Turystyka wojennego czasu. Podróż z Bawarii do Charkowa wozem strażackim, prowadzonym przez ukraińską wolontariuszkę z Warszawy – Nasz Wybir – Portal dla Ukraińców w Polsce

Turystyka wojennego czasu. Podróż z Bawarii do Charkowa wozem strażackim, prowadzonym przez ukraińską wolontariuszkę z Warszawy

6 listopada 2024
Turystyka wojennego czasu. Podróż z Bawarii do Charkowa wozem strażackim, prowadzonym przez ukraińską wolontariuszkę z Warszawy
Materiał ten jest dostępny również w języku ukraińskim
Цей текст також можна прочитати українською мовою

Pod koniec października towarzyszyliśmy koordynatorce inicjatyw ukraińskiego wolontariatu w Warszawie Anastazji Lewdyk w jej drodze z Bawarii do Charkowa. Anastazja „przegoniła” do Ukrainy wóz strażacki, który zakupiła niemiecka organizacja charytatywna „Athletes for Ukraine” dla remizy strażackiej w rejonie bogoduchowskim obwodu charkowskiego.

Podróż rozpoczynamy od miejscowości Siegsdorf w Bawarii. To tutaj dzień wcześniej założyciel Fundacji „Athletes for Ukraine” Jens Steinigen wręczył Anastazji kluczyki do samochodu. Godzinę po rozpoczęciu podróży zatrzymujemy się po raz pierwszy na stacji benzynowej, a Anastazja na parkingu przyczepia do samochodu ukraińską flagę. Następnie jedziemy do miejscowości Holzkirchen, gdzie w warsztacie samochodowym odbieramy opony do ciężarówki, które pojadą z Charkowa na Donbas. Potem obieramy kurs na Drezno, gdzie z kolei czeka na nas 30 gaśnic, które również zawieziemy do Charkowa. 

Założyciel Fundacji „Athletes for Ukraine” Jens Steinigen wręczył Anastazji kluczyki do samochodu.

Po drodze poznajemy nasze muzyczne upodobania. Odkryciem tego wyjazdu są zespoły  Hurt [О]  i „Rohata Żaba”.

Rozmawiamy o doświadczeniu Anastazji w wolontariacie i prowadzeniu ciężarówek. Anastazja nauczyła się prowadzić samochody ciężarowe w domu, w Nowogrodzie-Siwerskim. W jej szkole był przedmiot – transport samochodowy. Samochód osobowy, na którym uczniowie mogli ćwiczyć, był zepsuty, więc Anastazja i jej koledzy z klasy od razu zaczęli uczyć się prowadzić szkolną ciężarówkę. „Oczywiście tata musiał negocjować, aby na ten kurs przyjęli dziewczynę” – mówi wolontariuszka. Ojciec Anastazji negocjował ze szkołą naukę jazdy ciężarówką, a ona zdobyła pierwsze prawo jazdy w kategorii CPrawo do kierowania pojazdami ciężkimi, których dopuszczalna masa przekracza 7,5 tony i dopiero wówczas przeszła na samochody osobowe. Anastazja postanowiła opowiedzieć o swoich doświadczeniach z jazdy ciężarówkami, by zachęcić inne kobiety, aby nie bały się takich wyzwań.

Wolontariat dla Anastazji, która od prawie dziesięciu lat mieszka w Polsce, zaczął się, jak dla wielu wraz z początkiem pełnoskalowej rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Od półtora roku koordynuje w Warszawie prace grupy zajmującej się wyplataniem siatek maskujących dla armii ukraińskiej oraz koordynuje szycie odzieży adaptacyjnej dla rannych.

Pieniądze na zakup materiałów zbiera dzięki datkom Ukraińców w Polsce i polskich przyjaciół. Przegania także do Ukrainy samochody dla wojska i służb cywilnych, zakupione lub przekazane w Europie. Pierwszym samochodem, którym w grudniu ubiegłego roku pojechała do Ukrainy, była kupiona w Finlandii terenówka. „Potem miałam wolny czas i zgłosiłam się na ochotnika jako kierowca-wolontariusz w jednej z grup” – mówi Anastazja. Już pierwszy wyjazd nie obył się bez przygód – jeden z dwóch ściąganych wówczas samochodów uległ na śliskiej drodze wypadkowi i trzeba go było pozostawić do naprawy w Tallinie.  Anastazja przewoziła potem do Ukrainy różne samochody, włącznie z ciężarówką Unimog, a latem tego roku – pierwszym w życiu wóz strażacki.  

Podróż Unimogiem do Ukrainy w mini konwoju siedmiu samochodów był dla niej bardzo pozytywnym doświadczeniem. „Wśród kierowców były dwie dziewczyny i na trasie często otrzymywaliśmy sygnały” – wspomina. Przeganiając do Ukrainy już drugi wóz strażacki, również cieszy się, gdy słyszy na trasie sygnały powitalne od kierowców i w odpowiedzi także trąbi. Każda taka wymiana pozdrowień poprawia nastrój i dodaje sił do dalszej podróży.

„Dziewczyna za kierownicą wozu strażackiego to niecodzienny widok”.

Wieczorem pierwszego dnia podróży docieramy na przedmieścia Drezna, gdzie na Anastazję czekają Daniela z kolegą Rene. Przywieźli 30 gaśnic, które wszyscy szybko ładujemy do wozu strażackiego, po czym ruszamy w dalszą drogę. Nastia chce już pierwszego dnia przekroczyć granicę niemiecko-polską, a idealnie byłoby dotrzeć do Wrocławia. Plan ten został zrealizowany jedynie częściowo. Na wschodzie Niemiec trwa remont prowadzącej do Polski międzynarodowej autostrady, w związku z czym w niektórych miejscach liczba pasów ruchu została zredukowana do jednego. Kierujemy się w stronę granicy, podziwiając ostatni w tym roku superksiężyc.  

Już po północy pierwszego dnia podróży postanawiamy przenocować w hotelu na obrzeżach Legnicy. Tego dnia udało się pokonać ponad 700 kilometrów. Anastazja spędziła za kierownicą co najmniej 12 godzin.

Nastia ma jeszcze przed sobą 1700 kilometrów drogi, a musi dotrzeć do celu do sobotniego wieczoru, aby mieć czas na powrót do Warszawy do rozpoczęcia nowego tygodnia pracy. W piątek rano jemy szybkie śniadanie i wyjeżdżamy przed ósmą. Wieczorem tego dnia musimy przekroczyć polsko-ukraińską granicę. Siadając za kierownicą, Nastia mówi, że po poprzednim dniu czuje się jak po intensywnej pracy fizycznej. Wóz strażacki nie ma wspomagania kierownicy, więc prowadzenie wymaga siły, a nie tylko umiejętności. Trzeciego dnia podróży Nastia przyznaje, że ma wrażenie, że zaraz odpadną jej ręce. 

Na polskich drogach spotykamy coraz więcej ciężarówek z ukraińskimi numerami rejestracyjnymi, dlatego wzajemne powitanie sygnałami dźwiękowymi staje się coraz częstsze. Zatrzymujemy się na obrzeżach Krakowa na obiad i kolejne tankowanie. Ciężki wóz strażacki „zżera” prawie 60 litrów paliwa na 250 kilometrów, dlatego tankowanie w drodze jest na porządku dziennym. Na trasie z Siegsdorfu do Charkowa zużyto łącznie 554 litrów oleju napędowego. 

Kontynuując podróż, poznajemy doświadczenie jazdy po polskich drogach w piątkowe popołudnie, kiedy „połowa Polski” wyjeżdża z dużych miast, aby w weekend odwiedzić bliskich. Przez ponad godzinę omijamy korki na autostradzie, manewrując wąskimi uliczkami, leżących po obu stronach autostrady, wsi i miasteczek. W jednej z nich pozdrawia nas jadąca z naprzeciwka dziewczyna, która kieruje polską „furą”. Cieszy się, że za kierownicą ciężarówki także widzi dziewczynę.

Podczas postojów na stacjach benzynowych, a nawet jadąc na trasie, także zauważamy zainteresowanie wozem strażackim i jego prowadzącą ze strony mężczyzn-kierowców.  Dziewczyna za kierownicą wozu strażackiego to niecodzienny widok.

Ostatni przystanek w Polsce robimy przed Przemyślem. Kupujemy prezenty dla kolegów w Ukrainie i wysyłamy niemiecki souvenir kolegom w Warszawie. Po godzinie 20:00 dojeżdżamy do granicy w Medyce. Na szczęście, na przejściu granicznym dostajemy możliwość przeprawy przez kontrolę bez stania w kolejce, gdyż auto jedzie do Ukrainy w ramach akcji charytatywnej. Na granicy spędzamy około trzech godzin. Przez większość czasu obserwujemy ciężarówkę z przyczepą z drogimi samochodami osobowymi, które najwyraźniej nie jadą do Ukrainy na wojnę. Wjechała na punkt kontrolny tuż przed nami. Właśnie takie przewozy zarzuca się ostatnio Ukraińcom w Polsce. Już przy wyjściu z ukraińskiego punktu kontrolnego, na prośbę funkcjonariuszy straży granicznej, Anastazja włącza w wozie strażackim sygnalizację świetlną. Z pewnością nie przechodzimy niezauważeni. 

Po północy Anastazja zawozi mnie na dworzec we Lwowie. Ma przed sobą ponad 1000 kilometrów ze Lwowa do Charkowa, które musi pokonać w jeden dzień, dlatego rano w kabinie wozu strażackiego dołączy do niej drugi kierowca, z którym Nastia planuje pokonać tę odległość. Ja wyruszam do Charkowa pociągiem.

Sobota upływa dla kierowców na wyścigu z czasem. Do Charkowa trzeba dotrzeć nie później niż o 22:00, ponieważ bilety powrotne zostały już zakupione na 22:38. Plan się powodzi, ale samochód dociera do Charkowa na 20 minut przed odjazdem pociągu, więc przekazanie wozu Waleremu Baginskiemu z Fundacji „Świt Ukrainy” odbywa się bez większej ceremonii. 

Przed wyjazdem kierowców z Charkowa, udaje nam się zamienić kilka słów i życzyć bezpiecznej podróży do domu. Oboje są zadowoleni ze swojej pracy. A Anastazja dzieli się wrażeniami z podróży już po powrocie do domu. „Do końca nie wierzyłam, że Niemcy powierzą mi wóz strażacki i bardzo się cieszę, że wszystko dobrze się skończyło” – mówi.

Niemiecka fundacja Athletes for Ukraine, która „zakontraktowała” Anastazję na przewiezienie ciężarówki do Ukrainy, została założona w 2022 roku przez mistrza olimpijskiego w biathlonie, a obecnie adwokata Jensa Steinigena. Działalność fundacji wsparły osobistości sportu, między innymi trenerzy Rico Gross czy Wolfgang Pichler oraz liderzy niemieckiej drużyny biathlonowej, między innymi Denise Herrmann-Wick i Franziska Preuss, a także Alyona Savchenko – pochodząca z Ukrainy niemiecka mistrzyni olimpijska w łyżwiarstwie figurowym. 

Podobnie jak wiele podobnych inicjatyw, fundacja rozpoczęła swoją działalność od dostaw podstawowych artykułów pierwszej potrzeby na granicę z Ukrainą, podczas których w drodze powrotnej kierowcy zabierali do Niemiec ukraińskich uchodźców. Od tego czasu fundacja systematycznie przekazuje pomoc do regionów, które najbardziej ucierpiały od rosyjskiej agresji. W Charkowie partnerem organizacji jest fundacja „Świt Ukrainy”. To właśnie ona odebrała wóz strażacki, który przekazała bogoduchowskim strażakom. Do zbiórki datków na rzecz fundacji w Niemczech dołączają nie tylko znane osoby, ale także mieszkańcy Bawarii. Prawie dziewięć tysięcy euro na zakup przekazanego ostatnio do Ukrainy wozu strażackiego zebrali uczniowie miejscowych szkół, biorąc  udział w biegu charytatywnym.  

Pod koniec trzeciego roku pełnoskalowej wojny wielu Ukraińców odczuwa zmęczenie. Sytuacja na froncie, oczekiwanie trudnej zimy i pogłoski o możliwym zamrożeniu wojny na niekorzystnych dla Ukrainy warunkach mogą wywoływać rozpacz. Na tym tle, historie pomocy, która wciąż napływa do Ukrainy z zagranicy, udział w zbiórkach Europejczyków i widoczne zaangażowanie wolontariuszy – zarówno Ukraińców, jak i mieszkańców Europy – daje nadzieję, że Ukraińcy jako społeczeństwo dadzą rady.

Kateryna Pryszczepa