Dyplomaci bez krawatów – Nasz Wybir – Portal dla Ukraińców w Polsce

Dyplomaci bez krawatów

19 maja 2015
Dyplomaci bez krawatów

Płacą półtoraprocentowy „wojenny” podatek i częstowali w sieci polskimi jabłkami. Pozdrawiają w dniach świąt przyjaciół – Polaków i chwalą się swym znanym w całym ukraińskim świecie szefem. Obecnie starają się prezentować się nie tylko w oficjalnym, ale także w nieformalnym stylu. Chodzi o pracowników Ambasady Ukrainy w RP.

„Nasz Wybór” postanowił sprawdzić, jak dyplomatyczna placówka wygląda od środka po tym, jak z początkiem roku zmienił się prawie jej cały skład osobowy.

Pamięć konsula

– A pani już wie, że przyszłam po paszport? – pyta ktoś zza okienka konsul Switłanę Krysę.

– Oczywiście, że wiem, zbieram przecież wszystkie dokumenty, a potem jeszcze wprowadzam je do systemu – odpowiada pani Switłana. Mówi, że zna prawie wszystkie życiorysy obywateli Ukrainy, którzy przebywają na terytorium warszawskiego okręgu konsularnego i zwracają się do konsulatu. I to szczera prawda – panią Switłanę pamiętam jeszcze z poprzedniej kadencji w Warszawie, właśnie ona zwróciła uwagę fenomenalną pamięcią.

Podczas każdych przeprowadzanych w konsulacie wyborach pani konsul wiedziała, kto jak się nazywa i gdzie jest na liście wyborców. Nie myślcie nawet o tym, że możecie oszukać panią Switłanę – nie uda się to na pewno!

Obecnie Switłana Krysa powróciła do Warszawy na kolejną kadencję. Opowiada o pracy konsula. W ubiegłym, 2014 roku konsulat w Warszawie rozpatrzył ponad 5 tysięcy spraw (wydanie paszportów, wpisanie informacji o dziecku itp.), a tyleż samo petentów zgłosiło swe sprawy ustnie. W czasie, gdy pani Switłana przelicza, do okienka podchodzi kilka osób, kilkakrotnie dzwoni telefon.

– Dziś jest spokojnie, nie ma jeszcze kolejki, ale przed świętami pracy jest co niemiara – mówi pani Switłana. – W ostatnim czasie konsulat w Warszawie ma coraz więcej pracy. Zwracają się do nas nawet osoby z sąsiednich okręgów.

dypl1Obecnie w konsulacie pracują trzy osoby: radca do spraw konsularnych, pani Switłana, jako pierwszy sekretarz do spraw konsularnych oraz wicekonsul. Oprócz dni roboczych, są weekendowe dyżury, dodatkowo pracuje całodobowa gorąca linia, za którą odpowiadają pracownicy konsulatu. Pół dnia pracy w konsulacie zajmują przyjęcia obywateli, druga część dnia schodzi na pracy nad opracowaniem przyjętych dokumentów. Oprócz tego, konsulat odpowiada na pytania instytucji i obywateli.  Środa to dzień, który konsulowie wykorzystują na wyjazdy, na przykład do zakładów penitencjarnych, w których obywatele Ukrainy odbywają karę.  Pytamy, czy wojna w  Ukrainie zmieniła charakter spraw zgłaszanych w konsulacie.

– Niedawno przychodziło dwóch mężczyzn, pytali, jak tu w konsulacie zarejestrować się do ewidencji wojskowej. Od dawna nie mieszkają już w Ukrainie i nie ma kto im przekazać, czy przyszło do nich powołanie, czy nie – mówi pani Switłana.

A czy ludzie pytają o „Nasz Wybór”?

– A jeszcze jest, został jeden egzemplarz – pokazuje pani konsul. – Ludzie, gdy przychodzą, od razu rozglądają się po stolikach, biorą prasę, czytają. Osobiście także czytam „Nasz Wybór”, gdy nie ma petentów do obsługi.

– Rzeczywiście, Switłana jest u nas największym czytelnikiem tego czasopisma, jest jej przydatne jako fachowcowi w konsularnej tematyce – dodaje rzecznik ambasady Julia Borodij, która pokazała „Naszemu Wyborowi” najciekawsze miejsca w placówce dyplomatycznej. – Przeglądam to czasopismo, a gdy „Nasz Wybór” zwraca się do nas z prośbą o jakąś informację, udzielam jej, koordynując pracę z konsulatem. Polecam to wydawnictwo innym! – zachęca pani Julia.

Praca bez wododziału

– A ja dziś jestem bez krawata, w piątki mamy casual styl (zwykłe, codzienne ubranie – red.) – wita „Nasz Wybór” Wasyl Zwarycz – radca – minister. Także on w Warszawie nie jest po raz pierwszy, to jego druga kadencja w Polsce. – Ubieranie się w mniej formalnym stylu to praktyka wprowadzona dzięki ministrowi spraw zagranicznych Pawłowi Klimkinowi, która działa w wielu europejskich krajach.

Od razy zadaliśmy pytanie, czy ambasador Andrij Deszczyca także w piątki udaje się na oficjalne spotkania bez krawata. Odpowiedział na nie sam Andrij Deszczyca, który po chwili pojawił się w drzwiach – w krawacie. Ambasador miał spotkanie, ale obiecał, że po nim  krawat zdejmie.

– Na czym polega praca radcy – ministra? – pytamy tymczasem Wasyla Zwarycza.

– Podział na takie kategorie istnieje już od czasów Wiedeńskiej Konwencji o Stosunkach Dyplomatycznych. Rozpatrując sprawę hierarchicznie – na czele stoi ambasador, a następnie radca – minister, następnie radcy. Najbardziej skomplikowana sprawa jest z sekretarzami – w ambasadach są pierwszy, drugi i trzeci, a ludzie często uważają te dyplomatyczne funkcje za pracę zwyczajnej sekretarki. Mamy u nas dwóch radców – ministrów – to Władysław Kanewski i ja – wyjaśnia Wasyl Zwarycz. – Mamy podział zgodnie z problematyką: ja mam humanitarny i współpracę regionalną, a pan Kanewski działa w kierunku politycznym, ekonomicznym i konsularnym.

– Jest nas czworo, oddypl2powiadamy za kwestie humanitarne – kontynuuje radca Mykoła Jarmoluk. On także przyjechał do Warszawy na początku roku, jednak, podobnie jak inni, pracował już tu w poprzedniej kadencji. – Kwestie humanitarne w szerokim pojęciu: to kontakty międzyludzkie, kultura, oświata, kwestie społeczności ukraińskiej i migrantów. Staramy się przybliżyć polskiej publiczności ukraińską kulturę, chcemy pokazywać współczesną sztukę.

– Jednym z naszych zadań jest także – dodaje Julia Borodij – przypominanie o tym, że Krym to ukraińskie terytorium. Aby społeczeństwo, na przykład, polskie – nie godziło się na aneksję. Dlatego przystąpiliśmy do organizacji festiwalu krymsko-tatarskiej kultury, który odbywa się w Polsce w czerwcu. Pracuje nad tym zarówno ambasada, jak i konsulat.

– To prawda, że nie ma u nas jakiegoś „wododziału”, a więc, że to jest twoje, a to moje, pracujemy we wspólnej sprawie, – podsumowuje Mykoła Jarmoluk.

Dzień dyplomaty

Wasyl Zwarycz rozpoczyna swój dzień od sprawdzenia informacji w Internecie, przyznaje się także, że prowadzi Twitter ambasady.

– Jesteście uzależnieni od Internetu? – pytamy.

– Wszyscy jesteśmy zależni – tyle się dzieje – odpowiada Julia Borodij.

– Przeważnie czytam informacje na Twitterze, jakoś przywykłem do tego jeszcze w MSZ – dodaje Wasyl Zwarycz. – Przyjęło się jakoś u dyplomatów, że wykorzystują właśnie tę sieć. Natomiast Julia woli Facebook. Jest jeszcze Twitter ambasadora Andrija Deszczycy, ale on sam go prowadzi, nikt w to się nie wtrąca.

– Roboczy dzień zaczynamy wpół do dziewiątej, a kończmy oficjalnie o osiemnastej. Mamy półtora godziny na obiad – kontynuuje Wasyl Zwarycz. – Rano zbieramy się w ambasadzie i, zgodnie z zasadą, wyznaczamy zadania na dzień. Należy jednak pamiętać, że jesteśmy tu w ciągłej zagranicznej delegacji, dlatego nie mamy ani weekendów, ani normowanych godzin pracy. Przez cały czas jesteśmy „pod telefonem”, nawet gdy przebywamy poza budynkiem ambasady, nie oznacza to, że odpoczywamy – mówi Wasyl Zwarycz i dodaje – dwa dni temu wyszedłem z biura o dwudziestej drugiej, ogólnie, nie wychodzę wcześniej niż o dwudziestej.

– W ambasadzie mamy także specjalne narady – mówi Julia Borodij.

– Na przykład, mamy wizytę wysokiej rangi ukraińskiego urzędnika – kontynuuje Wasyl Zwarycz. – Uzgadniamy z polską stroną program wizyty, przygotowujemy materiały, analitykę, jakie sprawy mają być poruszane przez urzędników, aby przyniosły największą korzyść dla obopólnych relacji.

– Pracujemy także nad tym, aby ukraińscy politycy pojawiali się w polskich mediach – mówi o swej działce Julia Borodij. – Ponieważ ważne są nie tylko spotkania z polskimi urzędnikami, ale także to, aby ukraiński punkt widzenia przebijał się do polskiego społeczeństwa.

dypl3A jaka jest obecnie ogólna liczba pracowników w ambasadzie w Warszawie? – pyta „Nasz Wybór”.

-Tak, do czterdziestu osób – mówi Julia Borodij. – Wchodzi w to zarówno personel, techniczna obsługa, i pogranicznicy, ponieważ nie mamy w ambasadzie ochrony, ochraniają nas pogranicznicy.

– Do tego zaliczani są także zewnętrzni pracownicy?

– Podczas przyjęć, gdy jest catering. Do wywożenia śmieci, prac remontowych – wylicza Julia Borodij. – Ale do potrzeb wewnętrznych, na przykład sprzątania, ambasada wykorzystuje swe własne siły. Jednak nie jest to oddzielna posada dla osoby sprzątającej.

– Zazwyczaj sprzątają żony komendantów. Taka praktyka jest nie tylko w naszej ambasadzie, jednak to nie jest przymus – uściśla Mykoła Jarmoluk.

Nie mogliśmy nie zapytać o to, jak wyglądają obecnie relacje ukraińskich dyplomatów  z pracownikami ambasady rosyjskiej.

– Nie pałam wielką chęcią do rozmowy z tymi ludźmi – z zastanowieniem odpowiada Mykoła Jarmoluk. – Bezsprzecznie, gdy dotyczy to pracy, dowiaduję się. Często nasze drogi spotykają się, gdy uzgadniamy kwestie pochówków radzieckich wojskowych na terytorium Polski.

– Lub gdy są ważne spotkania na szczycie, wielu uczestników z różnych krajów – dodaje Julia Borodij. – Ale teraz, biorąc pod uwagę obecne relacje z Rosją, nasze drogi na terytorium Polski raczej się nie krzyżują. Nasz ambasador zazwyczaj nie widzi rosyjskiego na spotkaniach w Warszawie.

P.S. Na koniec przywołujemy obrazek, który przyjemnie zaskoczył nas zaraz po przekroczeniu progu ambasady. W holu placówki dyplomatycznej byli studenci, którzy oczekiwali na wydanie dokumentu podsumowującego praktyki. Następnie w konsulacie rozmawialiśmy z Lilią i Walentyną ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie, które powiedziały, że odbycie praktyki w konsulacie zaproponował im wykładowca. Praktyka trwa dwa tygodnie lub 75 godzin. Praktykanci pomagają konsulowi w odnajdywaniu dokumentów, porządkowaniu przyjętych papierów, i jak przyznają, trafić na praktykę nie było trudno.

Ihor ISAJEW