słowiańskich, w komentarzu dla CNN Prima NEWS potwierdził, że taka wersja ma podstawy naukowe. „Dziś większość historyków i etnografów skłania się ku temu” – zauważył Rychlik.
Warto podkreślić, że w podręczniku nie twierdzi się, że „Czesi to Ukraińcy”, ani że współczesna tożsamość narodowa powinna się zmienić. Mowa w nim jedynie o historycznych procesach migracyjnych, które dotyczą wszystkich ludów słowiańskich i są dokładnie opisane w wielu źródłach naukowych, między innymi Dějiny zemí Koruny české (publikacji szeroko wykorzystywanej w środowisku akademickim i szkolnym Republiki Czeskiej). W rozdziałach wprowadzających, poświęconych najdawniejszym dziejom, stwierdza się: „Słowianie przybyli na nasze terytorium w VI wieku, prawdopodobnie z obszaru między Dnieprem a Wisłą”, czyli częściowo z terenu współczesnej Ukrainy.
Znamiennym jest, że fala oburzenia rozprzestrzenia się głównie za pośrednictwem sieci społecznościowych – w szczególności Facebooka, Threads, X (Twitter), gdzie powtarzane są podobne sformułowania. Wskazuje to na oznaki skoordynowanej kampanii mającej na celu rozpalenie emocji i stworzenie obrazu zewnętrznego wroga. Przeniesienie nacisku z faktów historycznych na manipulacyjne twierdzenia, takie jak „nadpisują pamięć dzieci”, jest typową taktyką dezinformacji.
Czeski polityk usprawiedliwia aneksję Krymu
W jednym ze swoich ostatnich postów na Facebooku czeski prawicowy polityk Jindřich Reichl zakwestionował nielegalność aneksji Krymu przez Rosję. Kluczowa teza Reichla głosi, że krymskie „referendum” było autentycznym wyrazem woli mieszkańców półwyspu. Nie wspomina jednak, że głosowanie odbyło się 16 marca 2014 roku, zaledwie dwa tygodnie po rosyjskiej inwazji. Ponadto w lokalach wyborczych nie było żadnych międzynarodowych obserwatorów, w tym OBWE, której udział został przez Rosję zakazany. A na kartach do głosowania nie było opcji pozostania w składzie Ukrainy.
Raporty ONZ i liczne międzynarodowe źródła potwierdzają, że głosowanie odbyło się pod presją rosyjskiej armii, w warunkach okupacji i informacyjnej izolacji. Co więcej, jeszcze przed „referendum” rosyjskie wojsko przejęło na półwyspie kluczowe obiekty infrastruktury, co jest bezpośrednim naruszeniem Karty Narodów Zjednoczonych, która zakazuje agresywnego użycia siły przeciwko integralności terytorialnej innego państwa. O zasadach prawa międzynarodowego przypomina Czechom niezależny portal Manipulatori, który specjalizuje się w sprawdzaniu faktów i demaskowaniu manipulacji.
Reichl oskarża również czeskich polityków o „podżeganie do wojny”, ponieważ popierają Ukrainę. Ale taka retoryka jest próbą pomniejszenia oczywistego faktu: to Rosja rozpoczęła wojnę na pełną skalę przeciwko Ukrainie w 2022 roku. Ta agresja doprowadziła już do dziesiątek tysięcy ofiar cywilnych, milionów uchodźców i licznych zbrodni wojennych – w tym tragedii w Buczy, Irpiniu i Mariupolu.
Projekt współfinansowany przez rządy Czech, Węgier, Polski i Słowacji w ramach grantów Grupy Wyszehradzkiej z Międzynarodowego Funduszu Wyszehradzkiego. Misją funduszu jest wspieranie idei zrównoważonej współpracy regionalnej w Europie Środkowej.
Projekt realizowany wspólnie przez portale „Nasz Wybir” (Warszawa), ProUA (Praga) i „Nowyny zi Słowaczczyny” – novyny.sme.sk (Bratysława).