Цей текст також можна прочитати українською мовою
Pod koniec października towarzyszyliśmy koordynatorce inicjatyw ukraińskiego wolontariatu w Warszawie Anastazji Lewdyk w jej drodze z Bawarii do Charkowa. Anastazja „przegoniła” do Ukrainy wóz strażacki, który zakupiła niemiecka organizacja charytatywna „Athletes for Ukraine” dla remizy strażackiej w rejonie bogoduchowskim obwodu charkowskiego.
Podróż rozpoczynamy od miejscowości Siegsdorf w Bawarii. To tutaj dzień wcześniej założyciel Fundacji „Athletes for Ukraine” Jens Steinigen wręczył Anastazji kluczyki do samochodu. Godzinę po rozpoczęciu podróży zatrzymujemy się po raz pierwszy na stacji benzynowej, a Anastazja na parkingu przyczepia do samochodu ukraińską flagę. Następnie jedziemy do miejscowości Holzkirchen, gdzie w warsztacie samochodowym odbieramy opony do ciężarówki, które pojadą z Charkowa na Donbas. Potem obieramy kurs na Drezno, gdzie z kolei czeka na nas 30 gaśnic, które również zawieziemy do Charkowa.

Po drodze poznajemy nasze muzyczne upodobania. Odkryciem tego wyjazdu są zespoły Hurt [О] i „Rohata Żaba”.
Rozmawiamy o doświadczeniu Anastazji w wolontariacie i prowadzeniu ciężarówek. Anastazja nauczyła się prowadzić samochody ciężarowe w domu, w Nowogrodzie-Siwerskim. W jej szkole był przedmiot – transport samochodowy. Samochód osobowy, na którym uczniowie mogli ćwiczyć, był zepsuty, więc Anastazja i jej koledzy z klasy od razu zaczęli uczyć się prowadzić szkolną ciężarówkę. „Oczywiście tata musiał negocjować, aby na ten kurs przyjęli dziewczynę” – mówi wolontariuszka. Ojciec Anastazji negocjował ze szkołą naukę jazdy ciężarówką, a ona zdobyła pierwsze prawo jazdy w kategorii CPrawo do kierowania pojazdami ciężkimi, których dopuszczalna masa przekracza 7,5 tony i dopiero wówczas przeszła na samochody osobowe. Anastazja postanowiła opowiedzieć o swoich doświadczeniach z jazdy ciężarówkami, by zachęcić inne kobiety, aby nie bały się takich wyzwań.
Wolontariat dla Anastazji, która od prawie dziesięciu lat mieszka w Polsce, zaczął się, jak dla wielu – wraz z początkiem pełnoskalowej rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Od półtora roku koordynuje w Warszawie prace grupy zajmującej się wyplataniem siatek maskujących dla armii ukraińskiej oraz koordynuje szycie odzieży adaptacyjnej dla rannych.
Pieniądze na zakup materiałów zbiera dzięki datkom Ukraińców w Polsce i polskich przyjaciół. Przegania także do Ukrainy samochody dla wojska i służb cywilnych, zakupione lub przekazane w Europie. Pierwszym samochodem, którym w grudniu ubiegłego roku pojechała do Ukrainy, była kupiona w Finlandii terenówka. „Potem miałam wolny czas i zgłosiłam się na ochotnika jako kierowca-wolontariusz w jednej z grup” – mówi Anastazja. Już pierwszy wyjazd nie obył się bez przygód – jeden z dwóch ściąganych wówczas samochodów uległ na śliskiej drodze wypadkowi i trzeba go było pozostawić do naprawy w Tallinie. Anastazja przewoziła potem do Ukrainy różne samochody, włącznie z ciężarówką Unimog, a latem tego roku – pierwszym w życiu wóz strażacki.
Podróż Unimogiem do Ukrainy w mini konwoju siedmiu samochodów był dla niej bardzo pozytywnym doświadczeniem. „Wśród kierowców były dwie dziewczyny i na trasie często otrzymywaliśmy sygnały” – wspomina. Przeganiając do Ukrainy już drugi wóz strażacki, również cieszy się, gdy słyszy na trasie sygnały powitalne od kierowców i w odpowiedzi także trąbi. Każda taka wymiana pozdrowień poprawia nastrój i dodaje sił do dalszej podróży.

Wieczorem pierwszego dnia podróży docieramy na przedmieścia Drezna, gdzie na Anastazję czekają Daniela z kolegą Rene. Przywieźli 30 gaśnic, które wszyscy szybko ładujemy do wozu strażackiego, po czym ruszamy w dalszą drogę. Nastia chce już pierwszego dnia przekroczyć granicę niemiecko-polską, a idealnie byłoby dotrzeć do Wrocławia. Plan ten został zrealizowany jedynie częściowo. Na wschodzie Niemiec trwa remont prowadzącej do Polski międzynarodowej autostrady, w związku z czym w niektórych miejscach liczba pasów ruchu została zredukowana do jednego. Kierujemy się w stronę granicy, podziwiając ostatni w tym roku superksiężyc.
Już po północy pierwszego dnia podróży postanawiamy przenocować w hotelu na obrzeżach Legnicy. Tego dnia udało się pokonać ponad 700 kilometrów. Anastazja spędziła za kierownicą co najmniej 12 godzin.
Nastia ma jeszcze przed sobą 1700 kilometrów drogi, a musi dotrzeć do celu do sobotniego wieczoru, aby mieć czas na powrót do Warszawy do rozpoczęcia nowego tygodnia pracy. W piątek rano jemy szybkie śniadanie i wyjeżdżamy przed ósmą. Wieczorem tego dnia musimy przekroczyć polsko-ukraińską granicę. Siadając za kierownicą, Nastia mówi, że po poprzednim dniu czuje się jak po intensywnej pracy fizycznej. Wóz strażacki nie ma wspomagania kierownicy, więc prowadzenie wymaga siły, a nie tylko umiejętności. Trzeciego dnia podróży Nastia przyznaje, że ma wrażenie, że zaraz odpadną jej ręce.
Na polskich drogach spotykamy coraz więcej ciężarówek z ukraińskimi numerami rejestracyjnymi, dlatego wzajemne powitanie sygnałami dźwiękowymi staje się coraz częstsze. Zatrzymujemy się na obrzeżach Krakowa na obiad i kolejne tankowanie. Ciężki wóz strażacki „zżera” prawie 60 litrów paliwa na 250 kilometrów, dlatego tankowanie w drodze jest na porządku dziennym. Na trasie z Siegsdorfu do Charkowa zużyto łącznie 554 litrów oleju napędowego.
Kontynuując podróż, poznajemy doświadczenie jazdy po polskich drogach w piątkowe popołudnie, kiedy „połowa Polski” wyjeżdża z dużych miast, aby w weekend odwiedzić bliskich. Przez ponad godzinę omijamy korki na autostradzie, manewrując wąskimi uliczkami, leżących po obu stronach autostrady, wsi i miasteczek. W jednej z nich pozdrawia nas jadąca z naprzeciwka dziewczyna, która kieruje polską „furą”. Cieszy się, że za kierownicą ciężarówki także widzi dziewczynę.
Podczas postojów na stacjach benzynowych, a nawet jadąc na trasie, także zauważamy zainteresowanie wozem strażackim i jego prowadzącą ze strony mężczyzn-kierowców. Dziewczyna za kierownicą wozu strażackiego to niecodzienny widok.
Ostatni przystanek w Polsce robimy przed Przemyślem. Kupujemy prezenty dla kolegów w Ukrainie i wysyłamy niemiecki souvenir kolegom w Warszawie. Po godzinie 20:00 dojeżdżamy do granicy w Medyce. Na szczęście, na przejściu granicznym dostajemy możliwość przeprawy przez kontrolę bez stania w kolejce, gdyż auto jedzie do Ukrainy w ramach akcji charytatywnej. Na granicy spędzamy około trzech godzin. Przez większość czasu obserwujemy ciężarówkę z przyczepą z drogimi samochodami osobowymi, które najwyraźniej nie jadą do Ukrainy na wojnę. Wjechała na punkt kontrolny tuż przed nami. Właśnie takie przewozy zarzuca się ostatnio Ukraińcom w Polsce. Już przy wyjściu z ukraińskiego punktu kontrolnego, na prośbę funkcjonariuszy straży granicznej, Anastazja włącza w wozie strażackim sygnalizację świetlną. Z pewnością nie przechodzimy niezauważeni.
Po północy Anastazja zawozi mnie na dworzec we Lwowie. Ma przed sobą ponad 1000 kilometrów ze Lwowa do Charkowa, które musi pokonać w jeden dzień, dlatego rano w kabinie wozu strażackiego dołączy do niej drugi kierowca, z którym Nastia planuje pokonać tę odległość. Ja wyruszam do Charkowa pociągiem.
Sobota upływa dla kierowców na wyścigu z czasem. Do Charkowa trzeba dotrzeć nie później niż o 22:00, ponieważ bilety powrotne zostały już zakupione na 22:38. Plan się powodzi, ale samochód dociera do Charkowa na 20 minut przed odjazdem pociągu, więc przekazanie wozu Waleremu Baginskiemu z Fundacji „Świt Ukrainy” odbywa się bez większej ceremonii.
Przed wyjazdem kierowców z Charkowa, udaje nam się zamienić kilka słów i życzyć bezpiecznej podróży do domu. Oboje są zadowoleni ze swojej pracy. A Anastazja dzieli się wrażeniami z podróży już po powrocie do domu. „Do końca nie wierzyłam, że Niemcy powierzą mi wóz strażacki i bardzo się cieszę, że wszystko dobrze się skończyło” – mówi.
Niemiecka fundacja Athletes for Ukraine, która „zakontraktowała” Anastazję na przewiezienie ciężarówki do Ukrainy, została założona w 2022 roku przez mistrza olimpijskiego w biathlonie, a obecnie adwokata Jensa Steinigena. Działalność fundacji wsparły osobistości sportu, między innymi trenerzy Rico Gross czy Wolfgang Pichler oraz liderzy niemieckiej drużyny biathlonowej, między innymi Denise Herrmann-Wick i Franziska Preuss, a także Alyona Savchenko – pochodząca z Ukrainy niemiecka mistrzyni olimpijska w łyżwiarstwie figurowym.
Podobnie jak wiele podobnych inicjatyw, fundacja rozpoczęła swoją działalność od dostaw podstawowych artykułów pierwszej potrzeby na granicę z Ukrainą, podczas których w drodze powrotnej kierowcy zabierali do Niemiec ukraińskich uchodźców. Od tego czasu fundacja systematycznie przekazuje pomoc do regionów, które najbardziej ucierpiały od rosyjskiej agresji. W Charkowie partnerem organizacji jest fundacja „Świt Ukrainy”. To właśnie ona odebrała wóz strażacki, który przekazała bogoduchowskim strażakom. Do zbiórki datków na rzecz fundacji w Niemczech dołączają nie tylko znane osoby, ale także mieszkańcy Bawarii. Prawie dziewięć tysięcy euro na zakup przekazanego ostatnio do Ukrainy wozu strażackiego zebrali uczniowie miejscowych szkół, biorąc udział w biegu charytatywnym.
Pod koniec trzeciego roku pełnoskalowej wojny wielu Ukraińców odczuwa zmęczenie. Sytuacja na froncie, oczekiwanie trudnej zimy i pogłoski o możliwym zamrożeniu wojny na niekorzystnych dla Ukrainy warunkach mogą wywoływać rozpacz. Na tym tle, historie pomocy, która wciąż napływa do Ukrainy z zagranicy, udział w zbiórkach Europejczyków i widoczne zaangażowanie wolontariuszy – zarówno Ukraińców, jak i mieszkańców Europy – daje nadzieję, że Ukraińcy jako społeczeństwo dadzą rady.
Kateryna Pryszczepa