Dzień Niepodległości – pocztówka czasu. Wywiad z reżyserem Wołodymyrem Tychym – Nasz Wybir – Portal dla Ukraińców w Polsce

Dzień Niepodległości – pocztówka czasu. Wywiad z reżyserem Wołodymyrem Tychym

23 sierpnia 2023
Dzień Niepodległości – pocztówka czasu.  Wywiad z reżyserem Wołodymyrem Tychym

Materiał ten jest dostępny również w języku ukraińskim/
Цей текст також можна прочитати українською мовою

Z okazji Dnia Niepodległości Ukrainy stowarzyszenie filmowców „Babylon 13” prezentuje dokumentalny film „Dzień Niepodległości” w reżyserii Wołodymyra Tychego, nakręcony w Ukrainie 24 sierpnia 2022 roku – w 31. rocznicę odzyskania przez kraj niepodległości. Film w Polsce będzie prezentowany w wybranych kinach studyjnych. W wywiadzie dla „Naszego Wyboru” reżyser Wołodymyr Tychyj opowiada o idei powstania „Dnia Niepodległości”, pracy nad filmem, historii bohaterów i bohaterek filmu oraz pierwszych pokazach w Ukrainie.


Jak zrodził się pomysł „Dnia Niepodległości”?

Cały film opiera się na tym, że jest kilka lokalizacji i kilku bohaterów, którzy jednocześnie przeżywają ten sam dzień. To mozaika, która rozgrywa się od rana do nocy, a my obserwujemy, jak te postacie istnieją paralelnie, ale jednocześnie przecinają się dzięki montażowi. Robię taki film już drugi raz: pierwszym był „Dzień Ukraińskiego Ochotnika”, nakręcony 14 marca 2022 roku w Kijowie i okolicach, w trzecim tygodniu pełnowymiarowej inwazji. Podobnie jak w „Dniu Niepodległości” film ma kilku bohaterów, z każdym z nich przeżywamy cały dzień, w którym [wówczas – autor] już szósty rok z rzędu cały kraj obchodzi Dzień Ukraińskiego Ochotnika – rocznicę dnia, w którym z Majdanu wyruszyli, najpierw do bazy szkoleniowej, a następnie na wschód kraju, ochotnicy, tworząc pierwszy w Ukrainie batalion ochotniczy. W czasie realizacji tego filmu sytuacja w kraju wyglądała dość chaotycznie: z jednej strony jesteśmy w stanie prawdziwej wojny już nie pierwszy rok, z drugiej strony wiele osób nie było na tę wojnę gotowych, dla wielu zaczęła się raptownie. Informacje, jakie rozpowszechniano na temat Ukrainy w zachodniej przestrzeni informacyjnej często wyglądały tak, jakby to była kalka relacji, tonacji, którymi opisywano wcześniej wojnę na przykład w Syrii. To znaczy – uchodźcy, bombardowania, katastrofa humanitarna. Z mojej strony była to próba pokazania prawdziwego, codziennego życia Ukraińców w warunkach przeciwstawienia się agresorowi.

My [„Babylon’13” to nieformalne filmowe stowarzyszenie zajmujące się produkcją krótko i pełnometrażowych ukraińskich dokumentalnych filmów, założone w 2013 roku podczas Rewolucji Godności – autor],dzięki profesjonalizmowi ekipy – a sądzę, że udało nam się zebrać najlepszych autorów zdjęć dokumentalnych Ukrainy – wszystko udało się nakręcić dość sprawnie i szybko. Film był pokazywany na festiwalu w Sheffield w Wielkiej Brytanii, gdzie zdobył nagrodę, a także obejrzał go menadżer BBC, który później kupił prawa do emisji filmu w tej stacji. Mimo niezbyt dobrego czasu emisji (premiera na kanale BBC Storyville odbyła się 20 września, dzień po pogrzebie królowej Elżbiety II), po raz pierwszy na kanale krajowym ponad 3,5 miliona brytyjskich widzów obejrzało dokumentalny film o Ukrainie, w całości stworzony przez ukraińską ekipę. „Dzień Ukraińskiego Ochotnika” pokazywano także w polskiej telewizji i na  filmowych festiwalach. To doświadczenie ukazuje zainteresowanie formatem, w którym tworzymy rodzaj pocztówki czasu w różnych przestrzeniach: gdzie i w jakim stanie jest Ukraina tego konkretnego dnia, jak przeżywa tę chwilę. Nowy projekt – film „Dzień Niepodległości”, nakręcony w tym samym formacie w 31. rocznicę święta, ukazuje zupełnie inny stan. Jeśli „Dzień Ochotnika” to stan swego rodzaju apokalipsy, chaosu, ostrego szoku, surrealizmu pustego Kijowa, ludzi żyjących w metrze 24 godziny na dobę, podczas gdy miasto jest pod ostrzałem artyleryjskim, zamieszania, grabieży, to „Dzień Niepodległości” pokazuje czas, kiedy wroga z wielu miejsc już wybito, oczekiwano rychłego wyzwolenia Chersonia, entuzjazmu, zwycięstwa – przynajmniej nad własnymi wyobrażeniami o tym, że Rosja jest niezwyciężona.

Proszę opowiedzieć o bohaterach „Dnia Niepodległości”. W filmie ukazane są dosyć różne historie, na pierwszy rzut oka – przypadkowe. Jak dobieraliście bohaterów, dlaczego właśnie ich?  

Chcieliśmy pokazać pewien reprezentatywny wybór: bohaterów w różnym wieku, różnych kategorii społecznych, o różnych poglądach. Jednocześnie w filmie nie ma konfliktu – bohaterowie nie spotykają się, jak w talk show i nie dyskutują ze sobą, po prostu żyją swoim życiem. To opowieść o zwyczajności, która rozgrywa się w niezwykłym dla Ukrainy dniu, w niezwykłych okolicznościach wielkiej wojny. Czynników wyboru było wiele, ale najważniejszym z nich jest różnorodność doświadczeń bohaterów. Z jednej strony młoda dziewczyna w dramatycznej scenerii zniszczonych budynków w Charkowie, jej szkoła została zbombardowana, marzy o tym, by zostać profesjonalną tancerką. Z drugiej strony – historia wymiaru państwowego, oficjałki, które rozgrywają się wokół obchodów Dnia Niepodległości. W 2021 roku współpracowałem już z Jarosławem Kendziorem [deputowanym Rady Najwyższej Ukrainy sześciu kadencji, członkiem ruchu dysydenckiego w Ukraińskiej SRR, jednym z tych, którzy pracowali nad Aktem ogłoszenia niepodległości Ukrainy – red.] przy filmie „Sekrety Niepodległości Ukrainy”, w 30. rocznicę ogłoszenia deklaracji w Radzie Najwyższej – to była ciekawa współpraca i nie uważałem, że tematu został  w pełni  ukazany. W ogóle, dość dużo dyskutujemy o członkach Ruchu [Ruch, NRU, Narodowy Ruch Ukrainy – ukraińska partia polityczna założona w 1989 roku, która odegrała kluczową rolę w odzyskaniu niepodległości Ukrainy w 1991 roku. Najsłynniejsi przedstawiciele: Iwan Dracz, Łewko Łukjanenko, Wiaczesław Czornowił, Mychajło Horyń – autor], na przykład: czy podpisanie 24 sierpnia Aktu Niepodległości Ukrainy było ich zwycięstwem, czy też było niedopuszczalnym kompromisem z komunistami; co stanęło na przeszkodzie szybkiemu rozwojowi ukraińskiej demokracji i nie pozwoliło pójść drogą krajów bałtyckich. Byłem zainteresowany zaangażowaniem Kendziora do kolejnego projektu dotyczącego Niepodległości. Poza tym, zdawałem sobie sprawę, że gdyby nie działania wojenne, byłby tego dnia w Kijowie i brał udział w uroczystościach.

Natomiast wyszła dosyć indywidualna, jak dla mnie, historia.

Indywidualna i dramatyczna. Od porannego telewizyjnego maratonu do wieczornego wejścia, każdy występ pana Jarosława był przerywany syrenami przeciwlotniczymi, wszyscy schodzili do schronu, a transmisje były przerywane. Ta sytuacja  powtarza się w całym filmie kilka razy, nadając nieco tragikomicznego efektu. Przy czym, w filmie uchyliliśmy rąbka tajemnicy nad kwestią, która nurtuje i niepokoi wiele osób – kim są ci tajemniczy ludzie, którzy włączają, czasem kilkadziesiąt razy dziennie, sygnały alarmowe, jak to się w ogóle odbywa? W filmie pokazaliśmy pracę członków Państwowej Służby do Spraw Nadzwyczajnych obwodu kijowskiego, którzy bezpośrednio włączają syreny. A dramatyczna i ironiczna dramaturgia filmu zbudowana jest na tym wpływie naciśnięcia przycisku sygnalizacji alarmowej na życie konkretnej osoby, na przykład pana Kendziora.

Dla mnie osobiście jedną z najciekawszych była historia wojskowej – dowódczyni wojskowego oddziału przeciwpancernego. Opowie pan nam o niej więcej?

Pani Czornowił jest dziennikarką śledczą, przed Rewolucją Godności zajmowała się śledztwami w sprawie korupcji w organach rządowych. Była aktywistką Majdanu i jedną z pierwszych osób, które po ucieczce Janukowycza wkroczyły na terytorium Meżyhiria. W 2013 roku została brutalnie pobita podczas zamachu na jej życie pod Boryspolem. Mąż Tetiany został jednym z pierwszych ukraińskich ochotników i zginął w bitwie pod Iłowajskiem w 2014 roku. Po śmierci męża,  jak sama powiedziała – poszła walczyć zamiast jego, brała udział w obronie Mariupola w składzie batalionu „Azow”. Na jakiś czas wróciła do życia cywilnego, przez jedną kadencję była deputowaną Rady Najwyższej, ale później wróciła do szeregów Sił Zbrojnych i inwazja na pełną skalę zastała ją w szeregach armii. Jej jednostka specjalizuje się w pracy z przeciwpancernymi systemami rakietowymi, to właśnie oni spotkali się z pierwszymi kolumnami czołgów jadącymi do Kijowa w lutym 2022 roku. Pomimo tego, że pani Tetiana wygląda na dość nieustraszoną, jest bardzo odpowiedzialną osobą. Nie był to pierwszy raz, kiedy nasz zespół z nią współpracował i za każdym razem wraz z kolegami odnotowywaliśmy niezwykłą dbałość o organizację zarówno pod kątem bezpieczeństwa samych dokumentalistów, jak i naszego minimalnego wpływu na pracę jednostki. Planując te zdjęcia spodziewaliśmy się polowania na czołg ze Stugną [„Stugna-P” to przeciwpancerny system rakietowy opracowany przez kijowskie biuro projektowe „Łucz” – autor ], ale wyszło nawet lepiej – prawdziwe wojskowy świętowanie Dnia Niepodległości, taka sobie kulminacja filmu.

Jaki był trzydziesty pierwszy Dzień Niepodległości Wołodymyra Tychego?

Zajmowałem się koordynacją sytuacji. Jednocześnie sam nakręcił historię o uruchomieniu alarmu przez pracowników Państwowej Służby do Spraw Nadzwyczajnych. Oczywiście, prawie żadne zdjęcia nie przebiegły zgodnie z planem, więc cały czas rozmawiałem przez telefon z ekipą. Na przykład kręcimy naszą artystkę na wsi – ona obserwuje i komentuje paradę i rozumiem, że dla rozwoju fabuły powinna być tam, na Chreszczatyku. W tym celu musi przyjechać tam taksówką. Mówię o tym z operatorem, ale bohaterka nie chce – przyszło się rozmawiać i prosić. Niektóre rzeczy były tak nieprzewidywalne, jak to tylko możliwe, jak na przykład historia z okopów. Oni wykonali pracę i już po kilku dniach dowiedziałem się, że nie wszystko zostało sfilmowane zgodnie z planem, ponieważ jedna z kamer operatora Jurija Pupyryna zepsuła się z powodu ulewy i trzeba było dogrywać na aparacie. Tak naprawdę to właśnie ta historia okazała się najtrudniejsza – ulewa zalała nie tylko nasz sprzęt, ale także sprzęt bojowy, chłopaki przemokli do szpiku kości, zrobiło się zimno. Wojskowi zwrócili się nawet do dowództwa o zamianę ich na pozycji, gdyż w tym stanie byli niezdatni do walki, ale nie zostało to ujęte w filmie.

Zastąpiono ich?

Oczywiście, że nie (śmieje się), kto miałby ich zamienić? To przecież nie zima, jakoś pomaleńku osuszyli się i ogrzali

Ile ogólnie osób pracowało nad filmem?

Dziesięciu operatorów, reżyserzy dźwięku, grupa administracyjna – około dwudziestu osób. Jak na tak skomplikowaną dokumentalną produkcję jest to dość demokratyczne, ale tak naprawdę zawdzięczamy to profesjonalizmowi stowarzyszenia „Babylon’13”. Pewna część osób, które pracowały nad filmem, to obecnie czynni żołnierze, to znaczy byli wewnątrz wydarzeń i je rejestrowali.

W Ukrainie odbyły się już pierwsze pokazy „Dnia Niepodległości”. Jak publiczność przyjęła film, jakie są opinie?

Prawie wszystko, co jest obecnie kręcone w Ukrainie, jest w taki czy inny sposób związane z wojną. Idąc do kina na nowy ukraiński film, ludzie spodziewają się ciężkiej historii lub czegoś patetycznego. Dlatego tutaj często mieliśmy do czynienia z miłą niespodzianką, bo film okazał się dość liryczny. Pomimo tego, że jest w nim zarówno dramat, jak i patos, ludzie postrzegali go jako afirmujący życie, w jasnych kolorach. Z reguły ludzie reagowali wdzięcznością, miłym zaskoczeniem, ciekawością, jak dokładnie powstał ten film, czy rzeczywiście kręciliśmy wszystkie historie na raz. Jarosław Kendzior po raz pierwszy obejrzał film wczoraj [16 sierpnia – autor], tuż przed tą rozmową zadzwonił, żeby podzielić się wrażeniami. Kiedy omawialiśmy plan zdjęciowy, pan Kendzior nastroszył się na frazie „kino nietradycyjne”. To osoba, która całe życie była nagrywana, ale była to przede wszystkim dziennikarska publicystyka. Często osoby przyzwyczajone do nagrań w określonej roli reagują dość negatywnie na sugestie odejścia od niej. Pewne i przekonujące mówienie w studiu to jedno, a wejście do osobistej przestrzeni, pokazanie osoby w życiu codziennym, to zupełnie inna sprawa. Ostatecznie wynik spodobał się panu Jarosławowi.

Co chciałby pan powiedzieć Ukraińcom, którzy będą oglądać „Dzień Niepodległości” w Polsce? 

Mam znajomych, którzy wyjechali za granicę, uciekając przed wojną. Najtrudniej jest im uświadomić sobie, że oni, a z resztą żaden z nas, nigdy nie będzie mógł wrócić do życia, które mieliśmy przed wojną, ono już nie istnieje. Z rozmów z tymi znajomymi wiem o odwiecznym poczuciu rozdwojenia: z jednej strony trudny proces oswajania się z nowym krajem, nowym społeczeństwem, małe radości z sukcesów dzieci i własnych; z drugiej – utrata domu, utrata bliskości z bliskimi, przyjaciółmi, którzy pozostali w Ukrainie, ze środowiskiem, do którego przywykliśmy. Każdy z nas płaci teraz tę cenę – niektórzy dosłownie życiem i zdrowiem, niektórzy traumami psychicznymi, niektórzy pieniędzmi, wielu – wszystkim na raz. Warto pamiętać, że to przetrwamy i zwyciężymy. Aby pamiętać, po co mamy się trzymać – w imię zwycięstwa, w imię powrotu i jedności, w imię świętowania kolejnych Dni Niepodległości w wolnym, zjednoczonym kraju, nie na złość wrogowi, ale w imię naszej własnej przyszłości.

Jakie plany ma pan na trzydziesty drugi Dzień Niepodległości?

Rozpoczyna się dystrybucja filmu w kinach, najprawdopodobniej odbędą się związane z tym wydarzenia – projekcje, spotkania. A poza tym będę świętować w gronie rodziny w takiej formie, w jakiej będzie to możliwe.

 

Rozmawiała Daria Łobanowa