
Reżyser teatralny, dramaturg, założyciel festiwalu GogolFest, projektów DakhaBrakha, Dakh Daughters i Nova Opera – Wład Troicki opowiada „Naszemu Wyborowi” o potencjale społeczności ukraińskiej za granicą, przeciwdziałaniu manipulacji, kulturze rosyjskiej i szczepieniu sztuką.
7 czerwca w centrum Warszawy w przestrzeni Sky Hall odbyła się dyskusja – warsztaty z Władem Troickim. Jednym z tematów był zainicjowany niedawno przez reżysera ruch „Antidota”, którego celem jest dostarczenie społeczeństwu szczepionki na manipulację, rozwijanie kultury dialogu i łagodzenie poprzez sztukę podziałów między różnymi grupami Ukraińców. Odpowiedzi na te pytania będą poszukiwane na konferencji „AntIDote: Jedność”, która odbędzie się pod koniec czerwca we Lwowie, z udziałem artystów, badaczy, działaczy społecznych, przedstawicieli władzy i biznesu.

Wcześniej mówił Pan o potrzebie pracy z zagraniczną publicznością, orientował się Pan na nią. Czy konferencja we Lwowie i niedawno ogłoszona decyzja o powrocie z rodziną do Ukrainy wskazują na zmianę stanowiska?
Zasadniczo moje stanowisko w ogóle się nie zmieniło. My – zarówno Dakh Daughters, jak i DakhaBrakha – odbywaliśmy i odbywamy tournée po Ukrainie, ale tak naprawdę działaliśmy bardziej za granicą. Niewiele ugruntowanych ukraińskich projektów może komunikować się z zagraniczną publicznością. A DakhaBrakha, Dakh Daughters robiły to jeszcze przed wojną, mamy tam swoją publiczność. Wiem, że teraz musimy budować siły, aby zjednoczyć całą wspólnotę za granicą, aby nie czuła się straumatyzowana, porzucona. Jak mówili dzisiaj ludzie – są zmęczeni i nie wiedzą, co dalej. Są problemy z dziećmi, które już chodzą do szkoły i prawie zasymilowały się w obcym społeczeństwie. Jak podołać wyzwaniu, aby nie straciły ukraińskiej świadomości? Te problemy są dla mnie jako obywatela bardzo ważne. Oczywiście nie twierdzę, że jestem w stanie je osobiście rozwiązać. Mogę je uformować, zaproponować pewne sposoby, aby to zrobić. Są ludzie, którzy są bardziej obeznani, w tejże kwestii edukacji lub kształtowania społeczeństwa obywatelskiego. Ukraina nie wykorzystuje zasobu, który ma za granicą – potężnej zarówno liczby, jak i jakości ludzi. Niestety, nikt nie zawraca sobie głowy tworzeniem tej konstrukcji polifonicznego głosu, kiedy Ukraińcy za granicą uświadomią sobie – jeśli próbujesz rozwiązać tylko swój problem, dla swojej instytucji, nie jesteś graczem. Wtedy rozmawia z tobą piętnasty zastępca, jak w „Zamku” Kafki. Kiedy uda ci się zjednoczyć z różnymi przedstawicielami wspólnoty i w ten sposób zbudować dialog zarówno z Ukrainą, jak i z państwem polskim, to jest to inny poziom.

Czytając ostatnie wywiady z Panem na temat ruchu Antidote, wydawało mi się, że będzie on skierowany przede wszystkim na pracę za granicą. Rosyjska propaganda przeciwko Ukrainie jest tutaj bardzo silna i, niestety, skuteczna. Przykładem są wydarzenia, które obecnie mają miejsce w Polsce, szczególnie antyukraińskie nastroje w kontekście wyborów prezydenckich.
Rosjanie działają równie skutecznie w Ukrainie. Co więcej, zazwyczaj działają pod obcymi flagami – nie pod rosyjską. Takie zapalniki, jak korupcja, mobilizacja, temat Terytorialnych Centrów Rekrutacji – rujnują, dzielą społeczeństwo. Kiedy komuś naciska się na bolesne miejsce, przestaje myśleć, zostają tylko emocje. Wtedy pojawia się pytanie, gdzie je skierować. A jest to bardzo proste przy użyciu botów i pożytecznych idiotów.
Społeczności za granicą również odczuwają to zagrożenie, ale jednocześnie uważają, że ono jakoś „rozmięknie”. Dla przykładu ostatnią konferencję sieci Europejskiej Konwencji Teatralnej poświęciliśmy bezpieczeństwu demokracji. Na takich wydarzeniach zazwyczaj nie mówi się o dominujących kwestiach – LGBT, klimat i tym podobne. Przypomina mi to sytuację, gdy małe dzieci bawią się na brzegu oceanu, a w tym momencie zbliża się do nich tsunami. Mówisz: „Tsunami – uciekajmy albo budujmy jakieś schronienie”. A one dalej bawią się piaskiem. Bardzo infantylna historia. I główny wniosek tej ostatniej konferencji – sztuka powinna być wolna. Pytam: „Od czego? A wasza odpowiedzialność?” Bo jeśli przyjdzie albo skrajna prawica, albo „russcy”, zabobony, sztuczki o wolności sztuki – to wszystko będzie nieistotne. Bo o wolności można mówić z władzą demokratyczną, ale w reżimach dyktatorskich – o jakiej wolności? Żadnej. Ukraińcy mogą poprzez lobbowanie nieco wyjaśniać to niebezpieczeństwo.
Jeśli chodzi o Pana doświadczenie, jakie narzędzia są skuteczne w przekazywaniu tej idei? W 2022 roku nie byłoby możliwe, aby rosyjski muzyk przyjechał na występy do Polski. Teraz takie koncerty się odbywają, a jako pretekst wykorzystują wspomnianą tezę – sztuka powinna być wolna, ma być poza polityką.
Kiedy zaczyna się używać samej koncepcji „canceling”, czyli zakazywania rosyjskiej muzyki i sztuk teatralnych, to nie działa. A to dlatego, że stawiamy się w roli obrażonych. I jeszcze jedna czysto pragmatyczna rzecz – rosyjska sztuka sprzedaje się lepiej, ponieważ jest opakowanym mitem, z punktu widzenia marketingu – opakowanym produktem. Mamy obecnie dwie kwestie, dwa wyzwania. Pierwsze to budowanie własnego mitu: teatralnego, muzycznego, literackiego, artystycznego. To powinno być świadome działanie – opakowanie naszego produktu. Nie chodzi tylko o stworzenie produktu, ponieważ mamy się czym chwalić. Mamy jedną z najciekawszych szkół współczesnej myśli kompozytorskiej, nowoczesną muzykę akademicką. Naprawdę jest bardzo mocna, wyrazista, konkurencyjna. Mamy bardzo dobry teatr, w zestawieniu z europejskim i ogólnie światowym teatrem. Literatura jest świetna. Kino zaczęło się mocno rozwijać. Jest muzyka. Jest wiele konkurencyjnych rzeczy. Ale to trzeba obudować, mówimy o czysto technicznych rzeczach. DakhaBrakha, Dakh Daughters czy Nova Opera stały się mityczne nie tylko w kraju, ale i za granicą.

Mamy jedną z najciekawszych szkół współczesnej myśli kompozytorskiej, nowoczesnej. Naszym drugim zadaniem jest dekonstrukcja mitu rosyjskiego. Nie „canceling”, ale dekonstrukcja, gdy wyjaśniasz, próbujesz przeanalizować, czym jest literatura rosyjska, czym naprawdę są sztuki Czechowa, co pisał o Rosji, co pisał o Ukrainie. Gdy to cytujesz, otrzymujesz inne podejście. Ten sam Dostojewski i tajemnicza rosyjska dusza – zdajesz sobie sprawę, że to jest tak naprawdę antropologia zła. W całej literaturze rosyjskiej są tylko niepotrzebni ludzie, niepotrzebni ani sobie, ani społeczeństwu. Cały Dostojewski, cały Czechow, Tołstoj, Płatonow, Puszkin, Lermontow – ci idole rosyjskiej kultury. Musimy trochę zmienić optykę. Nie anulować, ale zmienić, bez agresji, inteligentnie, emocjonalnie, ale bez krzyku.
„Kultura rosyjska zabija” – często spotykam się z tą tezą w przestrzeni publicznej.
Proszę zwrócić uwagę – to niezrozumiały przekaz dla zagranicznej publiczności. W jaki sposób „Jezioro łabędzie” Czajkowskiego zabija? Albo jakiś koncert Rachmaninowa, Strawińskiego czy Szostakowicza. To jest bardzo abstrakcyjne i niezrozumiałe dla zagranicznej społeczności. Tutaj rozsądniej jest opracować argumentację. I podać, umownie, instrukcje – jakie argumenty przedstawić swoim zagranicznym odbiorcom.
Z jednej strony mówimy o tym, jak przeciwdziałać rosyjskiej kulturze, z drugiej strony jest kwestia, jak przedstawić nasze stanowisko. Mówił Pan o tym na spotkaniu, widzę też coś podobnego w Polsce, że ludzie nie chcą chodzić na wydarzenia kulturalne, gdzie mówi się o wojnie, nie chcą się poddawać traumie. Jaką formułę powinniśmy tu wybrać?
Zacząłem pracować z „entertainment”, kiedy wszystko pakujesz w formę rozrywkową, jak ten klip Dakh Daughters – „Pandora’s Box”. To bardzo lekka forma – reggae, ale dodajesz pewne znaczenie. Forma jest rozrywkowa, a znaczenie poważne. Dakh Daughters i The Tiger Lilliesmuzyczne trio z Londynu, pracujące w stylu groteski z elementami kabaretu i czarnego humoru oraz ja stworzyliśmy wspólny spektakl Stupid LifeMuzyczno-teatralny spektakl z filozoficznym zrozumieniem naszej teraźniejszości i z ważnymi stwierdzeniami o wojnie w Ukrainie. Premiera odbyła się w łotewskim teatrze „Dailes” w sierpniu 2024 roku z udziałem łotewskich aktorek. Jest bardzo prowokacyjny, ale publiczność tańczy, skanduje, klaszcze – wszystko jest fajne. A potem mnóstwo pytań, ponieważ włożyliśmy do niego takie znaczenia, które nadal działają w umysłach widzów. Przychodzą na „hype”, na lekki koncert, a jednocześnie poznają znaczenia na innym poziomie, czyli następuje szczepienie.
Jako reżyser współpracował Pan już z wieloma polskimi teatrami. Czy planuje Pan obecnie jakieś projekty w Polsce?
To zależy od zaproszenia. Idę tylko tam, gdzie mnie zaproszą. Nigdy nie pukam do drzwi. Dla mnie to podstawa. Nie mam ochoty wystawiać teraz tak wielu rzeczy, jak to możliwe. W tym roku zrobię spektakl w Chile, w Muzeum Praw Człowieka, poświęcony ukraińskim dzieciom, zarówno tym deportowanym do Rosji, jak i tym w Ukrainie. Następnie, w przyszłym roku, rozpocznę dwa projekty, które będą w Litwie, Gruzji i Niemczech. Na razie nie mam planów co do Polski. Zaczynają tutaj projekt teatru immersyjnegoTeatr immersyjny (ang. immersive theater) jest jedną z popularnych form nowoczesnego teatru interaktywnego, w którym widzowie są „zanurzani” w wydarzeniach rozgrywających się na scenie w trakcie przedstawienia.. Może będę robić spektakle immersyjne. Zobaczymy. Ale będzie wiele projektów w Ukrainie. Będę organizować spektakle, kursy – aktorskie, reżyserskie i po prostu konwersacji i dialogu.
Anna Russu