Jedynie budowa partnerskich relacji może wzmocnić bezpieczeństwo Polski i Ukrainy. Co stoi temu na przeszkodzie?  – Nasz Wybir – Portal dla Ukraińców w Polsce

Jedynie budowa partnerskich relacji może wzmocnić bezpieczeństwo Polski i Ukrainy. Co stoi temu na przeszkodzie? 

Olga Popovych
Yulia Kuruchenko
3 września 2024
Jedynie budowa partnerskich relacji może wzmocnić bezpieczeństwo Polski i Ukrainy. Co stoi temu na przeszkodzie? 
Olga Popovych
Olga Popovych
Materiał ten jest dostępny również w języku ukraińskim
Цей текст також можна прочитати українською мовою

Ostatni rok w relacjach polsko-ukraińskich był trudny. Choć Polska w dalszym ciągu wspiera Ukrainę w rozpoczętej przez Rosję wojnie, jednak od 2023 roku w stosunkach dwustronnych pojawiło się wiele problemów, które rzucały i nadal rzucają cień na to wsparcie. Nałożone przez Polskę embargo na ukraińskie produkty rolne, blokada granicy, zwlekanie z  podpisaniem „porozumienia o bezpieczeństwie” oraz stawianie politycznych ultimatów w kwestiach historycznych nie napawają optymizmem odnośnie budowania partnerskich relacji między obydwoma krajami.

Zarówno w Polsce, jak i w Ukrainie dobrze pamiętają bezprecedensowe wsparcie i pomoc dla Ukraińców ze strony oficjalnej Warszawy i społeczeństwa polskiego w pierwszym roku rosyjskiej pełnoskalowej agresji. Ale wojna się przeciąga, stwarzając problemy gospodarcze nie tylko dla Ukrainy. Władze każdego kraju starają się chronić swoją gospodarkę, często ignorując wspólne dla wszystkich zasady – trwałą ochronę wolności i demokracji w regionie. Z politycznego punktu widzenia jest to zrozumiałe. Politycy są zależni od swoich wyborców. To, przez co przechodzi Ukraina przez ostatnie trzy lata, jest dla przeciętnego Europejczyka mniej zrozumiałe niż jego własne codzienne kłopoty, na które wpływa wojna. Choć w Polsce zdają sobie sprawę z zagrożenia ze strony Rosji i są zainteresowani zwycięstwem Ukrainy, to zrozumienie to nie zawsze szło/idzie w parze z działaniami. Normą w polityce stał się populizm.

Bez zwycięstwa Ukrainy nie będzie stabilnego pokoju w Europie. Rosja nie zadowoli się samą Ukrainą, ponieważ dla samej Rosji demokracja i stabilność w Europie są niezgodne z jej interesami. Te proste prawdy należy nieustannie powtarzać, ale najważniejsze, że nie są to tylko hasła, ale podstawa konkretnej polityki dotyczącej stałego wspierania Ukrainy, bez osłabiania jej sił w tej wojnie. Niestety populizm szkodzi temu wsparciu.

Przywykamy do rzeczywistości i zrozumienie głównego zagrożenia, które pogłębia się w sytuacjach kryzysowych, w pewnym stopniu marginalizuje się, gdy te sytuacje kryzysowe stają się permanentne. Rok 2022, z rozpoczynającą się w  tle pełnowymiarową wojną i ciągłymi bombardowaniami Ukrainy przez Rosjan, był bez przesady najlepszym rokiem w polsko-ukraińskiej współpracy i relacjach. Polska doskonale zdawała sobie sprawę z zagrożenia, jakie stanowi dla regionu Rosja, i bezwarunkowo zaczęła wspierać Ukrainę na różnych frontach. Z kolei Ukraina powstrzymała rosyjską agresję, przeprowadziła kilka udanych operacji ofensywnych, dzięki którym udało się wyzwolić obwód charkowski i część obwodu chersońskiego, Rosjanie wycofali się z północy Ukrainy i rozpoczął się etap ukraińskiej obrony.

„Niewdzięczność Ukraińców”

 Wydawało się, że rok 2022 będzie najtrudniejszy. Rosjanie szybko jednak zaczęli zmieniać taktykę i w 2023 roku zaczęli wypierać ukraińską linię obrony. Ukraina pilnie potrzebowała broni. Stany Zjednoczone opóźniały realizację pakietu pomocowego, a Rosja niszczyła ukraińską infrastrukturę energetyczną i powoli przesuwała linię frontu. W tle tej sytuacji  zaczynają pojawiać się pierwsze napięcia w polsko-ukraińskich stosunkach.

Pierwszym tego zwiastunem były wypowiedzi polskich ekspertów i polityków po wizycie Wołodymyra Zełenskiego w Warszawie o „niewdzięczności Ukraińców za pomoc udzieloną przez Polaków”. Choć dla wielu, nie tylko w Ukrainie, ale i w Polsce, nie było jasne, na czym ma polegać ta „wdzięczność”? Przecież prezydent Ukrainy, przedstawiciele ukraińskiego rządu, parlamentarzyści i społeczeństwo nieustannie wyrażali swoją wdzięczność za polskie wsparcie i przekazywali tę informację także krajom Zachodu. Jak wskazują badania socjologiczne, w Ukrainie zauważalnie wzrosła sympatia do Polaków i państwa polskiego. Rada Najwyższa przyjęła specjalną ustawę „W sprawie ustanowienia dodatkowych gwarancji prawnych i socjalnych dla obywateli polskich przebywających na terytorium Ukrainy”. Należy podkreślić, że takiego prawa nie przyjęto wobec obywateli żadnego innego państwa.

Ukraina udzieliła także polskim specjalistom zezwolenia na prace poszukiwawcze Polaków pomordowanych przez UPA w 1945 roku na terenie dawnej wsi Pużniki na Podolu (od 2017 roku obowiązuje zakaz takich prac w odpowiedzi na niszczenie miejsc pamięci Ukraińców na terytorium Polski. Co prawda,  w 2019 roku jedno z zezwoleń zostało wydane, po porozumieniu obu prezydentów). Polska od dawna domagała się zniesienia zakazu prac poszukiwawczych, choć nie dotrzymała obietnicy całkowitego odrestaurowania nadmogilnej tablicy z nazwiskami żołnierzy ukraińskich na grobie na Górze Monastyr, którą w 2015 roku wandale zdewastowali, a następnie całkowicie zniszczyli w 2020 roku. W październiku 2020 roku, przed wizytą Prezydenta RP w Ukrainie, tablica wróciła, ale bez nazwisk i napisu „Poległym za wolną Ukrainę”. Polska strona stwierdziła wówczas, że nazwiska mogą zostać na nagrobku przywrócone, ale dopiero po przeprowadzeniu prac ekshumacyjnych, które powinny wykazać fakt pochowania w tym miejscu żołnierzy UPA. Oświadczenie pozostało oświadczeniem. Natomiast populistyczna teza o „niewdzięczności Ukrainy” zaczęła dość szybko rozpowszechniać się w Polsce. Zrozumiałe, dlaczego tezę tę promowała skrajnie prawicowa Konfederacja, która często szerzyła prorosyjskie narracje na temat Ukrainy. Ale fakt, że rządzące jeszcze wówczas Prawo i Sprawiedliwości również podchwyciło tę tezę, w pierwszej chwili mocno zaskoczył stronę ukraińską.

Embargo na produkcję rolną i blokada granicy 

Kryzys w stosunkach nasilił się wraz z wprowadzeniem polskiego embarga na ukraińskie produkty rolne. W związku z blokadą ukraińskich portów przez Rosjan Ukraina stanęła przed problemem eksportu produktów zbożowych. Unia Europejska wsparła wówczas Kijów, a ukraińscy eksporterzy zaczęli tranzyt swojego zboża przez kraje Unii Europejskiej, wysyłając je do Afryki. Wprowadzono także bezcłowy handel produktami ukraińskimi oraz cofnięto ograniczone zezwolenia na przewozy dla ukraińskich firm transportowych. Wszystkie te preferencje dla Ukrainy wywołały oburzenie wśród polskich rolników i przewoźników.

Polska wprowadziła embargo na ukraińskie zboże, zarzucając Ukrainie, że ukraińscy przedsiębiorcy nie jadą przez Polskę tranzytem, ​​a de facto nielegalnie sprzedają swoje towary w Polsce. Wcześniej stronę ukraińską oskarżano także o dostarczanie do Polski tak zwanego zboża technicznego (złej jakości), które znacząco obniżyło cenę krajowych produktów na rynku i wyrządziło „szkodę polskim konsumentom”. Choć twierdzenia tenie były poparte faktami, zaczęły masowo rozprzestrzeniać się w mediach. Po nich pojawiły się stwierdzenia, że ​​„ukraińska produkcja (rolna) zalała polski rynek”.

Na tle sprzeczności gospodarczych zaczęły pojawiać się wypowiedzi polityków, które często zawierały jedynie niejasne oskarżenia, bez podania faktów i kontekstu. Dołożyli jeszcze od siebie ukraińscy rządzący: na konferencji ONZ w USA Wołodymyr Zełenski dość niedyplomatycznie dał do zrozumienia, że ​​Polska przygrywa Rosji. Tak naprawdę, oskarżając Polskę o podgrywanie Rosji, ukraiński prezydent oczywiście wzburzył nie tylko polskich polityków, ale także polskie społeczeństwo. W odpowiedzi polski premier stwierdził, że polska pomoc wojskowa dla Ukrainy zostaje zawieszona, ponieważ Polska już wiele dała, a teraz musi wzmocnić swoją armię.

Warto podkreślić, że rok 2023 był w Polsce rokiem wyborów parlamentarnych, po których rząd PiS został zastąpiony przez koalicję partii opozycyjnych, które sformowały większość parlamentarną. Ukraina, jak to już nie raz zdarzało się w naszych dwustronnych relacjach (warto przypomnieć, jak kiedyś Polska reagowała na porażkę Poroszenki i zwycięstwo Zełenskiego, oczekując „rozwiązania historycznego sporu z Ukrainą”), liczyła na to, że zmiana władzy w Polsce rozwiązałaby kryzys w stosunkach. Działo się to już wtedy, gdy polscy przewoźnicy strajkowali, a granica była zablokowana dla wjazdu ukraińskich ciężarówek na terytorium Polski. Jednak problemy nie zostały rozwiązane. Po strajku przewoźników nastąpił strajk rolników, a następnie zablokowanie granicy polsko-ukraińskiej. Z powodu tej blokady ukraińska gospodarka straciła duże przychody. Niestety, zablokowanie granicy wpłynęło negatywnie na dopływ do Ukrainy pomocy dla wojska, opóźniając ją. Polskie władze faktycznie uzasadniały przestępcze niszczenie ukraińskiego mienia – nielegalne wysypywanie zboża z wagonów i ciężarówek.

Problem z blokadą granicy rozwiązano dopiero w marcu tego roku. Gdy spojrzy się na statystyki polskiego eksportu do Ukrainy, widać wyraźnie, jak spadł w czasie strajku rolników i blokady granicy. Tak naprawdę na blokadzie, będąc pod ciągłym ostrzałem ze strony Rosjan, stracili nie tylko Ukraińcy, ale także polscy przedsiębiorcy, których produkcja w rzeczywistości zalały ukraiński rynek. Najbardziej zadziwiające w całej tej historii z blokadą granic, ze względu na popularność tezy o „zalewaniu polskiego rynku ukraińskimi towarami” w Polsce, jest to, że fakty całkowicie przeczą tej tezie. Ale głosów, które mogłyby ją zniwelować przez przedstawienie faktów było bardzo mało. A większość polityków, w tym rządząca koalicja, poparło bezapelacyjnie tę tezę.  

Choć Polska na tle państw Unii Europejskiej we wspieraniu Ukrainy nie pozostawała w tyle, rok 2023 to także zwlekanie polskiej strony z podpisaniem tak zwanej Umowy o bezpieczeństwie z Ukrainą. Z resztą, nowej rządzącej koalicji, która doszła do władzy pod koniec ubiegłego roku, również nie spieszyło się z jej podpisaniem. Negocjacje trwały aż do tegorocznego szczytu NATO w Warszawie, na którym w końcu porozumienie podpisano.  

 (Nie)zabroniona ekshumacja i inne kwestie historyczne

Lipiec 2022 roku, będąc miesiącem, w którym Polska czci polskie ofiary wydarzeń wołyńskich II wojny światowej (Polska oficjalnie uznaje te wydarzenia za „ludobójstwo narodu polskiego dokonane przez ukraińskich nacjonalistów”), był w wypowiedziach podczas obchodów raczej stonowany, biorąc pod uwagę ówczesne relacje z Ukrainą i pierwszy rok pełnoskalowej wojny. Ofiary zostały uczczone, ale nie było głośnych oskarżeń politycznych pod adresem Ukrainy. Ale już w 2023 roku sytuacja radykalnie się zmieniła. W ramach odwzajemnienia „wdzięczności” ze strony Ukrainy wielu Polaków oczekiwało, że Ukraina bezkrytycznie przyjmie polską narrację o relacjach historycznych, odmówi honorowania UPA i OUN i oficjalnie je potępi. Doprowadzi  także do całkowitego usunięcia wszelkich przeszkód w udzielaniu zezwoleń na poszukiwania polskim organizacjom zajmującym się ustalaniem miejsc śmierci Polaków na terytorium Ukrainy. Wydaje się, że w Polsce takie oczekiwania były całkowicie oderwane od ukraińskich realiów i zrozumienia, czym są partnerskie relacje. 

Tematyka historyczna to jeden z najbardziej drażliwych aspektów w polsko-ukraińskich relacjach. Przeszłość już dawno przestała być tematem dla ekspertów, a stała się narzędziem w rękach polityków. Bieżący rok stał się najbardziej płodnym w różnorodne wypowiedzi polskich polityków na temat Ukrainy w kwestiach historycznych od początku pełnoskalowej wojny. A te wypowiedzi i kroki polityczne (przykładowo najnowsza uchwała polskiego Sejmu w sprawie 81. rocznicy upamiętnienia polskich ofiar wydarzeń wołyńskich) są dalekie od dialogu z Ukrainą. Pozostają całkowicie w duchu dyktatu i monologu, zgodnie z którym strona polska oczekuje, że Ukraina musi bezkrytycznie zaakceptować polską wersję wydarzeń historycznych dotyczących obu narodów. A zawierają też tezy manipulacyjne, jak na przykład – ciągłe powtarzanie przez stronę polską stwierdzenia, że ​​Ukraina wprowadziła oficjalny zakaz ekshumacji szczątków ofiar wydarzeń wołyńskich. Tak naprawdę nie ma oficjalnego zakazu ekshumacji. Pojawia się pytanie o wydanie zezwoleń na prace poszukiwawcze, po których w przypadku znalezienia szczątków ludzkich mogłaby nastąpić ekshumacja. Kwestię ekshumacji reguluje w Ukrainie odrębna procedura, dlatego nie należy ich mylić z pojęciem „prac poszukiwawczych”. Często właśnie tak robi strona polska, manipulując nią i twierdząc, że w Ukrainie obowiązuje „zakaz ekshumacji”. Jeżeli zachowano tryb składania wniosku o ekshumację i powtórny pochówek, wówczas wniosek ten musi zostać uwzględniony.

Jesienią ubiegłego roku ówczesny minister Kancelarii Prezesa Rady Ministrów Michał Dworczyk oświadczył, że polscy eksperci wraz ze swoimi ukraińskimi kolegami odnaleźli masowy grób z 1945 koku na terenie dawnych Puźników w  obwodzie tarnopolskim. Ówczesny minister kultury Piotr Gliński poinformował, że strona polska zwróciła się do odpowiednich ukraińskich władz o zgodę na przeprowadzenie ekshumacji odnalezionych szczątków. Oficjalnie prace poszukiwawczo-ekshumacyjne na terytorium Ukrainy muszą być prowadzone we współpracy z ukraińskim przedsiębiorstwem, posiadającym zezwolenie na tego typu działalność. Po przeprowadzeniu poszukiwania ukraińska firma sama składa wniosek o zgodę na ekshumację znalezionych szczątków. Wiadomo, że strona polska (Fundacja „Wolność i Demokracja”) współpracowała z takim przedsiębiorstwem z Wołynia. A wniosek ukraińskiego przedsiębiorstwa o ekshumację został złożony do Państwowej Komisji Międzyresortowej. Ale czy był oficjalny apel polskich urzędników do swoich ukraińskich kolegów, a jeśli tak, to czy „utknął/zaginął” gdzieś w ukraińskich urzędach, oficjalnie nie wiadomo. Wiadomo, że nie ma żadnej oficjalnej odmowy. 

Sama procedura uzyskania zgody na ekshumację jest dosyć zbiurokratyzowana. I żadne publiczne wypowiedzi, zwłaszcza te, które wywołują silne emocje i nie mają pozytywnego charakteru, nie rozwiążą problemu. Można go rozwiązać jedynie w drodze systemowych spotkań międzyrządowych i wypełnienia zobowiązań, jakie podejmuje każda ze stron. W czerwcu 2022 roku minister Kultury i Polityki Informacyjnej Ukrainy Ołeksandr Tkaczenko i jego ówczesny odpowiednik minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego RP Piotr Gliński podpisali wspólne Memorandum o współpracy w zakresie pamięci narodowej, w który stwierdzono, że jego wdrażanie powinno rozpocząć się po upływie trzech miesięcy od zniesienia stanu wojennego w całej Ukrainie. W memorandum jest mowa o „współpracy państw w zakresie poszukiwania, ekshumacji, pochówku, znakowania, legalizacji, rekonstrukcji i ochrony prawnej miejsc pamięci i pochówków. W tym celu planuje się utworzenie polsko – ukraińskiej grupy roboczej, która będzie wdrażać wspólne porozumienia.” Należy przypomnieć, że stan wojenny w Ukrainie trwa, gdyż wojna z Rosją się nie zakończyła. Co więcej – osoby bezpośrednio zaangażowane w te kwestie służą obecnie w Zbrojnych Siłach Ukrainy.

W Ukrainie błędnie oczekiwano, że nowa rządząca koalicja będzie mniej aktywna w sporach historycznych z Ukrainą, jednak błąd ten wynika z niezrozumienia tematyki „Wołynia” w Polsce i zagadnień historycznych w ogóle. Zarówno w społeczeństwie, jak i w środowisku politycznym wykształcił się konsensus, co do wspólnej wizji wydarzeń wołyńskich podczas II Wojny Światowej, dlatego Kijów powinien być przygotowany na to, że zmiana władzy w Polsce nie doprowadzi do zmiany dyskursu wołyńskiego. Może być głośniej, może mniej głośno, ale nie zniknie. Wybory w Polsce mogą naprawdę wzmocnić dyskurs historyczny, bo jak widać z sondaży, interesuje on część elektoratu. Wybory prezydenckie odbędą się w Polsce w 2025 roku, należy więc spodziewać się wzrostu liczby politycznych wystąpień, w których wątek historyczny będzie wybrzmiewał w stronę relacji polsko-ukraińskich. Nacjonalistyczny dyskurs historyczny w Polsce zaostrza się z każdymi wyborami, wszak prawicowe i skrajnie prawicowe siły polityczne niezwykle aktywnie wykorzystują tematykę historyczną w swoich wystąpieniach politycznych. Ale widzimy też, że siły liberalne nie chcą pozostawać w tyle, walcząc o sympatię elektoratu, któremu temat historii nie jest obojętny.  

Dlatego też wystąpienia w stylu „będziemy bronić naszej prawdy” czy „Polska powstanie z kolan i nie pozwoli się poniżać” cieszą się coraz większą popularnością wśród różnych sił politycznych. Ostatnie wydarzenia właśnie na to wskazują. Na nieskuteczne i całkowicie niedyplomatyczne słowa ministra spraw zagranicznych Ukrainy Dmytra Kułeby na temat „ukraińskich terytoriów” polscy politycy często reagują agresywnie i ultymatywnym tonie. Podczas wydarzenia w Olsztynie ukraiński minister odpowiadając na pytanie: „Kiedy Polska będzie mogła przeprowadzić ekshumację ofiar zbrodni wołyńskiej?”, zaczął mówić o akcji „Wisła” i o tym, że: „. ..w wyniku tej operacji Ukraińcy zostali przymusowo wysiedleni z ukraińskich terytoriów” . To właśnie określenie południowo-wschodnich regionów Polski jako „terytoriów ukraińskich” wywołało wielkie oburzenie wśród polskich polityków, zarówno opozycji, jak i koalicji rządzącej. Polscy politycy i urzędnicy państwowi wygłosili kilka ostrych wypowiedzi i komentarzy pod adresem Ukrainy, mimo że ukraiński MSZ próbował złagodzić i skorygować słowa jego szefa. Spirala oskarżeń i agresywno-emocjonalnych ataków nakręca się, co nie przyczynia się do rozwiązania realnych problemów Polski i Ukrainy.  

Jeśli Polska i Ukraina rzeczywiście zechcą budować partnerskie relacje, w których dyktat czy ultimatum będą schodzić na margines, wówczas każda ze stron będzie mogła się usłyszeć. Partnerstwo buduje się na dotrzymywaniu obietnic i szacunku, a jak dotąd widzimy, że obrazy i kompleksy (z obu stron, choć częściej artykułowane przez stronę polską) trwale dominują w naszych relacjach. Powstrzymując wojska rosyjskie, Ukraina broni nie tylko siebie, ale także Polski. Bo jeśli Ukraina upadnie, Polska stanie przed tym samym zagrożeniem. Bez silnego partnerstwa Polski i Ukrainy Rosja będzie miała większe szanse na zdominowanie naszego regionu. Silne i samowystarczalne państwa muszą umieć chronić własne interesy i robić to w taki sposób, aby nie osłabić swojego bezpieczeństwa. W powstającym impasie obie strony muszą znaleźć odwagę i cofnąć się o krok w swoich sporach: Polska musi zdać sobie sprawę, że w swojej historii z Ukrainą pozwoliła sobie na czyny zbrodnicze i nie bać się o tym mówić, podobnie jak Ukraina musi zaakceptować fakt, że w historii Ukrainy Ukraińcy byli nie tylko ofiarami, ale także zbrodniarzami.

Jeżeli obu krajom uda się wykazać taką odwagę, znacząco osłabi to wpływ wspólnego wroga, którym jest Rosja, na nasze dwustronne stosunki. Historia nie powinna przeszkadzać w budowaniu teraźniejszość i przyszłość. A co najważniejsze, gdy temat historii wkracza do dyskursu politycznego, często nie chodzi tu o fakty, ale o populizm, manipulację i chęć zadowolenia elektoratu. W tym celu eksperci powinni w dalszym ciągu zajmować się najbardziej bolesnymi tematami, ponieważ politycy bardziej podnoszą poziom nienawiści niż przyczyniają się do rozwiązywania sporów. Cofając się o krok, warto pamiętać, że nie wszystko w badaniach historycznych zostało już przez specjalistów zrobione. Jednak z powodu wojny Rosji z Ukrainą wielu ukraińskich historyków nie może prowadzić badań, ponieważ pełnią służbę w szeregach Zbrojnych Sił. Jak więc widzimy, wojna jest przeszkodą w rozwiązywaniu sporów historycznych i dobrze byłoby, gdyby w Polsce również było to zrozumiałe. 

Olga Popovych

Olga Popovych
Olga Popovych