
W czasie gdy Ukraina, pod presją Stanów Zjednoczonych, rozpoczęła pośrednie negocjacje pokojowe z Rosją, Unia Europejska rozważa, co zrobić z Ukraińcami, którzy przebywają na jej terytorium ze statusem ochrony czasowej. Na razie jest jeden pomysł – przerzucić problem na rządy poszczególnych krajów.
Ministrowie spraw wewnętrznych Unii Europejskiej podejmą w czerwcu decyzję o tym, co dalej robić z Ukraińcami, przebywającymi w krajach UE w ramach mechanizmu ochrony czasowej, poinformował 7 kwietnia portal Euractiv, powołując się na własne źródła w Radzie Unii Europejskiej oraz szeregu europejskich rządów.
Ministrowie mają określić, co państwa członkowskie UE powinny zrobić w kwestii legalizacji pobytu ukraińskich uchodźców, w przypadku ustania działań zbrojnych wojny rosyjsko-ukraińskiej lub znacznego zmniejszenia ich intensywności. Decyzja ta powinna stać się jednym z kluczowych elementów polskiej prezydencji w UE, która potrwa całą pierwszą połowę 2025 roku i najwyraźniej dla wielu Ukraińców będzie decydującym argumentem – pozostać na Zachodzie czy wrócić do domu.
Rozciągnięta tymczasowość
Podstawy prawne dla mechanizmu ochrony czasowej istniały w Unii Europejskiej już od 2001 roku, ale Rada UE po raz pierwszy skorzystała z tego instrumentu pod koniec lutego 2022 roku, po pełnoskalowej rosyjskiej inwazji. Ochrona czasowa umożliwiała zapewnienie zbiorowych praw i gwarancji określonej grupie osób – w tym przypadku obywatelom i długoterminowym rezydentom Ukrainy, którzy przekroczyli unijne granice po 24 lutego 2022 roku, bez konieczności rozpatrywania indywidualnych przypadków, jak tego wymaga status uchodźcy.
Osoby posiadające status ochrony czasowej mają podobne możliwości jak osoby posiadające status uchodźcy: prawo do pracy, nauki, korzystania z systemów ubezpieczenia społecznego i pomocy społecznej oraz bezpłatny dostęp do publicznej opieki zdrowotnej. Zresztą, Ukraińcy typologicznie są uchodźcami, tak też określamy ich w tej publikacji, aby odróżnić od migrantów zarobkowych. Fakt, że Ukraińcy otrzymali istotne prawa socjalne i pracownicze niemal natychmiast po przybyciu do UE, uczynił ich życie znacznie łatwiejszym, w porównaniu z osobami ubiegającymi się o azyl z Syrii, Afganistanu czy Somalii. Natomiast, szybko pojawiła się zauważalna różnica: podczas gdy prawa uchodźców były zabezpieczone odpowiednim długoterminowym lub dożywotnim zezwoleniem od władz lokalnych, ochrona czasowa przekształciła się w wieczną tymczasowość, ponieważ jej czas trwania zależy od kolejnej decyzji Rady UE.
W takich warunkach, nawet przy zachowaniu wszystkich wyżej wymienionych praw, trudno mówić o budowaniu stabilnego życia w nowym miejscu.
Poza tym, szybko okazało się, że poszczególne państwa UE wdrażają dyrektywę na różny sposób. Na przykład w Polsce, Ukraińcy, oprócz minimum gwarantowanego dyrektywą, mogli liczyć na dopłatę do zakwaterowania dla polskich gospodarzy, którzy udzielili im schronienia (zlikwidowaną 1 lipca 2024 roku) oraz świadczenie rodzinne 800 plus (zaplanowano ograniczyć je w tym roku do tych, którzy pracują i płacą podatki w Polsce). W tym samym czasie, w Niemczech, oprócz zasiłku rodzinnego, dorośli członkowie rodziny otrzymują comiesięczne świadczenia jeśli nie pracują lub zarabiają niewiele, przysługują im także świadczenia na pokrycie kosztów wynajmu mieszkania, rachunków za media, wakacyjny wypoczynek dla nieletnich i bezpłatne państwowe kursy języka (ten koszyk świadczeń zaczęto ograniczać, ale tylko dla uchodźców, którzy przybyli po 2024 roku).
Obecna wersja dyrektywy o ochronie czasowej obowiązuje do marca 2026 roku. Jak podaje Euractiv, Komisja Europejska poszukuje obecnie rozwiązania, które nie będzie polegało na przedłużeniu dyrektywy, ale zachęci państwa członkowskie do przechodzenia uchodźców na krajowe zezwolenia na pobyt na podstawie pracy, nauki lub łączenia rodzin. Oznacza to, że nie będzie brany pod uwagę czas, który już spędzono w UE, ani stopień integracji rodziny, ale jedynie to, w którym kraju ktoś zamieszkał.
Niezbyt słodkie perspektywy CUKR-u
Kraje Unii Europejskiej zaczęły pracować nad innymi możliwościami legalizacji pobytu Ukraińców jeszcze przed rozpoczęciem prezydentury Donalda Trumpa, opętanego ideą szybkiego pokoju z Rosją. Dla rządów krajowych jest to zarówno kwestia oszczędności pieniędzy – aby sami Ukraińcy płacili za świadczone usługi medyczne i otrzymywali skromniejszy koszyk pomocy społecznej, jak i uniknięcia pojawienia się znacznej liczby nieudokumentowanych migrantów, z których znaczną część stanowią osoby nieletnie.
Czechy już wkrótce zaproponują obywatelom Ukrainy, którzy mieszkają na terytorium kraju ze statusem ochrony czasowej od co najmniej dwóch lat, przyznanie 5-letniego zezwolenie na pobyt, pod warunkiem, że pracują, a ich dzieci chodzą do miejscowej szkoły. Niemcy, gdzie obecnie żyje największa, licząca ponad 1,2 miliona osób, społeczność Ukraińców objęta ochroną czasową, twierdzą, że mają gotowe propozycje, ale zostaną one rozpatrzone przez następny rząd. Rządy Włoch, Austrii, Estonii i Łotwy również poinformowały, że trwają przygotowania do wprowadzenia podobnych rozwiązań.
Trendy w tej dziedzinie od początku wyznaczała Polska. Już w listopadzie 2022 roku Warszawa zaoferowała ukraińskim uchodźcom możliwość przejścia na kartę pobytu – pod warunkiem, że podejmą pracę. Wiosną 2023 roku, do podstaw wydania takiego zaświadczenia dodano podjęcie nauki, a następnie łączenie rodzin. Obecnie nie ma statystyk dotyczących liczby osób, które, posiadając status PESEL UKR, skorzystały z oferty i uzyskały karty pobytu, jednak jak zauważają konsultanci do spraw legalizacji pobytu, z którymi rozmawiała autorka artykułu, chodzi raczej o setki, a może tysiące osób, wobec ponad 950 – tysięcznej społeczności ukraińskich uchodźców. Powody: długi i żmudny proces wyrabiania karty (średnio, nawet 300 dni), brak bezpłatnego dostępu do systemu opieki zdrowotnej. Mimo że około 70% uchodźców pracuje, wątpliwe, że na podstawie tej pracy można wyrobić kartę z dostępem do rynku pracy. I znów mamy do czynienia z tymczasowością – trudno angażować się w dodatkowe inwestycje w przyszłość, jeśli nie ma pewności co do tego, jak będzie ona wyglądać.
Gdy wiosną 2024 roku polski parlament przyjął nowelizację ustawy o pomocy obywatelom Ukrainy, wśród nowych zapisów znalazła się obietnica wprowadzenia nowego narzędzia legalizacji pobytu – karty CUKR. Jest to 3-letnie zezwolenie na pobyt, o które mogą ubiegać się obywatele Ukrainy, którzy przebywają w Polsce od 4 marca 2024 roku i posiadają status ochrony czasowej przez co najmniej 365 dni. Wniosek o tę kartę można złożyć wyłącznie online, a sama procedura jest płatna. Koszt wydania „decyzji” wynosi 440 zł, a koszt wydania plastikowej karty – 100 zł. Jednakże tego typu zezwolenie można utracić, jeśli opuści się terytorium Polski na okres dłuższy niż 6 miesięcy.
Pomimo iż polski rząd planował rozpocząć przyjmowanie wniosków o kartę CUKR od kwietnia 2025 roku, na razie nie jest to możliwe. Nie wiemy, czy do tej karty zostanie dodany komentarz „dostęp do rynku pracy”, który jest kluczowy dla możliwości podjęcia legalnej pracy, a co za tym idzie otrzymywania ubezpieczeń i świadczeń socjalnych, między innymi 800 plus. Nie wiadomo również, czy czas spędzony w Polsce na podstawie tego typu zezwolenia będzie zaliczany na poczet „stażu” imigracyjnego w kontekście rezydenta długoterminowego UE i obywatelstwa, co jest kluczową kwestią dla osób, które już zdecydowały, że obecnie Polska to ich dom.
Kto zostanie, a kto pojedzie
Obecnie w krajach UE przebywa prawie 4,3 milionów osób z ochroną czasową. Ta liczba w ciągu ostatniego roku pozostaje stabilna. Socjologowie, między innymi prof. Wołodymyr Wachitow, w wywiadzie dla anglojęzycznej ukraińskiej gazety „Kyiv Post” twierdzi, że jest mało prawdopodobne, aby fala ukraińskich uchodźców do Europy wzrastała. Wachitow powołuje się na badania American University w Kijowie, z których wynika, że 79% Ukrainek jest przekonanych, że obecnie ważne jest dla nich pozostanie w Ukrainie, a dla 72% – w swojej miejscowości. Brak chęci do wyjazdu kobiety motywują potrzebą bycia blisko rodziny i patriotyzmem. Przy czym, o ile w 2022 roku chęć wyjazdu częściej deklarowały osoby zamożniejsze, to teraz jest odwrotnie – posiadanie relatywnie wysokich dochodów stanowi zachętę do pozostania w domu.
Jeśli coś mogłoby zachęcić Ukraińców do masowych wyjazdów na Zachód w nadchodzących miesiącach, to nie los negocjacji pokojowych, lecz pogarszająca się sytuacja gospodarcza w kraju.
Gospodarka, obok bezpieczeństwa, jest również najważniejszym czynnikiem wpływającym na powrót lub brak powrotu. Liczby te nieznacznie różnią się w zależności od badania – zgodnie z raportem UNHCR w 2024 roku 65% Ukraińców chciałoby wrócić do domu, Centrum Międzynarodowych Porównań Instytucjonalnych i Badań nad Migracjami Instytutu Ifo w Monachium stwierdził, że 35% osób chce wrócić natychmiast po zakończeniu działań wojennych, a 11% już opuściło UE – ale dynamika jest oczywista: im dłużej trwa wojna, tym więcej osób integruje się z nowymi społecznościami lokalnymi i krajowymi i tym trudniej będzie im się ponownie przeprowadzić. Zwłaszcza dla tych, którzy opuścili Ukrainę na początku 2022 roku, będzie to kolejna przeprowadzka, a nie po prostu powrót.
Powrócić czy pozostać – to trudne pytanie, a przewidywane warunki legalnego pobytu w UE powinny dać Ukraińcom możliwość podjęcia przemyślanej i uzasadnionej decyzji. Niestety, tej przewidywalności wciąż brakuje. Ochrona czasowa dobiega końca, tymczasowość pozostaje.
Ołena Babakowa