Rok 2024 powinien stać się rokiem wzmacniania polsko-ukraińskich relacji – Nasz Wybir – Portal dla Ukraińców w Polsce

Rok 2024 powinien stać się rokiem wzmacniania polsko-ukraińskich relacji

Piotr Andrusieczko
Yulia Kyrychenko
10 stycznia 2024
Rok 2024 powinien stać się rokiem wzmacniania polsko-ukraińskich relacji
Piotr Andrusieczko
Piotr Andrusieczko
Materiał ten jest dostępny również w języku ukraińskim
Цей текст також можна прочитати українською мовою

Miniony rok pokazał, jak szybko i łatwo można zepsuć polsko – ukraińskie relacje i jak łatwo stracić część ciężko wypracowanego społecznego kapitału. Nastał czas, aby jak najszybciej naprawiać sytuację. Ale nie będzie to łatwe zadanie, ponieważ naprawa jest zawsze trudniejsza niż psucie. Na szczęście, płynące z obu stron po zmianie władzy w Polsce wypowiedzi i sygnały dają nadzieję na optymizm.

Drugi rok wojny był dla Ukrainy trudny. I trzeba się przygotować na to, że następny będzie być może jeszcze trudniejszy. Rosja nie zmieniła swoich planów, jej celem jest zniszczenie Ukrainy. Ale Ukraińcy stawiają skuteczny opór i dlatego Rosja nie może zrealizować tego, co zaplanowała. Jednak dalsze sukcesy w obronie Ukrainy w dużej mierze zależą od wsparcia partnerów. Wszelkie problemy w stosunkach z kluczowymi sojusznikami osłabiają więc zdolność do stawiania oporu.

Dlatego ważnym zadaniem w pierwszych tygodniach nowego roku powinna być normalizacja polsko-ukraińskich relacji: rozwiązanie problemów i wzmocnienie polskiej pomocy dla walczącej Ukrainy.

Relacje pod znakiem emocji

Prezydent Wołodymyr Zełenski podczas podsumowującej rok konferencji prasowej, która odbyła się 19 grudnia, odniósł się do kwestii  polsko – ukraińskich relacji.

„Przede wszystkim chcę podziękować Polsce i prezydentowi Dudzie, i przede wszystkim waszemu [polskiemu]społeczeństwu. Byliście z nami od początku wojny, jesteście naszymi sąsiadami, przyjęliście naszych ludzi (…) Jesteśmy wam wdzięczni historycznie, ale jednocześnie musimy być z wami szczerzy. (…) I tak zawsze powtarzało polskie społeczeństwo i prezydent Andrzej [Duda], że Ukraińcy kosztem swego życia bronią Polski. Uważam, że jesteśmy braćmi. Pomagaliście nam jak tylko mogliście. To jest fakt. A my staliśmy za was, za waszą niepodległość. I stoimy najlepiej, jak potrafimy” – rozpoczął Zełenski.

Zaznaczył wówczas, że ma bardzo ścisłe kontakty z rządem Morawieckiego, ale doszło do sporu o zboże i do blokady granic.

„Zrozumcie: to nie biznes w czasie wojny. Blokada naszych granic. To było przetrwanie. Nie mieliśmy wtedy korytarza. Wolnego, niezależnego czarnomorskiego korytarza, którym można eksportować zboże” – kontynuował Zełenski.

Prezydent Ukrainy po raz kolejny podkreślił, że Ukraińcy traktują Polaków „z wielką sympatią i miłością”: „Nawet gdy wszyscy w Ukrainie widzieli, że mamy konflikt na szczeblu przywódców, Ukraińcy zaczęli bronić was, a nie mnie”.

Prezydent podkreślił, że wielomiesięczny spór postawił jego kraj w trudnej sytuacji. Ukraina straciła setki milionów dolarów i część plonów. Ale nie tylko to.

„Zaczęliśmy tracić relacje polityczne – jeszcze raz podkreślam, jestem wdzięczny waszemu narodowi. Ale zrozumcie mnie, nie jestem szmatką. Bronię interesów mojego kraju w czasie wojny” – powiedział ukraiński prezydent.

Zełenski zaznaczył, że podstawą decyzji polskich władz były motywy polityczne – wybory, które i tak przegrały: „I wtedy mówiłem: stracicie przez taką politykę. Zaszkodzicie sami sobie. Nasi ludzie nie mogą cierpieć. (…) Tu nie chodzi o pieniądze.”

Zełenski podkreślił, że rozstrzygnięcie sporu powinno opierać się na obecnych przepisach prawa Unii Europejskiej, która sprzeciwiała się kontynuacji embarga na zboże i krytykowała blokadę granic.

Odpowiedź prezydenta na pytanie o stosunki polsko-ukraińskie była jedną z najdłuższych podczas konferencji. Wielu komentatorów w Polsce zwracało uwagę przede wszystkim na fakt, że Zełenski myli pojęcie embarga na eksport ukraińskiego zboża z jego tranzytem przez Polskę. Wydaje się jednak, że w wypowiedzi ukraińskiego prezydenta nie to jest najważniejsze, ale towarzyszące tym słowom emocje. Zdają się potwierdzać, że spór między Kijowem a Warszawą w drugiej połowie 2023 roku wykraczał daleko poza kwestię „zbożową”.

Przyśpieszone pogorszenie

Na początku 2023 roku wydawało się, że relacjom polsko-ukraińskim już nic nie jest w stanie zaszkodzić, gdyż pod wpływem rosyjskiej agresji osiągnęły one poziom, którego nigdy wcześniej nie było.

24 lutego 2022 roku, kiedy setki tysięcy Ukraińców uciekało na Zachód przed rosyjskimi rakietami i bombami, Polska otworzyła dla nich swoje granice. Na pomoc pospieszyły tysiące zwykłych Polaków.

Ale Polska pomagała nie tylko uchodźcom. 24 lutego 2022 roku nastąpił prawdziwy „zwrot” w oficjalnych polsko-ukraińskich relacjach. Jak mówi sam Zełenski – polskie władze jako jedne z pierwszych rozpoczęły realną pomoc dla ciepiącej  Ukrainy, w szczególności – zaczęły dostarczać broń. Polski prezydent po raz pierwszy przybył do Kijowa po rosyjskim ataku w kwietniu 2022 roku. Warszawa zaczęła przekonywać kraje Unii o konieczności przyznania Ukrainie statusu kraju kandydującego.

Apogeum nowych polsko-ukraińskich relacji była oficjalna wizyta Zełenskiego wraz z małżonką w Warszawie w dniu 5 kwietnia 2023 roku. Wielu komentatorów określiło tę wizytę jako historyczną. Ukraiński przywódca przede wszystkim podziękował Polsce i Polakom. Z obu stron padały słowa o przyjaźni i konieczności stania „obok siebie” w obliczu rosyjskiej agresji.

Podczas wizyty 5 kwietnia Zełenski spotkał się także z premierem Mateuszem Morawieckim. Rozmowy dotyczyły zakupu polskiej broni. Znaczące jest to, że Zełenski stwierdził, że wspólnie z polskim premierem znaleźli sposób na wyjście z problemu eksportu ukraińskiego zboża do Polski.

To oświadczenie było o tyle istotne, że w czasie wizyty Zełenskiego polscy rolnicy zorganizowali protest na granicy. Część ukraińskiego zboża, które miało jechać tranzytem przez Polskę, trafiło na miejscowy rynek.

„Rosji nie uda się  skłócić  Ukrainy i Polski, nie uda się nas podzielić” – powiedział 5 kwietnia Andrzej Duda.

Okazało się jednak, że Rosja nawet nie musiała tego robić, ponieważ wkrótce zaczęły się nieporozumienia w kwestii „ukraińskiego ziarna”, a Polska po prostu zakazała importu ukraińskiego zboża.

19 lipca premier Mateusz Morawiecki, wbrew stanowisku Komisji Europejskiej, która nalegała na zniesienie embarga, zapowiedział, że po 15 września nie otworzy polskiego rynku dla ukraińskiego zboża. Swoją decyzję uzasadniał koniecznością ochrony interesów polskich rolników. Wywołało to burzliwą reakcję w Ukrainie. Decyzję polskiego rządu ogłoszono w wyjątkowo niefortunnym momencie: zbiegło się to w czasie z wycofaniem się Rosji z umowy zbożowej i rosyjskimi atakami na ukraińskie porty i rolniczą infrastrukturę. Niektórzy ukraińscy komentatorzy odebrali to jako cios w plecy ze strony najbliższego sojusznika.

24 lipca głos zabrał prezydent Zełenski, który nie wspominając o Polsce, stwierdził, że wszelkie ograniczenia w eksporcie ukraińskich produktów rolnych są „absolutnie nie do przyjęcia i szczerze mówiąc nieeuropejskie”.

Na polskich portalach społecznościowych pojawiły się komentarze na temat „niewdzięcznej Ukrainy”. Podchwycił to szef Biura Polityki Międzynarodowej Prezydenta Marcin Przydacz , który w rozmowie z TVP stwierdził, że „[Ukraina] powinna zacząć doceniać rolę, jaką Polska odegrała dla niej w ostatnich miesiącach i latach”.

Reakcja Kijowa była natychmiastowa. Tego samego dnia zastępca szefa Biura Prezydenta Ukrainy Andrii Sybiha zamieścił na Facebooku obszerny post, w którym podkreślił, że strona ukraińska kategorycznie odrzuca „próby niektórych polskich polityków narzucania polskiemu społeczeństwu bezpodstawnego poglądu, że Ukraina nie ceni pomocy Polski.” Według Sybihi jest to manipulacja, a Ukraina właściwie codziennie dziękuje zarówno Polsce, jak i innym sojusznikom  bohaterstwem swoich żołnierzy na froncie. A Ukraińcy uważają Polaków za „najbliższy naród”.

Pogorszenia relacji nie dało się powstrzymać. We wrześniu podczas przemówienia na forum ONZ Zełenski powiedział, że część przyjaciół Ukrainy w Europie podważa teraz solidarność i tworzą teatr polityczny, robiąc thriller ze zboża. Może się wydawać, że odgrywają swoją rolę, ale zamiast tego pomagają przygotować scenę dla moskiewskiego aktora”. Prezydent Ukrainy w swoim przemówieniu nie wspomniał o konkretnych krajach, jednak zapowiedziane wcześniej spotkanie z prezydentem Polski zostało odwołane.

Wypowiedź Zełenskiego wywołała masową reakcję przedstawicieli polskich władz, którzy zaczęli grozić Ukrainie różnymi konsekwencjami, jeśli Ukraina nie przestanie kwestionować decyzji Polski w sprawie embarga.

20 września premier Mateusz Morawiecki ogłosił, że Polska nie będzie już przekazywać Ukrainie broni. Oświadczenie polskiego premiera nagłośniły ukraińskie i zagraniczne media. Inni przedstawiciele polskiego rządu próbowali sprostować słowa premiera, zapewniając, że konflikt o zboże i wsparcie Ukrainy w walce z Rosją to odrębne kwestie.

Odpowiedzialność za spór emocjonalny może być dzielona przez obie strony. Istnieje jednak różnica między emocjami wywołanymi wojną a tymi wywołanymi wyborczymi oczekiwaniami. Narodowe interesy polskich rolników można chronić w inny sposób.

Czas na nowe otwarcie

Wielu komentatorów, zarówno w Polsce, jak i w Ukrainie, zwracało uwagę, że rządząca wówczas partia Prawo i Sprawiedliwość wykorzystała w kampanii wyborczej spór zbożowy, chcąc w ten sposób przyciągnąć wiejski elektorat. Jednak to nie pomogło. Zwyciężyła opozycja, jednak z powodu politycznej gry, prowadzonej przez PiS, przekazanie władzy przeciągnęło się.

Dlatego też Kijów zamarł, oczekując na pojawienie się w Polsce nowego rządu, mając nadzieję na nowy etap we wzajemnych stosunkach. Tym bardziej, że w tym momencie pojawił się nowy problem – blokada granicy przez grupę polskich przewoźników. Dla wielu Ukraińców ta akcja była zupełnie nieoczekiwana i niezrozumiała. Ekipa PiS, która wówczas jeszcze nie oddała władzy, nie zrobiła nic, aby temu zapobiec. Co więcej, retoryka i atmosfera ostatnich miesięcy zachęcały do ​​takich działań. Niestety, skutkiem tej akcji był częściowy paraliż logistyki walczącego kraju i znaczne straty, także dla polskiego biznesu.

12 grudnia nowy premier Polski Donald Tusk wystąpił w Sejmie z expose. Mówiąc o Ukrainie, podkreślił, że nie można o niej zapominać i że atak na nią jest „atakiem na nas wszystkich”: „Nie mogę czasami słuchać niektórych polityków europejskich z innych krajów Zachodu, którzy mówią coś o zmęczeniu sytuacją w Ukrainie. (…) Chcę powiedzieć, że zadaniem Polski, zadaniem nowego rządu, i zadaniem nas wszystkich, jest głośno, stanowczo, domagać się od całej wspólnoty Zachodu pełnej determinacji w pomocy Ukrainie w tej wojnie”.

W grudniu UE podjęła decyzję o rozpoczęciu negocjacji akcesyjnych z Ukrainą.

„Drogi Wołodymyrze Zełenski, udało się! Naszą dzisiejszą decyzję o rozszerzeniu dedykuję Waszym bohaterom, którzy oddali życie za niepodległą i europejską Ukrainę”, – napisał w serwisie X Donald Tusk.

22 grudnia, tuż przed Bożym Narodzeniem, do Kijowa przybył minister spraw zagranicznych Polski Radosław Sikorski. Była to jego pierwsza zagraniczna wizyta po objęciu urzędu i stała się potwierdzeniem, że Ukraina będzie jednym z priorytetów polskiej polityki zagranicznej.

Sikorski zapewnił Ukraińców, że Polska będzie ich wspierać w obronie przed rosyjską agresją.

„To jest, jak sądzę, ostatnia wojna kolonialna w Europie i musi się zakończyć, a my w Polsce uważamy, że jej wynik musi być następujący: Rosja musi przegrać, a Ukraina musi wygrać, i w tej sytuacji niezależnie od tego, kto będzie u władzy w Polsce, jak widać, jesteśmy zjednoczeni” – powiedział Sikorski.

Po spotkaniu z Wołodymyrem Zełenskim zauważył, że rozmawiał z prezydentem Ukrainy „o tym, co Polska i Ukraina mogą wspólnie zrobić, aby przeciwstawić się Putinowi”. Ale też o tym, „jak sprawić, by Polska i Ukraina stworzyły pod koniec tej dekady silne wschodnie płuca Unii Europejskiej. To wykonalny plan i będziemy nad nim solidarnie pracować.”

Sikorski uważa, że ​​Zachód powinien mobilizować się, aby pomóc Ukrainie. A jeśli tak się stanie, Rosja przegra.

Ale wizyta polskiej delegacji pod przewodnictwem Sikorskiego w Kijowie była jednocześnie pierwszą próbą rozwiązania istniejących problemów. Przede wszystkim chodzi o blokadę granicy. Po spotkaniu z ukraińskimi kolegami polska delegacja rozmawiała o możliwości zakończenia protestów na granicy.

Na wspomnianej na początku grudniowej konferencji prasowej Zełenski wyraził nadzieję, że nowy polski rząd odblokuje granicę. Prezydent Ukrainy podkreślił, że jest wdzięczny za stanowisko Donalda Tuska na ostatnim szczycie UE: „Rozmawialiśmy z nim [Tuskiem] w nocy, w przeddzień tego spotkania. (…) i wierzę, że wszystko uładzimy. Naprawdę w to wierzę, chcę w to wierzyć.”

W Kijowie oczekują, że premier Donald Tusk złoży oficjalną wizytę w Ukrainie na początku 2024 roku. Wizyta ta powinna potwierdzić „nowe otwarcie”. Oczywiście wiele będzie zależeć od rozwiązania bieżących problemów. Wydaje się, że powinna w tym pomóc zmiana atmosfery, odejście od poziomu emocji. Bo w historii relacji Kijowa i Warszawy w drugiej połowie 2023 roku emocje odegrały szkodliwą rolę. Ze słów prezydenta Zełenskiego, które padły na ostatniej konferencji prasowej, można odnieść wrażenie, że osobiście czuł się tak, jakby został zdradzony przez bliską mu osobę. A to oznacza, że ​​załamała się wzajemna dyplomacja i kanały komunikacji, bo spór przerodził się w konflikt i przeniósł się od stołu negocjacyjnego do sfery publicznej.

Wkraczając w nowy rok, przede wszystkim musimy pamiętać, że od 24 lutego 2022 roku nic się nie zmieniło. Ukraińcy walczą nie tylko o swoją niepodległość, dlatego nie możemy zapominać, że bronią także Polski i Europy. Ich opór daje innym krajom czas na wzmocnienie ich zdolności obronnych. Jednak cena pokoju i spokoju mieszkańców Europy to ukraińska krew.

Piotr Andrusieczko

Kijów

Piotr Andrusieczko
Piotr Andrusieczko