Konflikt, którego miało nie być – Nasz Wybir – Portal dla Ukraińców w Polsce

Konflikt, którego miało nie być

Piotr Andrusieczko
29 września 2023
Konflikt, którego miało nie być
Piotr Andrusieczko
Piotr Andrusieczko

We wrześniu spór wokół polskiego zakazu importu ukraińskiego zboża nabrał znacznych obrotów. Górę wzięły emocje i wywołały publiczne oskarżenia i groźby. Po polskiej stronie emocje wynikają w dużym stopniu z kampanii wyborczej, a stan ukraińskich emocji jest uwarunkowany wojną.


Sytuacja, która zaistniała w polsko-ukraińskich relacjach, nie powinna mieć miejsca. Sądząc po najnowszych wypowiedziach, można odnieść wrażenie, że politycy obu stron przeżywają pewnego rodzaju kaca. Chce się wierzyć, że emocjonalne publiczne wypowiedzi przerodzą się w merytoryczne negocjacje. Ale kiedy to nastąpi, nie wiadomo. Otwartym pozostaje pytanie: jak konflikt wpłynie na wzajemne zaufanie i czy ta historia oznacza, że ​​podobne kryzysy będą miały miejsce w przyszłości?

Polsko – ukraińska solidarność

24 lutego 2022 roku Rosja rozpoczęła pełnowymiarową inwazję na Ukrainę. Tego samego dnia inny sąsiedni kraj na zachodniej granicy i jego obywatele zademonstrowali natychmiastową, bezprecedensową pomoc Ukrainie i Ukraińcom. To był prawdziwy wybuch społecznej solidarności, tysiące Polaków przyjmowało uciekających przed wojną Ukraińców. Polska była jednym z pierwszych partnerów dostarczających ciężką broń, w tym czołgi i haubice. Ukraińcy przyjęli takie wsparcie z wielką wdzięcznością.

Politycy, w tym prezydenci, wymieniali zapewnienia o przyjaźni. Komentatorzy podkreślali, że nastąpił historyczny moment. Wydawało się, że w obliczu wojny i groźby rosyjskiej agresji dotychczasowe resentymenty zeszły na dalszy plan i odtąd nasze partnerstwo będzie opierać się na solidnych podstawach.

5 kwietnia 2023 roku Prezydent Ukrainy odwiedził z oficjalną wizytą Warszawę. Wielu komentatorów określiło ją jako historyczną. Obie strony zapewniały o przyjaźni i braterstwie. „Wielkie narody w najważniejszych momentach historii – a my bez wątpienia jesteśmy w takim momencie – potrafią przekroczyć największe dzielące ich różnice i razem spojrzeć w przyszłość. A My jesteśmy wielkimi narodami. Nie boimy się rozmawiać na najtrudniejsze tematy w historii. Będziemy budować stosunki między naszymi narodami w oparciu o prawdę i wzajemne zaufanie. Polaków i Ukraińców od wielu wieków łączy wspólna historia. Cudowna, ale jednocześnie trudna historia” – powiedział wówczas prezydent Andrzej Duda.

Jego słowa poparł prezydent Wołodymyr Zełenski. „Stoimy razem! Ramię w ramię. Ukraina i Polska, i Europa, i wolny świat. Rosja nie może zwyciężyć w Europie, gdy Ukrainiec i Polak stoją ramię w ramię” – zwrócił się Pprezydent Zełenski w swoim przemówieniu do Polaków i Ukraińców zgromadzonych na Placu Zamkowym w Warszawie.

Ukraiński przywódca podziękował przede wszystkim Polsce i Polakom. „Jestem wdzięczny każdemu Polakowi za braterstwo… Jestem wdzięczny wszystkim obecnym na placu i tym, którzy mnie słuchają w całej Polsce… dziękuję, że każde miasto w Polsce stało się tak gościnne dla naszych ludzi” – powiedział wówczas ukraiński prezydent.

„Rosji nie uda się skłócić Ukrainy i Polski, nie uda się nas podzielić” – podkreślił Andrzej Duda.

Szybka zmiana nastrojów

W trakcie wizyty 5 kwietnia Zełenski spotkał się także z premierem Mateuszem Morawieckim. Poinformowano o zakupie przez Ukrainę polskiego uzbrojenia: transporterów opancerzonych Rosomak, samobieżnych moździerzy Rak i zestawów rakietowych Piorun. Rozmawiano także o wspólnej produkcji zbrojeniowej i udziale polskich firm w odbudowie. Panowała podniosła atmosfera. Zełenski powiedział, że wspólnie z polskim premierem znaleźli sposób na rozwiązanie problemu eksportu ukraińskiego zboża do Polski.

„W ciągu najbliższych dni, tygodni w końcu rozwiążemy wszystkie kwestie, ponieważ między tak bliskimi partnerami i prawdziwymi przyjaciółmi, jak Polska i Ukraina nie może być żadnych trudności” – powiedział Zełenski.

To oświadczenie zostało nieco „zagubione” w uroczystej atmosferze, ale było ważne, ponieważ w czasie wizyty Zełenskiego polscy rolnicy zorganizowali z tego powodu akcję protestu na granicy.  Część ukraińskiego zboża, które miało przejechać tranzytem przez Polskę, trafiło na lokalny rynek. Na razie nie znamy szczegółów, gdyż polskie władze nie chcą ujawnić, kto handlował i odpowiadał za sprzedaż ukraińskiego zboża na polskim rynku.

Premier polskiego rządu nie skomentował słów Zełenskiego z 5 kwietnia, wydawało się więc, że kwestia zboża została faktycznie rozwiązana. Szybko jednak okazało się, że nie znaleziono rozwiązania tego problemu i Polska po prostu zakazała importu ukraińskiego zboża. Do Polski dołączyły jeszcze cztery kraje: Węgry, Słowacja, Bułgaria i Rumunia. Pod koniec kwietnia Komisja Europejska osiągnęła porozumienie z tymi krajami, a 2 maja wszedł w życie unijny zakaz importu kukurydzy, pszenicy, rzepaku i słonecznika. 5 czerwca Komisja Europejska zgodziła się na przedłużenie embarga do połowy września.

19 lipca premier Mateusz Morawiecki ogłosił, że po 15 września polski rynek nie zostanie otwarty dla ukraińskiego zboża. Swoją decyzję uzasadniał koniecznością ochrony interesów polskich rolników. Wywołało to burzliwą reakcję w Ukrainie. Decyzję polskiego rządu ogłoszono w wyjątkowo niefortunnym momencie: zbiegło się to z wycofaniem się Rosji z umowy zbożowej i rosyjskimi atakami na ukraińskie porty i rolniczą infrastrukturę.

„Nie wygląda to zbyt dobrze, gdy nasi przyjaciele i partnerzy, z którymi jesteśmy po tej samej stronie barykady, na tyłach frontu robią złe rzeczy, które faktycznie pomagają Rosji” – skomentował w lipcu dla „Gazety Wyborczej” ukraiński ekspert ds. stosunków międzynarodowych w dziedzinie energii i bezpieczeństwa Mychajło Honczar.

24 lipca głos zabrał prezydent Zełenski, który nie wspominając o Polsce, stwierdził, że wszelkie ograniczenia w eksporcie ukraińskich produktów rolnych są „absolutnie nie do przyjęcia i szczerze mówiąc nieeuropejskie”.

Na polskich portalach społecznościowych pojawiły się komentarze o “niewdzięcznej Ukrainie”. Podchwycił to szef Biura Polityki Międzynarodowej w Kancelarii Prezydenta Marcin Przydacz, który w rozmowie z TVP stwierdził, że „[Ukraina] powinna zacząć doceniać rolę, jaką Polska odegrała dla niej w ostatnich miesiącach i latach”.

Reakcja Kijowa była natychmiastowa. Tego samego dnia zastępca szefa Kancelarii Prezydenta Ukrainy Andrii Sybiha zamieścił na Facebooku obszerny wpis, w którym podkreślił, że strona ukraińska kategorycznie odrzuca „próby niektórych polskich polityków narzucania polskiemu społeczeństwu bezpodstawnego poglądu, że Ukraina nie ceni pomocy Polski”. Zdaniem Sybihi jest to manipulacja, a Ukraina tak naprawdę na co dzień odwdzięcza się zarówno Polsce, jak i innym sojusznikom bohaterstwem swoich żołnierzy na froncie. A Ukraińcy uważają Polaków za „najbliższych ludzi”. Sybiha opisał także trudne warunki, „w jakich dziś pracuje ukraiński rolnik, ryzykując życie na zaminowanych polach i pod rakietowym ostrzałem”. Dlatego, jak zauważył Sybiha, Kijowowi trudno jest przyjąć zamknięcie granic dla ukraińskich produktów rolnych jako formę wdzięczności.

Sytuacja tylko się pogorszyła, a emocjonalne wypowiedzi polityków z obu stron podgrzały atmosferę. Kijów zapowiedział, że złoży skargę na polskie embargo do Światowej Organizacji Handlu, a nawet wprowadzi zakaz importu niektórych owoców i warzyw. Wiceminister Rozwoju Gospodarczego, Handlu i Rolnictwa Taras Kaczka wywołał oburzenie polskich komentatorów swoim postem w języku polskim na portalu społecznościowym „X”, w którym 18 września napisał po polsku: „Dbam o Wasze i nasze rolnictwo”.

Wrześniowa eskalacja z ONZ w tle

Niespodziewanie areną kolejnej fazy konfliktu stała się siedziba Organizacji Narodów Zjednoczonych. Prezydenci Polski i Ukrainy przybyli na sesję Zgromadzenia Ogólnego ONZ, anonsowano nawet ich spotkanie. Prezydent Polski Andrzej Duda pozwolił sobie jednak na nieudaną wypowiedź o  „tonącej” Ukrainie, która oburzyła Ukraińców.

Z kolei podczas swego przemówienia na forum ONZ prezydent Zełenski powiedział, że część przyjaciół w Europie gra na solidarności w teatrze politycznym, „tworząc zbożowy thriller” i w ten sposób pomagają „przygotować scenę dla moskiewskiego aktora”. W swoim przemówieniu prezydent Ukrainy nie wspomniał o konkretnych krajach, ale odwołane zostało wcześniej zapowiadane spotkanie z prezydentem Polski.

Wypowiedź Zełenskiego wywołała masową reakcję przedstawicieli polskich władz, którzy zaczęli grozić Ukrainie różnymi konsekwencjami, jeśli Ukraina nie przestanie kwestionować decyzji Polski w sprawie embarga.

20 września premier Mateusz Morawiecki powiedział w wywiadzie dla telewizji Polsat News, że Polska nie przekazuje już Ukrainie broni.

„My już nie  przekazujemy teraz uzbrojenia na Ukrainę, my teraz sami się zbroimy w najnowocześniejszą broń” – powiedział Morawiecki.

Oświadczenie polskiego premiera zostało rozpowszechnione w mediach ukraińskich i zagranicznych. Wypowiedź Morawieckiego była najprawdopodobniej nieprzemyślanym posunięciem, gdyż inni przedstawiciele polskiego rządu próbowali sprostować słowa premiera, zapewniając, że konflikt o zboże i wsparcie Ukrainy w walce z Rosją to odrębne kwestie. Prezydent Duda wyjaśnił, że Polska nie przekaże Ukrainie jedynie najnowocześniejszej broni, którą kupuje się w USA i Korei Południowej. Niesmak jednak pozostał, a pytania pojawiły się nie tylko w Polsce i w Ukrainie. Oficjalni przedstawiciele USA oświadczyli, że kwestia udzielenia pomocy jest niezależną decyzją każdego z partnerów Ukrainy. Agencja Bloomberg napisała jednak, że Waszyngton żąda od Warszawy wyjaśnień, co oznaczają słowa o „zaprzestaniu pomocy wojskowej”.

„To nie oznacza, że nie będziemy w ogóle przekazywać uzbrojenia Ukrainie. Kiedy stary sprzęt zostanie zastąpiony nowoczesnym, nie widzę problemu, by tamten wysłać Ukraińcom. Musimy panować nad emocjami, bo musimy pamiętać, kto skorzysta na rozdzieleniu Polski i Ukrainy. Pamiętajmy, kto najbardziej skorzysta na tym, jeśli drogi Polski i Ukrainy się rozejdą. Skutki mogą być tragiczne.” – skomentował polski prezydent oświadczenie Morawieckiego w opublikowanym 25 września wywiadzie dla „Super Expressu”.

Andrzej Duda poruszył także szerzej konflikt, w tym sytuację w Nowym Jorku. Zaznaczył, że jest zaskoczony sposobem, w jaki Zełenski wprowadził kwestię wzajemnego sporu na forum publiczne ONZ.

„Wiele osób w Polsce poczuło się urażonych. Polacy, zarówno władze państwowe, jak i zwykli ludzie, poświęcili wiele, aby pomóc Ukrainie. Wielu wręcz ryzykowało życiem. Jeździli na Ukrainę, zawozili pomoc. Niektórzy nawet na linię frontu. Nie wspomnę już o milionach ludzi, którzy oddali do dyspozycji naszych ukraińskich gości swoje domy, mieszkania. Myślę, że wielu z nich bardzo mocno przeżywa dzisiaj tę sytuację” – podkreślił polski prezydent.

Jednocześnie zauważył, że „próbuje przypisać zachowanie prezydenta Ukrainy emocjom”, gdyż w  sytuacji wojny Zełenski znajduje się pod ogromną presją.

Powściągnąć emocje i siąść do rozmów

 Szefowa Centrum „Nowa Europa” Alona Hetmańczuk w artykule opublikowanym 20 września w „Ukraińskiej Prawdzie” zauważa, że ​​„żaden poważny kryzys ukraińsko-polski nie został rozwiązany przez publiczne oskarżenia, wybuchy emocji i tani trolling”.

„Myślę, że zarówno zachowanie strony polskiej, jak i ukraińskiej jest całkowicie niewłaściwe. Tak jak prezydent Duda nie powinien był nazywać Ukrainy „tonącą”, tak i prezydent Zełenski nie powinien był z trybuny ONZ tak ostro występować w odniesieniu do najbliższego sojusznika. Myślę, że trzeba wyciszyć emocje i spokojnie pracować” – skomentował wydarzenie w Nowym Jorku dla „Gazety Wyborczej” deputowany Rady Najwyższej Ukrainy z frakcji „Europejska Solidarność” Mykoła Kniażycki.

To, co uderza w sporze dotyczącym zboża, to szybkość eskalacji. I oczywiście pojawia się pytanie: gdzie byli dyplomaci, co robili przedstawiciele odpowiednich ministerstw i dlaczego zamiast negocjacji zaczęli publicznie obrzucać się oskarżeniami? Co tak naprawdę stało na przeszkodzie osiągnięciu kompromisu i spowodowało, że Polska jednostronnie zakazała importu zbóż, gdy zdaniem ukraińskich ekspertów decyzja  została podjęta bez konsultacji ze stroną ukraińską i wbrew stanowisku Komisji Europejskiej?

Oczywiście większość komentatorów w Ukrainie, jako jeden z głównych powodów polskiego stanowiska wymienia zbliżające się wybory parlamentarne w Polsce. Polski rząd walczy o wiejski elektorat i jest gotowy zaryzykować pogorszenie stosunków z Ukrainą. Być może jednak nie jest to jedyny powód.

Mimo wszystko dziś, jak podkreślają niemal wszyscy ukraińscy komentatorzy, należy jak najszybciej przerwać emocjonalne dyskusje publiczne i przejść do negocjacji za zamkniętymi drzwiami.

„W pewnym momencie – oczywiście już po wyborach w Polsce – emocje opadną, zostanie zawarty kompromis, ale stracono zaufanie. Partnerstwo ukraińsko-polskie, które na początku tego roku – aż trudno w to uwierzyć – miało wszelkie szanse przerodzić się w coś znacznie większego…” – napisała Alona Hetmańczuk.

W całej tej historii jedno nie ulega wątpliwości: w pogłębieniu polsko-ukraińskiego konfliktu  niezwykle zainteresowana jest Rosja. Przynajmniej ten fakt powinien skłonić polityków obu partnerskich krajów do większej odpowiedzialności.

 

Piotr Andrusieczko, Kijów

Piotr Andrusieczko
Piotr Andrusieczko