Blokada, która psuje relacje i pomaga Rosji – Nasz Wybir – Portal dla Ukraińców w Polsce

Blokada, która psuje relacje i pomaga Rosji

Piotr Andrusieczko
Julia Kyryczenko
2 grudnia 2023
Blokada, która psuje relacje i pomaga Rosji
Piotr Andrusieczko
Piotr Andrusieczko
Materiał ten jest dostępny również w języku ukraińskim
Цей текст також можна прочитати українською мовою

Blokada na polsko-ukraińskiej granicy to prawdziwy kryzys, którego skutki mogą być znacznie poważniejsze niż spór dotyczący zboża, który poprzedzał obecne wydarzenia. Nie chodzi tylko o wymierne straty ukraińskich przedsiębiorców. W czasie, gdy Ukraina broni się przed rosyjską agresją, takie działania można w istocie traktować jako sabotaż. Polska może stracić ów ogromny kapitał, który, dzięki milionom Polaków, wypracowała w oczach Ukraińców na początku wojny. Dlatego nowy polski rząd powinien jak najszybciej zacząć zmieniać kurs, którego głównym celem jest zwiększenie pomocy znajdującej się w stanie wojny Ukrainie. Jest to w interesie Polski, od tego zależy jej własne bezpieczeństwo.

Przed przejściami granicznymi utworzyły się wielokilometrowe kolejki, w których utknęły tysiące ukraińskich ciężarówek. 6 listopada polscy przewoźnicy zablokowali trzy przejścia na granicy z Ukrainą, w ramach protestu przeciwko, ich zdaniem, nieuczciwej konkurencji ze strony ukraińskich przewoźników. Należy od razu zaznaczyć, że nie wszyscy przewoźnicy biorą udział w blokadzie. Nie zmienia to jednak faktu paraliżu granicy – 23 listopada zablokowane zostało czwarte przejście „Medyka – Szeginie”.

Dodatkowo, po wcześniejszych groźbach, w ramach „solidarności”, do protestu mogą dołączyć także słowaccy kierowcy. Od 1 grudnia przejście graniczne Wyszne Niemieckie – Użhorod zostanie trwale zablokowane. A to jeszcze bardziej skomplikuje sytuację w Ukrainie.

Wbrew umowom z Unią Europejską

Protestujący polscy przewoźnicy wskazują na potrzebę ochrony swoich interesów. Jednym z głównych postulatów jest powrót do systemu wydawania zezwoleń dla ukraińskich przewoźników.

W czerwcu ubiegłego roku, w związku z agresją Rosji, Unia Europejska skasowała wymóg takich zezwoleń na rok, a latem tego roku termin ten został przedłużony do czerwca 2024 roku. Tym samym ukraińscy przewoźnicy, choć Ukraina nie należy do UE, mogą świadczyć usługi transportowe na takich samych zasadach jak polscy przewoźnicy.

Wśród innych żądań blokujących jest zaostrzenie przepisów transportowych Europejskiej Konferencji Ministrów Transportu (ECMT) dla ukraińskich przewoźników. A także inne ograniczenia w działalności ukraińskich firm transportowych w UE.

Przedstawiciele Ukrainy zauważają, że pomimo prób dialogu, negocjacje nie przyniosły rezultatów. Jednocześnie Kijów podkreśla, że ​​żądania protestujących naruszają porozumienia z UE. To zasadniczy ukraiński argument, który pojawiał się już podczas blokady zbożowej: Polska jest zobowiązana do wypełniania wspólnych unijnych porozumień, ale tego nie robi.

Już drugiego dnia blokady szef Państwowej Agencji Odbudowy i Rozwoju Infrastruktury Ukrainy Mustafa Najem napisał w artykule, opublikowanym w „Europejskiej Prawdzie”, że „Ukraina nie ma zamiaru rozmawiać nawet o powrocie do systemu zezwoleń”. Jego zdaniem jest to „haniebna i dyskryminująca praktyka”, zwłaszcza po wejściu w życie w 2016 roku Porozumienia o Pogłębionej i Kompleksowej Strefie Wolnego Handlu między Ukrainą a UE. A Unia stała się głównym partnerem handlowym Ukrainy.

W sprawie blokady granicy Kijów ma poparcie Brukseli, ponieważ Polska zgodziła się na porozumienie w sprawie ukraińskich kierowców. Jeżeli sytuacja będzie się utrzymywać, Komisja Europejska może wszcząć przeciwko Polsce postępowanie.

Przegrywają nie tylko Ukraińcy

Należy pamiętać, że po rosyjskiej agresji ukraińska logistyka zaznała kolosalnych zmian. Rosja zablokowała główny szlak ukraińskiego eksportu (i importu) – morski. Transport lotniczy został wstrzymany. Sytuację ratuje transport kolejowy i drogowy. Natomiast, w warunkach wojny, regularne kontakty z zachodnimi partnerami mają dla ukraińskiego frontu kluczowe strategiczne znaczenie. Można byłoby zrozumieć argumenty polskich liderów, ale wydaje się, że najpierw oni powinni zrozumieć sytuację w Ukrainie. I oczywiście, pojawia się pytanie, czy taka forma protestu jest w tej sytuacji najwłaściwsza? I czy taki stan rzeczy służy polskim interesom?

Medyka 23.11.2023. Foto: Attila Husejnow / Forum

W tej sytuacji nie można oprzeć się wrażeniu, że polskie władze od dłuższego czasu ignorują to, co dzieje się na granicy. Dopiero w ostatnich dniach widać próby przyłączenia się do procesu rozwiązania tego konfliktu.

29 listopada Minister Infrastruktury Alvin Gajadhur spotkał się na granicy z protestującymi. Przewodniczący Komitetu Obrońców Przewoźników i Pracodawców Transportu Waldemar Jaszczur powiedział, że przewoźnicy nie wstrzymają protestu na czterech przejściach granicznych, ale nie rozszerzą go o dwa pozostałe przejścia. W rezultacie jest to obecnie jedyny „sukces” tych rozmów. Protestujący zapowiedzieli, że mogą złagodzić formę protestu pod warunkiem, że „państwo polskie wzmocni skuteczną kontrolę nad wjazdem ciężarówek do Polski”.

Wydaje się, że rząd starego-nowego i tymczasowego premiera Mateusza Morawieckiego zajął się tą sprawą dopiero po tym, jak pojawiły się oskarżenia o bezczynność polskich władz.

Tymczasem straty po stronie ukraińskiej rosną. 30 listopada agencja Reuters w swoim materiale cytuje wiceministra rozwoju gospodarczego, handlu i rolnictwa Ukrainy Tarasa Kaczkę: w  ciągu 26 dni listopada Ukraina zaimportowała towary o wartości 3,8 miliarda dolarów wobec 5,2 miliarda dolarów w październiku. Gdyby blokada trwała jeszcze kilka miesięcy, mogłaby kosztować ukraińską gospodarkę od 0,5 do 1% PKB – ocenia Witalij Wawryszczuk, analityk ukraińskiego domu inwestycyjnego ICU. Dotyka to kraj, który w ubiegłym roku stracił 30% PKB na skutek rosyjskiej agresji.

Wśród pierwszych zauważalnych konsekwencji blokady jest wzrost cen gazu skroplonego o 30%. Spadek podaży mięsa i przetworów mlecznych spowodował 5% wzrost cen tych produktów. Ceny niektórych produktów spożywczych mogą wzrosnąć o 10%

A jeśli mówimy o polskim interesie narodowym, to należy podkreślić, że na blokadzie tracą także polskie firmy, które eksportowały swoje produkty do Ukrainy. Eksport ten znacznie wzrósł od ubiegłego roku i w tym roku będzie stanowić około 25% całego eksportu do UE. Tracą także zagraniczne firmy, działające na Ukrainie, przede wszystkim polskie.

Przeciwko blokadzie granicy występuje Międzynarodowe Stowarzyszenie Polskich Przedsiębiorców w Ukrainie. W skrajnych okolicznościach straty mogą skutkować odmową inwestycji lub wyjściem z rynku ukraińskiego.

Ale opublikowane oświadczenie odnosi się także do sytuacji w Ukrainie: „Ukraina walczy. Jest to zero-jedynkowa walka o byt Narodu. My jako przedsiębiorcy wspieramy wiele projektów humanitarnych w Ukrainie, rozmawiamy z ludźmi, zatrudniamy, współpracujemy i rozumiemy wagę tej walki jak i całego historycznego kontekstu, pamiętając przy tym naszą własną, nieprostą drogę do niezależnej i demokratycznej Polski w tym do wolnorynkowej gospodarki. Strategicznym dla Polski jest partnerstwo z Ukrainą i utrzymanie frontu z dala od naszych granic (…).

Polska ryzykuje pogorszeniem relacji z Ukrainą

Problemu blokady granicy nie można rozpatrywać poza kontekstem stosunków polsko-ukraińskich w ostatnich miesiącach.

Polska pomoc dla Ukrainy po agresji rosyjskiej była uwarunkowana nie tylko empatią, ale także jasnym zrozumieniem, że Polska także jest zagrożona. Jeśli Ukraina i Ukraińcy nie ustoją, Rosja może pójść dalej. Wydaje się, że pod koniec 2023 roku w Polsce zanikło poczucie zagrożenia z powodu rosyjskiej agresji na Ukrainę.

Zauważyliśmy natomiast nagłe pogorszenie stosunków między Polską a Ukrainą. Przez kilka miesięcy obserwowaliśmy, jak nabierał tempa spór wokół zboża, by później wyjść poza istotę sprawy i doprowadzić do wielu emocjonalnych i nierozsądnych reakcji po obu stronach. Polskie władze podkreślały troskę o interesy państwa i jego obywateli. Ale nic dziwnego, że w Kijowie mogli poczuć się oszukani w sytuacji, gdy blokada ukraińskiego zboża nastąpiła niedługo po wizycie Wołodymyra Zełęńskiego w Warszawie , która odbyła się 5 kwietnia. Wydawać by się mogło, że nie ma zagrożenia dla wzajemnych relacji, a poziom wzajemnego zaufania jest bardzo wysoki, w porównaniu do ostatnich lat. Ale przecież w tle już dojrzewał protest polskich rolników, a przed polskim rządem stały wybory do parlamentu . Ukraińska strona była zaskoczona decyzją polskich władz.

W lipcu premier Mateusz Morawiecki, wbrew stanowisku UE, zapowiedział przedłużenie embarga na ukraińskie zboże po 30 września. A to nie znalazło zrozumienia w Kijowie.

„Nie wygląda to zbyt dobrze, gdy nasi przyjaciele i partnerzy, z którymi jesteśmy po tej samej stronie frontu, za kulisami robią złe rzeczy, które faktycznie pomagają Rosji” – powiedział w  lipcu w komentarzu  dla Gazety Wyborczej – prezes Centrum Studiów Globalnych „Strategia XXI” Mychajło Honczar.

Nasze relacje w dalszym ciągu szybko się pogarszały. Ale już wtedy wielu ukraińskich komentatorów próbowało podzielić winę za taki stan rzeczy na obie strony. Blokada granicy powoduje jednak wyraźne niezrozumienie i negatywną reakcję ukraińskiego społeczeństwa. Tą negatywną ocenę podgrzewają  informacje o wsparciu protestujących przez Konfederację, która w Ukrainie określana jest jako partia antyukraińska. W rezultacie, niektórzy szukają w tym wszystkim „rosyjskiego śladu”. Ale są to niepotwierdzone oskarżenia, a jeśli coś takiego ma rzeczywiście miejsce, to jest to już sprawa dla  polskich służb specjalnych.

Tymczasem nie ma wątpliwości, kto na blokowaniu granicy zyskuje najwięcej. Oczywiście – Rosja. Kreml chyba nie wierzył w szczęście, że niewielkiej grupie Polaków, do której dołączyła grupa Słowaków, udało się sparaliżować kanały logistyczne Ukrainy z Zachodem. A Polska w tym sensie ma znaczenie strategiczne, będąc głównym węzłem komunikacyjnym dla Ukrainy. Warto także przypomnieć, że granica Polski to granica Unii z Ukrainą.

Polska powinna być wśród liderów pomocy Ukrainie

Dlatego nowe polskie władze, które wkrótce wreszcie zaczną rządzić krajem, muszą jak najszybciej rozwiązać kwestię blokady granicy. Ale to dopiero początek naprawiania sytuacji pozostawionej przez poprzednią drużynę. Polska powinna jasno określić swoje stanowisko wobec Ukrainy. Już na początku rosyjskiej agresji Warszawa swoimi działaniami dała jasno do zrozumienia, że ​​pomoc Ukrainie, będącej w stanie wojny, leży w interesie Polski i od tego zależy bezpieczeństwo samej Polski. Od tego czasu tak naprawdę nic się nie zmieniło. Rosja nie zrezygnowała z planów podboju Ukrainy i nadal stanowi zagrożenie dla innych europejskich krajów. Ukraińcy potrzebują jeszcze większego wsparcia, w tym gospodarczego i militarnego. Przykładem dla nas może być Litwa i Litwini, którzy regularnie wysyłają na Ukrainę pomoc wojskową i kupują nowoczesną broń, na przykład ostatnio dwa przeciwlotnicze systemy rakietowe NASAMS.

I nikt tam publicznie nie przypomina Ukraińcom, że powinni być wdzięczni. Bowiem Litwini doskonale  zdają sobie sprawę z poświęcenia, jakie ponoszą Ukraińcy, chroniąc nie tylko siebie. Na froncie giną żołnierze ukraińscy, nie litewscy, czy polscy. Właśnie taka teza powinna powrócić do narracji polskich władz. Polska także powinna stać się jednym z twórców unijnej polityki wspierania Ukrainy, dlatego konieczna jest współpraca z Berlinem, Paryżem, Rzymem i innymi państwami UE.

Piotr Andrusieczko

Piotr Andrusieczko
Piotr Andrusieczko