„Nasz Wybir”, wspólnie z portalami ProUA w Pradze i „Nowyny zi Słowaczczyny” (novyny.sme.sk) w Bratysławie realizuje projekt „Zwalczanie dezinformacji odnośnie ukraińskich uchodźców w krajach Grupy Wyszehradzkiej”. To już drugie wydanie wyboru informacji, w którym zebrano sprawdzone przykłady fejków, manipulacji i antyukraińskich narracji, które krążą w Polsce, Czechach i Słowacji.
W tym wydaniu – fałszywe oświadczenia i materiały wideo, których celem jest pogorszenie stosunków polsko-ukraińskich, materiały deepfake dyskredytujące ukraińskich aktywistów, a także fałszywe informacje o przywilejach socjalnych uchodźców w Czechach i bezpodstawne oskarżenia o ukraińską ingerencję w wewnętrzne procesy polityczne Słowacji.
Polska
Fejk wykorzystujący wizerunek profesora Ossowskiego i „list Ministerstwa Kultury” – jak manipuluje się historią, by pogorszyć relacje polsko-ukraińskie
W sieci rozprzestrzeniana jest fałszywa informacja o tym, że Ukraina rzekomo wstrzymała prace ekshumacyjne polskich ofiar Tragedii Wołyńskiej we wsi Puźniki w obwodzie tarnopolskim. Do podsycania napięć wykorzystano sfałszowany dokument ukraińskiego Ministerstwa Kultury, a także fejkowe wideo z udziałem polskiego naukowca, szefa prac ekshumacyjnych z polskiej strony, profesora Andrzeja Ossowskiego.
W oficjalnym oświadczeniu minister kultury i strategicznych informacji Ukrainy Mykoła Toczycki podkreślił, że dokument z jego podpisem jest fałszywką, której celem jest zdyskredytowanie ukraińsko-polskiego dialogu. W spreparowanym liście zamieszczono nieprawidłową nazwę ministerstwa, a podpis nie jest elektroniczny, jak wymagają tego dokumenty państwowe. Wspomina również o fikcyjnej uchwale Gabinetu Ministrów.
W tym samym czasie w sieciach społecznościowych zaczęło krążyć wideo, na którym profesor Ossowski rzekomo twierdzi, że Ukraina wstrzymała ekshumacje po przyjęciu przez polski Sejm ustawy o ustanowieniu Dnia Pamięci o Polakach – Ofiarach Ludobójstwa dokonanego przez OUN-UPA . Jednak sam naukowiec kategorycznie zaprzeczył, że ma jakiś związek z nagraniem: oświadczył, że nie jest autorem tych słów, nie ma profilu na Facebooku, uważa, że film został stworzony przy użyciu sztucznej inteligencji, a sama sytuacja ma na celu wprowadzenie społeczeństwa w błąd co do charakteru współpracy polsko-ukraińskiej w dziedzinie pamięci historycznej.
Eksperci wskazują, że takie manipulacje są próbą rozpalenia historycznego tematu, który już jest kwestią wrażliwą dla obu krajów. Ministerstwa kultury Ukrainy i Polski oświadczyły, że współpraca jest kontynuowana (11 czerwca ogłosiły o przeprowadzeniu prac poszukiwawczych i ekshumacyjnych na terenach byłej wsi Zboiska w Ukrainie i wsi Jureczkowa w Polsce), a rozpowszechnianie fejków postrzegane jest jako próba podważenia partnerstwa obu państw w interesie sił trzecich.
Więcej – pod linkiem.
Twarz – Marii Andruchiw, słowa – fejkowe. W sieci pojawiło się deepfake wideo
W sieci udostępniono film stworzony przy użyciu technologii deepfake, na którym ukraińska aktywistka Maria Andruchiw rzekomo zaprzecza Tragedii Wołyńskiej. W rzeczywistości jest to fake – twarz i głos aktywistki zostały podmienione przy użyciu sztucznej inteligencji.
Poinformował o tym 6 czerwca na Facebooku Witold Horowski, były konsul honorowy Ukrainy w Poznaniu. Uważa on, że takie fejki mogą podsycać napięcia między Ukraińcami a Polakami.
Prawdziwy fragment filmu wykorzystanego do stworzenia deepfake pochodzi z zamkniętego spotkania przedstawicieli organizacji społecznych, na którym Maria Andruchiw mówiła o integracji cudzoziemców w Poznaniu.
Aktywistka powiedziała, że nie wie, kto stworzył lub rozpowszechnił fejka, i podkreśliła niebezpieczeństwo wynikające z dezinformacji. Przypomniała również o rosyjskiej operacji „doppelganger”, która jest prowadzona w Polsce.
To nie pierwszy przypadek ataku skierowanego przeciwko Andruchiw – wcześniej podszywając się pod nią rozsyłano fejkowe listy atakujące polskich działaczy i stworzono podrobioną stronę festiwalu „Ukraińska Wiosna”, którego jest organizatorką. Informację o wszystkich incydentach przekazano odpowiednim służbom.
Więcej – pod linkiem.
W Polsce rozpowszechniany jest fejk o priorytetowym zatrudnianiu Ukraińców w warszawskiej policji ze względu na „wzrost liczby osób ukraińskojęzycznych i popełnianych przez nich przestępstw”
W sieci krąży fałszywy dokument, rzekomo wydany przez Centrum Bezpieczeństwa Miasta Stołecznego Warszawy. Jest w nim „nakaz” pilnego zatrudnienia tłumaczy języka ukraińskiego do stołecznej Policji, rzekomo ze względu na rosnącą liczbę osób ukraińskojęzycznych i „popełnianych przez nich przestępstw”. Autorzy fałszywki piszą również, że priorytet w zatrudnianiu powinni mieć uchodźcy.
Urząd Miasta Warszawy publicznie sprostował ten fejk, podkreślając: dokument jest sfałszowany, a władze miasta nie mają uprawnień do podejmowania decyzji kadrowych w policji – to jest kompetencja organów państwowych. Komenda Stołeczna Policji potwierdziła, że pismo jest fałszywe, a Centrum Bezpieczeństwa Miasta Stołecznego Warszawy przygotowuje doniesienie do prokuratury.
Szczegóły – pod linkiem.
Czechy
Zełenski nie kupił „kawałka Czech” – fake news z mediów społecznościowych
W mediach społecznościowych krąży sfabrykowany zrzut ekranu, rzekomo z artykułu znanego czeskiego portalu Novinky, w którym stwierdzono, że prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski został większościowym właścicielem firmy Česká republika s.r.o. Według sfabrykowanych „wiadomości” czeski rząd rzekomo przekazał kontrolę nad krajem Zełenskiemu, w ramach reformy gospodarczej, w celu „ustabilizowania gospodarki” i „powrotu do złotego wieku rozwoju przemysłu”.
Fejk jest rozpowszechniany przez użytkownika Facebooka o nicku Miluše Míla Čechů, który w formie pytań retorycznych sugeruje, że Republika Czeska ma odwołać wybory parlamentarne. W rzeczywistości wybory nie zostały odwołane – prezydent Petr Pavel ogłosił je na 3-4 października 2025 roku.
Fakty są takie:
- Na stronie Novinky.cz nigdy nie było takiej informacji.
- W Czechach nie ma firmy z nazwą Česká republika s.r.o., którą ktoś mógłby kupić.
- Czechy są państwem suwerennym, a nie spółką prywatną, więc taki „zakup” jest z punktu widzenia prawa niemożliwy.
Fejk jest przykładem kampanii dezinformacyjnej mającej na celu wzbudzenie nastrojów antyukraińskich, zdyskredytowanie uchodźców i podważenie zaufania do czeskich władz przed wyborami. Takie wpisy często wykorzystują emocjonalne bodźce i fikcyjne źródła, aby stworzyć iluzję zagrożenia lub spisku.
Szczegóły – pod linkiem.
Fejk czeskiego polityka na temat „prawa” Rosji do przeprowadzenia ataku nuklearnego
Po udanym ataku ukraińskich dronów na strategiczne rosyjskie obiekty, w Czechach pojawił się fejkowy post, w którym twierdzono, że Ukraina „naruszyła równowagę strategiczną” i „zerwała” traktat nuklearny START-1, dając tym samym Rosji „prawo” do przeprowadzenia ataku atomowego. Takie stwierdzenie rozpowszechnił Michal Kraft, asystent posła z czeskiej skrajnie prawicowej partii SPD. Do 4 czerwca 2025 roku jego post zebrał ponad 24 000 wyświetleń.
W rzeczywistości jest to dezinformacja. START-1 to porozumienie między Stanami Zjednoczonymi a Związkiem Radzieckim w sprawie redukcji strategicznych broni ofensywnych, które wygasło w 2009 roku. Ukraina nie jest stroną tego porozumienia, a jej ataki dronów na rosyjskie obiekty strategiczne w żaden sposób nie naruszają obowiązującego prawa międzynarodowego.
Czeska gazeta Deník i inne wiarygodne źródła już odrzuciły te twierdzenia jako prawnie i faktycznie bezpodstawne. Żaden z traktatów międzynarodowych nie daje Rosji „prawa” do użycia broni jądrowej w odpowiedzi na działania zbrojne przeciwko jej infrastrukturze.
„Co tydzień dostajemy 10 tysięcy” – sarkastyczne wideo tiktokera wykorzystano przeciwko Ukraińcom
W czeskim segmencie sieci społecznościowych szeroko udostępniany jest film, w którym Ukrainiec o nazwisku Roman Nazarenko „opowiada”, że otrzymuje hojne wypłaty, nie pracuje i żyje „z pomocy społecznej”. Była to jednak satyra na stereotypy, które sami komentatorzy uznali za prawdę.
„Co tydzień dostajemy 10 tysięcy, nie musimy chodzić do pracy” – mówi mężczyzna w samochodzie z ukraińskim akcentem. Tiktoker po prostu wyśmiewał pytanie: „Skąd Ukraińcy biorą pieniądze?”, które zadano mu w komentarzach. Film został jednak wyrwany z kontekstu i zaczął być używany jako „dowód” nadużywania pomocy społecznej.
Komentarze pod filmem szybko wypełniły się nienawiścią: „Putina na was”, „Wynoście się z Czech” – pisali oburzeni użytkownicy. Film stał się również popularny wśród Słowaków.
Nazarenko później przeprosił: „To był kiepski żart. Pracuję w fabryce, nie otrzymuję pomocy. Nie jesteśmy uchodźcami”. Wyjaśnił, że po prostu odpowiadał na komentarz i nie spodziewał się, że jego słowa zostaną wykorzystane do dezinformacji.
W rzeczywistości pomoc humanitarna w Czechach wynosi zaledwie 4860 koron miesięcznie (mniej niż 200 euro) przez pierwsze pięć miesięcy pobytu, a potem jeszcze mniej – i tylko dla tych, którzy jej naprawdę potrzebują. Ukraińcy nie mają dostępu do czeskiego systemu socjalnego i żadnych „premii” za działalność gospodarczą. Większość pracuje, płaci podatki, a nawet wpłaca do budżetu więcej, niż otrzymuje pomocy – potwierdziło czeskie Ministerstwo Pracy.
Więcej o sprawie – pod linkiem.
Słowacja
„Jedna trzecia Ukraińców” na antyrządowych protestach w Słowacji. Fico rozpowszechnia informację bez dowodów.
Po spotkaniu premiera Roberta Fico z Władimirem Putinem w grudniu 2024 roku przez Słowację przeszła fala protestów. Akcje pod hasłem „Słowacja – to Europa” ogarnęły dziesiątki miast. Ludzie domagali się zakończenia zbliżania z Rosją i wyrażali poparcie dla Ukrainy.
Podczas posiedzenia Rady Bezpieczeństwa 23 stycznia Fico ogłosił domniemane zagrożenie zamachem stanu. Jego zdaniem, za protestami stoją „grupy ekspertów”, które wcześniej działały w Gruzji i na Majdanie. Tego samego dnia w ponad 30 miastach odbyły się masowe protesty, w których łącznie wzięło udział około 100 tysięcy osób. W Bratysławie, według organizatorów inicjatywy Mier Ukrajine, wzięło udział ponad 40 tysięcy osób.
Następnego dnia premier zaczął publicznie napomykać o „znacznym udziale” w protestach Ukraińców. W programie „Politika 24” na kanale JOJ TV stwierdził, że co najmniej jedna trzecia uczestników to obywatele Ukrainy, którzy skandowali hasła przeciwko słowackim władzom. Jako dowód przytoczył transparent z napisem „Nu pohody, Fico!”, twierdząc, że jest to „po ukraińsku” i że tylko Ukraińcy mogli wymyślić takie sformułowanie. „Pójdźcie tam, a usłyszycie tylko ukraiński” – dodał. Zapytany przez dziennikarkę, skąd wzięto dane na temat „jednej trzeciej Ukraińców”, premier nie podał konkretnych źródeł, odnosząc się ogólnie do pracy służb.

Tego wieczoru deputowany Europarlamentu Ľuboš Blaha napisał na swoim kanale na Telegramie: „Ukraińscy migranci, których utrzymuje nasze państwo wyszli na ulice, aby obalić rząd. To ostatnia kropla!”– powtórzył niepotwierdzone twierdzenie o udziale Ukraińców, co jest zgodne z typowymi narracjami dezinformacyjnymi. Według Infosecurity.sk, Blaha jest znany z poszerzania manipulacyjnych treści na Telegramie.
Organizatorzy protestów publicznie zaprzeczyli tym stwierdzeniom. W swych sieciach społecznościowych podkreślili, że większość uczestników to obywatele Słowacji. Niezależna europejska platforma przeciwko dezinformacji EDMO w analizie określiła oświadczenia Fico jako motywowane politycznie i bezpodstawne – typowy przykład narracji, w której protestujący są przedstawiani jako narzędzie sił obcych.
Żadna ze struktur państwowych w Słowacji nie opublikowała jeszcze danych potwierdzających udziału jednej trzeciej Ukraińców wśród uczestników protestów.
W Koszycach kolory miasta pomylono z barwami flagi Ukrainy. Wywołało to falę antyukraińskich komentarzy
Główna ulica drugiego co do wielkości miasta Słowacji – Koszyc na kilka godzin zamieniła się w parkiet taneczny. 21 maja ponad 1600 uczestników – uczniów i emerytów, w żółtych i niebieskich koszulkach, dołączyło do European Quadrille Dance Festival.
W tym roku wydarzenie stało się celem dezinformacji – podczas transmisji festiwalu w sieci krążyły agresywne komentarze dotyczące kolorów koszulek, które mylono z flagą Ukrainy. Pod transmisją wydarzenia i w komentarzach na stronie miasta użytkownicy wstawiali wiadomości takie jak: „Drodzy tancerze, lepiej od razu zrobić zbiórkę na Ukrainę…”, „Przesiedlić na Ukrainę. Wstyd Słowacji”, „Nie jesteśmy Ukrainą”.
Powodem krytyki były żółte i niebieskie koszulki uczestników, a są to oficjalne kolory Koszyc. Wpis na stronie miasta wyjaśniał, że uczniowie przygotowują się do kadryla w strojach odpowiadających międzynarodowymi zasadom festiwalu i symbolom miasta. Zgodnie z przepisami miasta, żółty i niebieski zostały zatwierdzone jako oficjalne kolory Koszyc już w 2015 roku.

Podobny fala oburzenia pojawiła się w 2022 roku, gdy użytkownicy sieci pomylili flagi miasta z flagami Ukrainy. Wówczas na oficjalnej stronie Ministerstwa Spraw Wewnętrznych demaskującej fejki podkreślano, że komentującym wystarczy tylko dojrzeć połączenie żółtego i niebieskiego, aby zacząć szerzyć nienawiść. Agencja przypomniała, że Słowacja jest w Unii Europejskiej jednym z krajów najbardziej podatnych na dezinformację.
Dla porównania – flaga Koszyc składa się z żółtego górnego i niebieskiego dolnego pasa z herbem miasta pośrodku. Natomiast ukraińska flaga państwowa ma niebieski pas u góry, żółty u dołu i nie zawiera herbu. Rada Najwyższa Ukrainy zatwierdziła ją jako flagę państwową 28 stycznia 1992 roku.
Więcej informacji – pod linkiem.
Projekt współfinansowany przez rządy Czech, Węgier, Polski i Słowacji w ramach grantów Grupy Wyszehradzkiej z Międzynarodowego Funduszu Wyszehradzkiego. Misją funduszu jest wspieranie idei zrównoważonej współpracy regionalnej w Europie Środkowej.
Projekt realizowany wspólnie przez portale naszwybir.pl (Warszawa), ProUA (Praga) i „Nowyny zi Słowaczczyny” – novyny.sme.sk (Bratysława).