O ukraińskich sprawach z trybuny Sejmu – Nasz Wybir – Portal dla Ukraińców w Polsce

O ukraińskich sprawach z trybuny Sejmu

17 marca 2014
O ukraińskich sprawach z trybuny Sejmu

W poprzednich numerach „Naszego Wyboru” opisywaliśmy różne regiony Polski, w których działa aktywnie ukraińska społeczność. Były to artykuły o pozarządowych organizacjach, ciekawych imprezach kulturalnych, instytucjach oświatowych, zabytkach sztuki i architektury. Obecnie naszą uwagę zwrócimy na ludzi – artystów, naukowców, pedagogów czy przedstawicieli biznesu. Na nasze szczęście, wśród Ukraińców w Polsce takich postaci jest wiele.

Ponieważ szczytem marzeń każdej mniejszości narodowej jest posiadanie swej politycznej reprezentacji, nasz cykl rozpoczniemy od Mirona Sycza – Ukraińca, posła, przewodniczącego Sejmowej Komisji Mniejszości Narodowych i Etnicznych, przedstawiciela rządzącej w Polsce partii „Platforma Obywatelska”. Miron Sycz to trzeci poseł – Ukrainiec we współczesnej historii Polski. Jego poprzednikami byli prof. Włodzimierz Mokry (założyciel działającej w Krakowie Fundacji św. Włodzimierza) oraz obecny publicysta „Gazety Wyborczej” Mirosław Czech. 

Miron Sycz urodził się na północy Polski, gdzie w ramach akcji „Wisła” deportowano jego rodziców. W miasteczku Górowo Iławeckie uczył się w ukraińskich klasach miejscowego liceum, później był liderem ruchu na rzecz utworzenia tam oddzielnej ukraińskiej szkoły. Te działania przyniosły skutek na początku lat 90-tych. Miron Sycz został pierwszym dyrektorem szkoły, która obecnie jest jedną z najlepiej wyposażonych placówek w regionie. Oprócz działalności oświatowej, ukraińska szkoła w Górowie Iławeckim pomaga młodym Ukraińcom zachowywać swą tożsamość.  

W latach 1998 – 2007 Miron Sycz pełnił funkcję przewodniczącego Sejmiku województwa warmińsko – mazurskiego. Dwukrotnie – w wyborach w 2007 i 2011 roku, z sukcesem, kandydował do Sejmu RP, zdobywając około 9 tysięcy głosów. Taka liczba świadczy o tym, że ma on poparcie, nie tylko ukraińskiej społeczności, ale także Polaków.

„Lubię ludzi i najbardziej cieszy mnie, gdy zwracają się do mnie o pomoc w swoich zwykłych, życiowych sprawach, a ja w miarę możliwości mogę im tej pomocy udzielić. Najbliższa jest mi idea pojednania, którą staram się wprowadzić w życie, za co zresztą zostałem uhonorowany wysokimi orderami przez Prezydentów Polski i Ukrainy.” – pisze na swej stronie internetowej Miron Sycz.   

I chociaż jest jedynym ukraińskim posłem, jednak jego obecność w Sejmie ma dla ukraińskiej społeczności ważne znaczenie. Dzięki temu można informować o swych problemach na najwyższym decyzyjnym poziomie. Można inicjować pewne tematy lub lobbować na rzecz przyjęcia konkretnych decyzji. Kilka przykładów z ubiegłorocznej aktywności Mirona Sycza potwierdza działanie takich mechanizmów.   

Pod koniec 2013 roku, Miron Sycz, wraz z reprezentantem niemieckiej społeczności posłem Ryszardem Gallą, zdołał obronić kwotę dofinansowania organizacji mniejszości, przydzielanego corocznie przez państwo. Bez tego, wszystkie mniejszości musiałyby zmniejszyć o około 20%  koszty działalności  kulturalnej, oświatowej czy wydawniczej („budżet mniejszości” na 2014 rok to prawie 15 mln zł, co i tak stanowi kwotę o połowę mniejszą niż potrzeby).  

W połowie ubiegłego roku Miron Sycz wsparł wizytę w Polsce zwierzchnika Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego Światosława Szewczuka. Wówczas w Warszawie odprawiono panichidę, przedstawiciele kościołów podpisali deklarację pojednania, a Jego Świątobliwość spotkał się przedstawicielami najwyższych władz RP. Te wszystkie działania studziły nieco emocje związane z obchodami 70 rocznicy Wołyńskiej Tragedii. O tym, jak gorący był to czas może świadczyć taka historia. Przedstawiciel jednej z prawicowych partii nawoływał do pozbawienia Mirona Sycza poselskiego mandatu za to, że jego ojciec należał do Ukraińskiej Powstańczej Armii. Co więcej, ówczesna antyukraińska kampania dotknęła nawet zespół „Enej”. Popularną w kraju polsko-ukraińską grupę oskarżano o to, że swą nazwę wzięła nie od bohatera utworu Kotlarewskiego, a od pseudonimu pułkownika UPA Petra Olijnyka.   

Poseł Miron Sycz oficjalnie protestował z parlamentarnej trybuny, gdy przedstawiciel Partii Regionów Wadym Kolesniczenko zachęcał polskich deputowanych, aby uznali konflikt na Wołyniu za ludobójstwo polskiej ludności. 

Miron Sycz był w składzie delegacji, która na początku grudnia, jako jedna z pierwszych odwiedziła Majdan i doręczyła uchwałę Sejmu RP dotyczącą wydarzeń w Ukrainie. W dokumencie potępiano, między innymi, użycie siły wobec pokojowych demonstracji.

Poseł występował także z oficjalnym protestem, gdy ukraińskie Ministerstwo Kultury zagroziło zakazem funkcjonowania Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego za aktywność jego duchowieństwa na Majdanie. W liście otwartym do Prezydenta i rządu Ukrainy, Miron Sycz pisał o zamierzonym uderzeniu w Kościół: „Jest on skierowany na to, aby zmusić do zatrzymania pokojowego protestu oraz udzielania duchowego wsparcia demonstracjom setek tysięcy Ukraińców. Takie wsparcie jest nieodzowne do zachowania pokojowego charakteru akcji protestacyjnych, co jest warunkiem do wyjścia z obecnego kryzysu politycznego i społecznego w Ukrainie”.    

Warto także dodać, że w 2011 roku poseł Sycz wsparł i pomógł wprowadzić do konsultacji parlamentarnych kwestię abolicji migrantom z nieuregulowanym statusem. Abolicję w Polsce ostatecznie przeprowadzono.   

Niestety, polskie przepisy są tak skonstruowane, że jedynie najbardziej liczna i zwarta mniejszość niemiecka, może wprowadzić swego oficjalnego przedstawiciela do Sejmu. W naszym przypadku – to jak zawsze loteria i skazanie na start z list partii politycznych. Dlatego, podczas jednej kadencji, z trybuny na ulicy Wiejskiej w Warszawie, o ukraińskich sprawach mówi się głośno i wyraźnie, a podczas innej – nie mówi się nic. Sytuację z pewnością zmieniłoby nadanie praw wyborczych cudzoziemcom, w tym także obywatelom Ukrainy, ale to są zdobycze demokracji, do których za lata niezależności Polska jeszcze nie dojrzała.    

Grzegorz SPODAREK

Foto ze strony internetowej Mirona Sycza.